- Co on tutaj robi Del? - Słyszę głos swojego przyjaciela, jednak nie jestem w stanie nic powiedzieć. Po co on tu przychodził?
- Co cię to obchodzi. - Gula z mojego gardła znika, a ja czuję ja we mnie wszystko wrze.
- Jestem twoim przyjacielem, więc obchodzi mnie to. - Chłopak daje krok wgłąb domu, ale Niall tarasuje mu drogę.
- Daruj sobie już takie teksty. - Patrze na Horan'a i widzę, że się strzęsie. Nie ze strachu. Co to, to nie.
On najzwyczajniej w świecie ma ochotę mu przyłożyć. Byleby tego nie zrobił.
- Co? Już cię przeciągnął na swoją stronę? Ciekawy jestem jakich głupot ci naopowiadał.
- Ohh zamknij się. - Niall w końcu coś odpowiada. - Bo niby ty taki święty jesteś? Powiedziałem jej wszystko. - Patric wchodzi do przedpokoju i zaczyna bić Niall'a, a ten mu oddaje. Byłabym głupia, gdyby dałabym im się pobić.
- Przestańcie! - Ciągnę Patric'a za koszulkę, ale mało to daje. - Przestańcie do cholery!- Wydzieram się znowu i jakoś udaje mi się wtargnąć pomiędzy ich dwóch. Staję przodem do Niall'a i biorę głęboki oddech. Chłopak ma rozciętą wargę i brew. - Myślę, że powinieneś już pójść. - Mówię, patrząc Horan'owi prosto w oczy.
- Słyszałeś Horan. Wypad. - Za moimi plecami rozbrzmiewa głos White'a. Niall nadal stoi przede mną. Śmieję się cicho. - Powinieneś już pójść, Patric. - Gdy wypowiadam imię Niall uśmiecha się do mnie.
- Jeszcze przybiegniesz do mnie z płaczem. - Wypowiada White i trzaska za sobą drzwiami.
- Chodź, trzeba to przemyć. - Łapię go za rękę i prowadzę do łazienki na parterze, jakby to co się stało przed chwilą nie miało miejsca.
- Wiesz, że nie musisz. - Chłopak grzecznie siada na muszli, a ja szukam apteczki w szafce. Moja mama tu urzęduje, więc nigdy nie wiem co, gdzie jest.
- Nie wiesz, jak wyglądasz. - Staję na stołek i dosięgam potrzebnej mi rzeczy. Niby nie jestem niska, ale zawsze to jakaś pomoc.
- Aż tak źle?
- Yhym. - Mruczę, otwierając apteczkę. Wyciągam z niej wodę utlenioną i gaziki. - A wiesz, że jak byłam mała często chodziłam z plastrami na ciele? Nie było dnia, żebym sobie czegoś nie zrobiła. - Uśmiecham się na samą myśl o codziennych zabawach na podwórku. - Tyle, że mnie nikt nie bił. - Odwracam się do chłopaka, który nie ma zadowolonej miny. - No dzieciaku, teraz będzie boleć. - Leję ostrożnie płyn na ranę a Niall lekko syczy pod nosem. - Przecież jesteś dużym chłopcem. - Lekko dotykam to gazikiem i dmucham, żeby szybciej wyschło. - Wiesz, że warga będzie bardziej boleć? - Mam wrażenie, że mówię do siebie, jednak kiedy odwracam się z powrotem do niego z nowym gazikiem i buteleczką w dłoni chłopak zaczyna mówić
- Wiem, ale jestem już duży i nie będę płakał.
- Czy pan się ze mną przedrzeźnia? - Chłopak kiwa głową a ja oczyszczam następną ranę. Po minucie jest po wszystkim. - Plasterek z księżniczkami? - Pytam pokazując całe opakowanie.
- Nie, dzięki. - Chłopak wstaje i pomaga mi odłożyć apteczkę na miejsce.
- Dziękuję. - Odwracam się, a chłopak napiera na mnie. Za mną stoi pralka, więc nie mam jak się ruszyć. Patrzy mi w oczy i składa lekki pocałunek na moich ustach. Kiedy to robi czuję przyjemne uczucie w brzuchu. Natychmiast chcę to kontynuować i zatapiam swoje usta w jego. Chłopak jest przez chwilę zaskoczony, ale oddaje pocałunek.
- Wow - To jedyne słowo jakie wydostaje się z jego ust.
- No wiem. - Wychodzę wystawiając język. - Muszę już iść, bo się spóźnię do pracy. - Zbieram brudne naczynia i wkładam je do zmywarki.
- O której kończysz?
- O 20. - Wkładam buty i wyciągam kurtkę z szafy.
- Przyjadę po ciebie. - Chłopak zakłada buty.
- Nie, jadę swoim samochodem. Ty jedź do domu. - Wypycham go za drzwi, bo za nic nie chce się ruszyć.
- No dobrze, ale chcę całusa na do widzenia. - Wzdycham włączając alarm i całuję go.
- Pa, Niall.
***
- Cześć Delilah. - Stoję przy blacie i czuję, jak czyjś palec wbija mi się w bark. Nienawidzę jak ktoś mi tak robi. Odwracam się i widzę moją przyjaciółkę.
- Cześć - Odpowiadam jej z niechęcią. Dobrze, jest moją najlepszą koleżanką, ale mogłaby mi dać spokój.
Wszyscy nagle się o mnie troszczą. Nie jestem już mała, sama potrafię zadbać o siebie.
- Możemy porozmawiać? - Zakładam ręce na piersi, nie mam ochoty z nią rozmawiać.
- Zajęta jestem, jak nie zauważyłaś, jestem w pracy. - Ignoruje ją i obsługuję klienta.
Czemu ona tak się nie zachowywała względem innych chłopaków?
- Możesz sobie zrobić przerwę na pięć minut. - Zaklinam ją w duchu i mówię koleżance, która jest ze mną na zmianie, żeby chwilkę postała za mnie na kasie. Biorę Jes za rękę i ciągnę na zaplecze.
- Masz 3 minuty, chociaż wiesz, że i tak zrobię po swojemu. - Opieram się o framugę drzwi i słucham jej kazania.
- Patric powiedział mi trochę o nim i uważam, my uważamy, że to nie jest typ dla ciebie. Dziewczyno, on się przespał z prawie każdą w tym mieście! - Prawie krzyczy.
- Nie powiedziałaś mi nic, czego nie wiem.
- A to, że jest ćpunem wiesz?
- Co? Bredzisz. Chcesz mnie z nim skłócić. Tylko czemu? Aaa, już wiem. Bo ciebie nikt nie chce. - Mówię a Jes spływają łzy po policzku.
- Wiesz co? Może i nikt mnie nie chce, ale przynajmniej nie wbijam w nowe popaprane towarzystwo. - Przez chwilę mam ochotę ją przytulić i przeprosić, ale moja cholerna duma nie pozwala mi na to. Dziewczyna ściera płyn ze swoich policzków i wychodzi.
Świetnie Delilah. Jeśli Niall okaże się takim frajerem, jak mówili to nikogo już nie będziesz miała.
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jej przyjaciele się od niej nie odsuną :/
Myśle ze Niall nie jest az taki zły,myśle ze nawet jeśli mialbybyc zły to Deliah go zmieni, bo w końcu to ta kochana Del <3
Ich pocałunki *omnomnomno*
Jeszcze raz świetny rozdział .
I do następnego :*
Kocham Cię <3