- No Delilah, ubieraj się szybciej!- Słyszę zza drzwi mojej łazienki. Po co ja go tu w ogóle brałam, jest taki niecierpliwy. Mógł poczekać w samochodzie, aż przebiorę się z moich dresów.
- No daj mi jeszcze 3 minutki. - Wciągam sukienkę na tyłek i próbuję samodzielnie zapiąć zamek na plecach.
- Te twoje 3 minuty minęły 20 minut temu.- Mruczy niezadowolony.
- To wejdź tu i mi pomóż! - Krzyczę przez drzwi, które w mgnieniu oka się otwierają.
- W czym? - Staję do niego tyłem i nic nie muszę mówić, bo chłopak wie co ma robić. Jego zimne dłonie lekko dotykają moich pleców i zaraz mam zapiętą sukienkę. - Wolałbym ją rozpinać, ale jak wolisz. - Niall opiera się o futrynę drzwi, a ja szukam na półce odpowiedniego błyszczyka.
- Lecz się. - Rzucam, nawet na niego nie patrząc. Kiedy chłopak się śmieje, oddycham z ulgą. Przynajmniej go niczym nie wkurzyłam albo "uraziłam". Chociaż nie wiem czy go coś w ogóle rusza.
Nakładam pomadkę na usta i wychodzę z pomieszczenia.
- No chodź już, ile można na ciebie czekać? - Pytam chłopaka, który stoi jak wryty.
- Idę, idę. - Wychodzimy z mojego pokoju i zbiegamy po schodach. Niall opowiadam mi jakiś dowcip, więc śmieję się jak durna.
- Delilah? - Z salonu wyłania się moja mama.
- Co? - Mówię, ale jestem skierowana do drzwi.
- Gdzie idziesz? - Odwracam się do niej. Nie chcę pogarszać sprawy.
- Z Niall'em do klubu. Pa. - Wychodzimy i wsiadamy do samochodu Niall'a.
- Czemu ją tak olewasz? - Pyta, kiedy staje na czerwonym świetle. Tak, tego było mi trzeba, żeby ktoś mi teraz prawił kazanie.
- Ona też mnie olewa, nie liczy się z moim zdaniem ani trochę. Dobroduszna mamusia chciała, żebym leciała z nimi na jakiś urlop, ale nie pomyślała o tym, że ja muszę pracować. A z resztą, co cię to w ogóle obchodzi. Nie będę się żalić. - Mówię wpatrzona w okno. - Do którego klubu jedziemy? - Zaczynam inny temat, nie chcę wplątywać go w temat mojej edukacji.
- Byłaś kiedyś w JuJi?
- Nie, zawsze chodziliśmy z Jess i Patric'iem... - Teraz przypomina mi się jak zawsze znikał na pół godziny, wracając jak flejtuch i z rozwaloną fryzurą, chociaż przed wyjściem układał ją godzinę. Co za dupek.
- Yyy.. - Muszę pomyśleć o czym wcześniej mówiłam. - Zawsze chodziliśmy do mniej znanych i odwalonych klubów. Co jest śmieszne, bo twój pracodawca czyli White jest ojcem Patric'a i ma najlepszy klub w mieście.
- Że wcześniej nie skumałem. - Chłopak śmiesznie puka się w czoło.
- No bywa. - Mówię, kiedy chłopak parkuje na parkingu. Po drugiej stronie ulicy jest wejście do klubu. Chcę wysiąść, ale drzwi są zablokowane. - Niall - Mówię do siebie, bo przecież on już wyszedł z auta. Opieram się o oparcie i czekam aż Książę otworzy mi drzwi. Za chwile tak się staje.
- Dziękuje, panie Horan.
- Nie ma za co panno Carter. - Odpowiada a ja zaczynam się śmiać. Przecież to takie głupie. - Dobra chodź. - Chłopak idzie przede mną a ja prawie biegnę za nim.
- Ej, poczekaj! - Krzyczę za nim, a on zwalnia. - W tych szpilkach nie rozwinę takiej prędkości jak ty w Nike. - Tak, założyłam szpilki, bo Niall marudził całą drogę do mojego domu, bym je założyła.
Chłopak się śmieje i zwalnia. - Dziękuję. - Przechodzimy na drugą stronę ulicy, ja chcę stanąć jak wszyscy w kolejce, ale chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie do wejścia. Słyszę za sobą głosy niezadowolonych ludzi, którzy stoją i czekają na swoją kolej, ale nic nie mówię. Niall kiwa tylko do gościa przy bramce, ubranego w drogi garnitur i wchodzimy. Od razu do moich uszu dociera głośna muzyka i zapach alkoholu w powietrzu. Mocniej łapię za rękę chłopaka, by się nie zgubić, gdy przechodzimy przez środek parkietu.
- Co chcesz? - Pyta Niall, kiedy jesteśmy przy barze.
- Malibu. - Bez zastanowienia odpowiadam i zaczynam się rozglądać po sali. Na dole ludzie się bawią, tańczą, a na górze, na balkonach siedzą sztywniaki. Dlatego wolę kluby dla normalnych klas ludzi. Nikt się nie wywyższa.
- Chodź.- Horan trzyma w rękach napoje i idzie schodami na górę. Czyli też będziemy tymi sztywniakami. Super. Siadam przy oknie i od razu zauważam piękny widok na centrum Londynu.
- Często tu przychodzisz? Z tego co widziałam to tak. - Biorę od niego swojego drinka i biorę łyka.
- Zanim zaczęliśmy grać w "6". - Z tego co zrozumiałam to w klubie White'a. - przychodziliśmy z chłopakami tutaj. Dosyć dużo razy. Bywały tygodnie, że codziennie przychodziliśmy. - Chcę coś powiedzieć, ale on mi się wcina. - Ale to było, teraz się ustatkowaliśmy. - Chyba nie do końca.- Dodaję sobie w myślach. Ale durna jesteś Delilah.
- No mam nadzieję. - Biorę następnego łyka, tym razem Niall też się napił. Swoją drogą ciekawa jestem co sobie wziął, przecież jesteśmy samochodem, a może jego kolega po nas przyjedzie? Po następnych łykach i szklankach nie nurtują mnie te pytania. Jedyne co chcę robić to iść tańczyć.
- Chodź na dół! - Drę się do Niall'a, który siedzi obok, chociaż, gdybym powiedziała normalnie to by i tak usłyszał.
- Nie krzycz. - Zaczyna się śmiać. - Chodź. - Łapie mnie za rękę, za co dziękuję, bo gdyby nie to, to bym wywinęła orła. Ostrożnie schodzę po schodach i wchodzimy na parkiet, gdzie bawi się setka ludzi.
Zaczynam ruszać się w rytm muzyki, nie zwracając na nikogo uwagi. Po kilku szybszych piosenkach DJ w końcu włącza jakąś spokojną piosenkę.
Nie czekając ani chwili zarzucam ręce na szyję Niall'a i chowam głowę w zagłębienie jego szyi. Jestem padnięta. Chłopak kładzie ręce na moich biodrach i razem kołyszemy się w rytm muzyki. Kiedy czuję, że odlatuje proszę chłopaka, żebyśmy już wyszli.
- Nieźle popiłaś Delilah. - Mówi Niall, kiedy siadamy na krawężniku, nie zwracając uwagi na jeżdżące tędy samochody.
- Za to ty nie. Czy ty już nigdy nie odlatujesz po alkoholowych libacjach? - Zaczyna się śmiać, a ja ściągam swoje szpilki. Strasznie mnie bolą nogi od nich.
- Odlatuje, ale jeśli nie zauważyłaś piłem sok. - Ściąga swoje Nike.
- Aaa.. - Mruczę, bo nie wiem co odpowiedzieć.
- Masz, zakładaj.- Chłopak podsuwa mi swoje buty.
- A co z tobą? - Nie pewnie wsuwam jedną nogę do buta.
- Znajdę jakieś trampki w bagażniku, a jak nie to najwyżej przejdę się w skarpetkach. - Wzrusza ramionami, a ja zawiązuje sznurówkę. Musi to okropnie wyglądać - sukienka i Nike, ale mam to w dupie.
- Ok. Chodźmy już. - Próbuje wstać, ale alkohol dał się we znaki.
- Czekaj, zaniosę cię. - Nie zdążam protestować, bo już jestem na rękach i chłopaka.
- Dzięki. - To jest ostatnie słowo, jakie wypowiadam tego wieczoru.
***
- Delilah, obudź się. - Czuję, jak ktoś lekko gładzi mnie po policzku, ale odwracam się na drugą stronę i zaciągam kołdrę na głowę. - Wstawaj, bo spóźnisz się do pracy. Chodź, zrobiłem śniadanie. - Co?! Wystawiam głowę spod kołdry i widzę swój pokój. Nikogo tu nie ma. Przyśniło ci się coś Del.
Siadam na łóżku i automatycznie czuję jakby ktoś uderzył mnie kilka razy kamieniem w głowę. No ładnie zabalowałaś z Niall'em. Wstaję i idę do łazienki. Przeraża mnie fakt, że jestem w swojej piżamie.
Zmywam wczorajszy makijaż i szykuję się na dzień w pracy. Wychodzę w samej bieliźnie do garderoby i biorę czarne leginsy i czarną bluzę wkładaną przez głowę. Po drodze łapie Converse'y i telefon.
Wchodzę do kuchni i zaczynam krzyczeć.
- Co ty tu robisz?! - Staje jak wryta, kiedy widzę Niall'a z patelnią w ręce.
- Nic nie pamiętasz? -Czyli to on mnie gładził po policzku i obudził. Chłopak odkłada przedmiot i daje znać, żebym usiadła razem z nim do stołu.
- No.. nie. - Łapie się za głowę, bo ból się nasila.
- Przywiozłem cię do domu i chciałaś, żebym z tobą został, więc zostałem. - Siadam na przeciw chłopaka
i zaczynam jeść naleśniki.
- A czy my... - Nie dokańczam, głupio mi.
- Czy uprawialiśmy seks? - Kiwam głową. - Nie, nie wykorzystałbym cie, jeśli o to ci chodzi.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. - Podnoszę szklankę z sokiem i biorę łyka.
- Wiem, jeśli chcesz wiedzieć, kiedy zasnęłaś poszedłem do pokoju gościnnego spać. Twoja mama mi pokazała, gdzie jest. A właśnie, twoi rodzicie mieli o 8 samolot, polecieli już. - Odkładam szklankę z taką siłą, że dziwię się, że nie pękła.
- Nawet nie wiem, gdzie oni polecieli. - Radź sobie sama, jedynaczko. - Dziękuję, Niall. - Uśmiecham się szczerze do chłopaka.
- Do usług. - Oboje jemy śniadanie, które zostaje przerwane przez dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Chłopak wstaje i idzie do drzwi. Kiedy nie przychodzi przez jakiś czas zaczynam się niepokoić. Idę tam, gdzie wcześniej poszedł mój towarzysz.
- Niall, kto to? - Zamieram, kiedy w drzwiach widzę Patric'a.
_____________
Hej :)
Jak tam? Ja osobiście mam ochotę się zakopać pod ziemie, bo już w poniedziałek idę do szkoły.
Koniec leniuchowania :)
Zachęcam do komentowania :D
Super rozdzial :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze nie wyniknie z tej koncowej sytuacji żadna awantura xD
Niall jest kochany ,ale dalej uwazam ze przed nia cos ukrywa