(Delilah)
- Mamo. - Szturcham lekko moją rodzicielkę, by się obudziła. Jednak ona nawet nie otwiera oczu. - No dobra, same z Jess zjemy te pyszne naleśniki. - Mówiąc to, odchodzę od jej łóżka, dobrze wiedząc, że nie śpi, tylko chce, żebym się odczepiła. Otwieram drzwi do jej sypialni i słyszę za sobą jej zachrypły głos
- Już idę do was, chwilka. - Uśmiecham się do drzwi i wychodzę z jej pokoju. W kuchni przy stole siedzi moja przyjaciółka zajadając naleśniki z czekoladą.
Została u mnie na noc po tym, jak włączyłyśmy film i zasnęła mi w łóżku.
Poinformowałam jej mamę i tak, o to jest tu i siedzi, i wpiernicza mi Nutelle.
Nic nowego. Zawsze wyjada mi wszystko z lodówki. Taka niby zdrowo odżywiająca się siatkarka.
- Zaraz zejdzie. Zachowywała się dokładnie jak ja, kiedy nie chciałam wstawać rano. Mimo wszystko słabą jest aktorką. - Siadam na krześle, na przeciw Jess i zaczynam jeść.
- Bo jest muzykiem na emeryturze, oni mają swoje humorki. Aaaa i właśnie Patric napisał mi wiadomość, że robi sobie dzisiaj wole od zajęć i chce się spotkać, za jakąś godzine.
- No w końcu pomyślał o nas. - Mówię z pełną buzią. - Ale pomyśl jak ja pójdę na studia to jeszcze rzadziej będziemy się spotykać.
- Tak, a bilety do Ameryki są drogie. - Oczywiście to nikt inny, niż moja mama. Jak się uprze to będzie do tego dążyć. Czasem idzie z nią zwariować. Z Jess przerabiałam ten temat i dałam jej do zrozumienia, że nie zostawię jej samej w Londynie. Mama siada i zaczyna jeść.
- Mamo, wychodzę zaraz, tylko się ogarnę, mam brać klucze czy będziesz w domu? - Przecież muszę wiedzieć, bo ja nigdy nie zapamiętam PINu do furtki a tym bardziej do drzwi.
- Nie, będę w domu. Idziesz z Niall'em? - Biorę brudne talerze ze stołu i wkładam je do zmywarki.
- Nie, spotykamy się z Patric'em. - Co ona taka ciekawska? - Kiedy tata wraca? - Zmieniam temat, bo nie chcę, żeby za dużo wiedziała. Kiedy będę chciała to jej powiem.
- Jutro i będzie miał urlop, więc chyba wybierzemy się na jakieś małe wakacje. Chciałabyś z nami pojechać? Może Hawaje? - Patrze na moją mamę, jak na jakiegoś głupka.
- Nie, mam pracę, a urlop chcę sobie zrobić na wiosnę. - Kiwam na Jess, że wychodzimy i żegnam się z mamą. Wsadzam telefon do kieszeni, zakładam buty i kurtkę i w mgnieniu oka siedzę na fotelu swojego auta, czekając na Jess aż się przebierze. Nie chciało mnie się w ogóle wchodzić do niej do domu. Wystukuję palcami, na kierownicy rytm piosenki, która akurat leci w radio. Dałabym głośniej, gdyby nie fakt, że właśnie dzwoni mi telefon. Wyciągam urządzenie z kieszeni i na sam widok zdjęcia na wyświetlaczu uśmiecham się.
- No co tam?
- No jak to "co tam"? Gdzie wy jesteście?
- Spokojnie Patric, czekam na Jess aż się przebierze. Nic nowego, że się guzdra. Gdzie dokładnie czekasz?
- W centrum handlowym?
- Ty bystrzaku, ale w którym, bo jeśli jeszcze nie zajarzyłeś w Londynie jest kilka, jak nie kilkadziesiąt.
- Ealing Broadway, czekam koło kina, Jess ci nie mówiła?
- Nie. - Właśnie Jess wsiada do samochodu. - Kończę, już przyszła. - Rozłączam się i włączam silnik.
- Kto to był? Niall? - Boże, co wy wszyscy z nim macie? Dajcie sobie spokój.
- Nie, Patric. Czeka już na nas. - Moja przyjaciółka właśnie włączyła głośno muzykę, więc nie dała mi szansy pogadać, tak o. Od czapy. Dziwnie szybko jesteśmy pod galerią. Parkuję na parkingu i idziemy do wejścia.
- Dobra, kino jest na samej górze, ja jadę windą. - Jess idzie w strone wind, ale ja nie idę w jej ślady. Przejażdżka u Niall'a była koniecznością, bo nie widziałam schodów i nie chciałam wyjść na panikarę, ale teraz, kiedy widzę ruchome schody, wolę z nich skorzystać. Tak, mam klaustrofobie.
Oczywiście docieram na miejsce trochę później, ale przynajmniej mogę swobodnie przywitać się z przyjacielem.
- Patric!
- Del! - Wpadamy sobie w ramiona. - Matko, jak ja cie dawno nie widziałem. - Mówi, a za jego plecami daje o sobie znać Jess. - No was dawno nie widziałem. Co u was słychać? - Siadamy na ławkę.
- Wszystko dobrze, pracujemy, wydajemy kasę. Wczoraj byłam w studio i nagrałam następną piosenkę.
- Muszę ją usłyszeć. - Przerywa Jess. No przecież, z tego wszystkiego co sie działo wczoraj, nie włączyłam jej mojej piosenki.
- A co u ciebie?
- Miałem w poprzednim tygodniu testy, wszystkie zdałem.
- No jestem z ciebie dumna. - Burzę mu jego cudowną fryzurę.
- I mam dziewczynę. Ma na imię Lucy. Miała dzisiaj się spotkać z nami, żebym wam ją przedstawił, ale musiała być dzisiaj na zajęciach.
- To szkoda. - Wtrąca Jess. - Ale jeśli już mówimy o związkach to.. - Zatrzymuje się tu, nie mam pojęcia po co. Chce zrobić jakieś napięcie czy co? No dajesz Jess. - Del znalazła sobie chłopaka.
- On nie jest moim chłopakiem. Ona sobie coś ubzdurała. - Patrze na przyjaciółkę i stukam się w czoło.
- Powiedz coś o nim. - Super. Może nie?
- Poznałam go w sobotę na imprezie u jego mamy. - Na szczęście wie o co mi chodzi. Wie, że czasem muszę chodzić za mojego tate. Tak swoją stroną czasem mu współczuję. - Jest miły, mieszka nie daleko, zakolegowaliśmy się. Nasze mamy pracują razem w wytwórni. - No przecież, właśnie jego mama pracuje tam. Dopiero się skapnęłam. Mam nadzieje, że nic nie wie o moim nagraniu. - Interesuje sie muzyką, tak jak ja. - I to jest najlepsze w tym całym powalonym koleżeństwie.
- Zapomniałaś dodać, że się z nim całowałaś, przynajmniej raz. - Wtrąca Jess za co mam ochotę ją uderzyć.
- To w takim razie od niego masz tą opryszczkę na ustach? - Kieruje swój palec na moją twarz.
- Co?! - Wyciągam telefon z kieszeni i wpatruję się w ekran. Nic mi nie wyskoczyło na ustach. Telefon to jednak dobre lusterko.
- Głupi jesteś. - Szturcham go w ramię, śmiejąc się.
- A ty Jess? Wyrwałaś któregoś? - Zwraca sie do mojej przyjaciółki
- Coś ty. Ja mam prace i treningi, nie mam czasu na romansowanie. Mówiłam ci? Jak ostatnio wzięłam Del na siłownię to wszyscy do niej zarywali, więc z nimi gadała. A ja jak głupia trenowałam.
- Nie zarywali, tylko chcieli rozmawiać. - Próbuję, się głupio usprawiedliwić, ale na darmo. Przyjaciele rzucają mi tylko głupie spojrzenia.
- Mała Del, ma branie widzę. Dużo się tutaj beze mnie dzieje.
- Trzeba było iść tak jak my, za rok na studia.
- Ale i tak skończymy razem, w sensie w jednym roku. Moje studia dłużej trwają. - Tu muszę mu przyznać rację.
- Racja. - Mówi Jess. - Ale my teraz też się nie opieprzamy, my pracujemy. - Wypina dumnie pierś na co wybuchamy śmiechem.
- Taka dumna, a w ciągu trzech miesięcy została wywalona z dziesięć razy. - Puszczam do niej oczko.
- W tym raz przez ciebie i nie zapomnę ci tego.
- Dobra, dobra, ale tą historię znamy wszyscy. - Nagle wpadam na pomysł. - Chodźcie do kina, co? Jak już tu tak siedzimy. - Kiwają głową na tak, więc wstajemy i idziemy do kasy. - Co oglądamy? - Na kilku ekranach wyświetlają się filmy.
- Może "Gra tajemnic"? - Podpuszczam ich. Gra w tym filmie mój ulubiony aktor - Benedict Cumberbatch.
- O czym to? - Pyta dziewczyna.
- No zobaczysz, widziałam zwiastun, proszę chodźcie na ten film. - Robię minę małego dzieciaka, na Patric'a zawsze to działa.
- Dobrze, idziemy. - Chłopak kupuje nam bilety i idziemy kupić jakąś przekąskę. W sali kinowej mamy miejsca na samej górze, chociaż ja bym wolała troszkę niżej. Zajmujemy je i zajadając popcorn czekamy na film. Nie ma wielu ludzi, to dobrze, bo nie lubię tłumu.
- Delilah?
- Co? - Pytam Patric'a biorąc garść popcornu.
- Jak się nazywa ten chłopak co się z nim tak zaprzyjaźniłaś? - No przecież, nie powiedziałam mu. Co za gapa.
- Niall Horan. - Mówię, a mój przyjaciel krztusi się colą, którą właśnie pije.
_______________
Hej :)
Jeśli rozdział się spodobał zostaw komentarz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz