- No Delilah, ubieraj się szybciej!- Słyszę zza drzwi mojej łazienki. Po co ja go tu w ogóle brałam, jest taki niecierpliwy. Mógł poczekać w samochodzie, aż przebiorę się z moich dresów.
- No daj mi jeszcze 3 minutki. - Wciągam sukienkę na tyłek i próbuję samodzielnie zapiąć zamek na plecach.
- Te twoje 3 minuty minęły 20 minut temu.- Mruczy niezadowolony.
- To wejdź tu i mi pomóż! - Krzyczę przez drzwi, które w mgnieniu oka się otwierają.
- W czym? - Staję do niego tyłem i nic nie muszę mówić, bo chłopak wie co ma robić. Jego zimne dłonie lekko dotykają moich pleców i zaraz mam zapiętą sukienkę. - Wolałbym ją rozpinać, ale jak wolisz. - Niall opiera się o futrynę drzwi, a ja szukam na półce odpowiedniego błyszczyka.
- Lecz się. - Rzucam, nawet na niego nie patrząc. Kiedy chłopak się śmieje, oddycham z ulgą. Przynajmniej go niczym nie wkurzyłam albo "uraziłam". Chociaż nie wiem czy go coś w ogóle rusza.
Nakładam pomadkę na usta i wychodzę z pomieszczenia.
- No chodź już, ile można na ciebie czekać? - Pytam chłopaka, który stoi jak wryty.
- Idę, idę. - Wychodzimy z mojego pokoju i zbiegamy po schodach. Niall opowiadam mi jakiś dowcip, więc śmieję się jak durna.
- Delilah? - Z salonu wyłania się moja mama.
- Co? - Mówię, ale jestem skierowana do drzwi.
- Gdzie idziesz? - Odwracam się do niej. Nie chcę pogarszać sprawy.
- Z Niall'em do klubu. Pa. - Wychodzimy i wsiadamy do samochodu Niall'a.
- Czemu ją tak olewasz? - Pyta, kiedy staje na czerwonym świetle. Tak, tego było mi trzeba, żeby ktoś mi teraz prawił kazanie.
- Ona też mnie olewa, nie liczy się z moim zdaniem ani trochę. Dobroduszna mamusia chciała, żebym leciała z nimi na jakiś urlop, ale nie pomyślała o tym, że ja muszę pracować. A z resztą, co cię to w ogóle obchodzi. Nie będę się żalić. - Mówię wpatrzona w okno. - Do którego klubu jedziemy? - Zaczynam inny temat, nie chcę wplątywać go w temat mojej edukacji.
- Byłaś kiedyś w JuJi?
- Nie, zawsze chodziliśmy z Jess i Patric'iem... - Teraz przypomina mi się jak zawsze znikał na pół godziny, wracając jak flejtuch i z rozwaloną fryzurą, chociaż przed wyjściem układał ją godzinę. Co za dupek.
- Yyy.. - Muszę pomyśleć o czym wcześniej mówiłam. - Zawsze chodziliśmy do mniej znanych i odwalonych klubów. Co jest śmieszne, bo twój pracodawca czyli White jest ojcem Patric'a i ma najlepszy klub w mieście.
- Że wcześniej nie skumałem. - Chłopak śmiesznie puka się w czoło.
- No bywa. - Mówię, kiedy chłopak parkuje na parkingu. Po drugiej stronie ulicy jest wejście do klubu. Chcę wysiąść, ale drzwi są zablokowane. - Niall - Mówię do siebie, bo przecież on już wyszedł z auta. Opieram się o oparcie i czekam aż Książę otworzy mi drzwi. Za chwile tak się staje.
- Dziękuje, panie Horan.
- Nie ma za co panno Carter. - Odpowiada a ja zaczynam się śmiać. Przecież to takie głupie. - Dobra chodź. - Chłopak idzie przede mną a ja prawie biegnę za nim.
- Ej, poczekaj! - Krzyczę za nim, a on zwalnia. - W tych szpilkach nie rozwinę takiej prędkości jak ty w Nike. - Tak, założyłam szpilki, bo Niall marudził całą drogę do mojego domu, bym je założyła.
Chłopak się śmieje i zwalnia. - Dziękuję. - Przechodzimy na drugą stronę ulicy, ja chcę stanąć jak wszyscy w kolejce, ale chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie do wejścia. Słyszę za sobą głosy niezadowolonych ludzi, którzy stoją i czekają na swoją kolej, ale nic nie mówię. Niall kiwa tylko do gościa przy bramce, ubranego w drogi garnitur i wchodzimy. Od razu do moich uszu dociera głośna muzyka i zapach alkoholu w powietrzu. Mocniej łapię za rękę chłopaka, by się nie zgubić, gdy przechodzimy przez środek parkietu.
- Co chcesz? - Pyta Niall, kiedy jesteśmy przy barze.
- Malibu. - Bez zastanowienia odpowiadam i zaczynam się rozglądać po sali. Na dole ludzie się bawią, tańczą, a na górze, na balkonach siedzą sztywniaki. Dlatego wolę kluby dla normalnych klas ludzi. Nikt się nie wywyższa.
- Chodź.- Horan trzyma w rękach napoje i idzie schodami na górę. Czyli też będziemy tymi sztywniakami. Super. Siadam przy oknie i od razu zauważam piękny widok na centrum Londynu.
- Często tu przychodzisz? Z tego co widziałam to tak. - Biorę od niego swojego drinka i biorę łyka.
- Zanim zaczęliśmy grać w "6". - Z tego co zrozumiałam to w klubie White'a. - przychodziliśmy z chłopakami tutaj. Dosyć dużo razy. Bywały tygodnie, że codziennie przychodziliśmy. - Chcę coś powiedzieć, ale on mi się wcina. - Ale to było, teraz się ustatkowaliśmy. - Chyba nie do końca.- Dodaję sobie w myślach. Ale durna jesteś Delilah.
- No mam nadzieję. - Biorę następnego łyka, tym razem Niall też się napił. Swoją drogą ciekawa jestem co sobie wziął, przecież jesteśmy samochodem, a może jego kolega po nas przyjedzie? Po następnych łykach i szklankach nie nurtują mnie te pytania. Jedyne co chcę robić to iść tańczyć.
- Chodź na dół! - Drę się do Niall'a, który siedzi obok, chociaż, gdybym powiedziała normalnie to by i tak usłyszał.
- Nie krzycz. - Zaczyna się śmiać. - Chodź. - Łapie mnie za rękę, za co dziękuję, bo gdyby nie to, to bym wywinęła orła. Ostrożnie schodzę po schodach i wchodzimy na parkiet, gdzie bawi się setka ludzi.
Zaczynam ruszać się w rytm muzyki, nie zwracając na nikogo uwagi. Po kilku szybszych piosenkach DJ w końcu włącza jakąś spokojną piosenkę.
Nie czekając ani chwili zarzucam ręce na szyję Niall'a i chowam głowę w zagłębienie jego szyi. Jestem padnięta. Chłopak kładzie ręce na moich biodrach i razem kołyszemy się w rytm muzyki. Kiedy czuję, że odlatuje proszę chłopaka, żebyśmy już wyszli.
- Nieźle popiłaś Delilah. - Mówi Niall, kiedy siadamy na krawężniku, nie zwracając uwagi na jeżdżące tędy samochody.
- Za to ty nie. Czy ty już nigdy nie odlatujesz po alkoholowych libacjach? - Zaczyna się śmiać, a ja ściągam swoje szpilki. Strasznie mnie bolą nogi od nich.
- Odlatuje, ale jeśli nie zauważyłaś piłem sok. - Ściąga swoje Nike.
- Aaa.. - Mruczę, bo nie wiem co odpowiedzieć.
- Masz, zakładaj.- Chłopak podsuwa mi swoje buty.
- A co z tobą? - Nie pewnie wsuwam jedną nogę do buta.
- Znajdę jakieś trampki w bagażniku, a jak nie to najwyżej przejdę się w skarpetkach. - Wzrusza ramionami, a ja zawiązuje sznurówkę. Musi to okropnie wyglądać - sukienka i Nike, ale mam to w dupie.
- Ok. Chodźmy już. - Próbuje wstać, ale alkohol dał się we znaki.
- Czekaj, zaniosę cię. - Nie zdążam protestować, bo już jestem na rękach i chłopaka.
- Dzięki. - To jest ostatnie słowo, jakie wypowiadam tego wieczoru.
***
- Delilah, obudź się. - Czuję, jak ktoś lekko gładzi mnie po policzku, ale odwracam się na drugą stronę i zaciągam kołdrę na głowę. - Wstawaj, bo spóźnisz się do pracy. Chodź, zrobiłem śniadanie. - Co?! Wystawiam głowę spod kołdry i widzę swój pokój. Nikogo tu nie ma. Przyśniło ci się coś Del.
Siadam na łóżku i automatycznie czuję jakby ktoś uderzył mnie kilka razy kamieniem w głowę. No ładnie zabalowałaś z Niall'em. Wstaję i idę do łazienki. Przeraża mnie fakt, że jestem w swojej piżamie.
Zmywam wczorajszy makijaż i szykuję się na dzień w pracy. Wychodzę w samej bieliźnie do garderoby i biorę czarne leginsy i czarną bluzę wkładaną przez głowę. Po drodze łapie Converse'y i telefon.
Wchodzę do kuchni i zaczynam krzyczeć.
- Co ty tu robisz?! - Staje jak wryta, kiedy widzę Niall'a z patelnią w ręce.
- Nic nie pamiętasz? -Czyli to on mnie gładził po policzku i obudził. Chłopak odkłada przedmiot i daje znać, żebym usiadła razem z nim do stołu.
- No.. nie. - Łapie się za głowę, bo ból się nasila.
- Przywiozłem cię do domu i chciałaś, żebym z tobą został, więc zostałem. - Siadam na przeciw chłopaka
i zaczynam jeść naleśniki.
- A czy my... - Nie dokańczam, głupio mi.
- Czy uprawialiśmy seks? - Kiwam głową. - Nie, nie wykorzystałbym cie, jeśli o to ci chodzi.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. - Podnoszę szklankę z sokiem i biorę łyka.
- Wiem, jeśli chcesz wiedzieć, kiedy zasnęłaś poszedłem do pokoju gościnnego spać. Twoja mama mi pokazała, gdzie jest. A właśnie, twoi rodzicie mieli o 8 samolot, polecieli już. - Odkładam szklankę z taką siłą, że dziwię się, że nie pękła.
- Nawet nie wiem, gdzie oni polecieli. - Radź sobie sama, jedynaczko. - Dziękuję, Niall. - Uśmiecham się szczerze do chłopaka.
- Do usług. - Oboje jemy śniadanie, które zostaje przerwane przez dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Chłopak wstaje i idzie do drzwi. Kiedy nie przychodzi przez jakiś czas zaczynam się niepokoić. Idę tam, gdzie wcześniej poszedł mój towarzysz.
- Niall, kto to? - Zamieram, kiedy w drzwiach widzę Patric'a.
_____________
Hej :)
Jak tam? Ja osobiście mam ochotę się zakopać pod ziemie, bo już w poniedziałek idę do szkoły.
Koniec leniuchowania :)
Zachęcam do komentowania :D
sobota, 31 stycznia 2015
środa, 28 stycznia 2015
Rozdział 11
- Niall Horan? - Pyta Patric, a ja jestem zdezorientowana. O co ci chodzi człowieku?
- No tak.
- Masz się z nim nie spotykać. - Mówi jak najbardziej poważnie, a ja zaczynam się śmiać. Chyba sobie żartujesz ze mnie.
- Kim ty jesteś? Moim ojcem? Będę się spotykać z kim chcę. - Wstaję i wychodzę z sali.
No co za tupet. Czy ja mu kiedykolwiek zakazałam z kimś się spotykać? No nie. Wkurzona mijam ludzi, którzy przyszli po prostu na zakupy. Nikt nie może sobie nawet wyobrazić, jak bardzo chcę, żeby wszyscy zniknęli. Szybko wychodzę z budynku i wsiadam do samochodu. Nie obchodzi mnie to jak Jessie wróci do domu.
Niech ją Patric odwiezie, albo coś sobie sama wymyśli. Niby nic mi nie zrobiła, ale... Tak właściwie nie mam usprawiedliwienia. Z głośnym stęknięciem odpalam silnik i jadę do domu.
***
- Del? Już wróciłaś? Przecież niedawno wyszłaś. - Moja mama otwiera mi drzwi w szlafroku. Kobieto, jest już dawno po południu, ubierz się w końcu.
- No wróciłam, idę do swojego pokoju i nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał. - Ściągam buty, które biorę w rękę i wbiegam po schodach. Rzucam obuwie gdzieś w głąb pokoju i wywalam się na łóżko jak jakaś piętnastolatka.
Co Niall takiego robi, że niby nie powinnam się z nim spotykać? Przecież, gdyby miał coś na sumieniu to by mi wczoraj powiedział, prawda? W mojej głowie pojawiają się pytania, jeden po drugim. Przede wszystkim skąd Patric zna Niall'a? Próbuję wyrzucić to wszystko z głowy, ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie męczy mnie to. Postanawiam , więc ruszyć się i wyjaśnić wszystko.
Wychodzę z domu jak najciszej, jak tylko potrafię i idę w stronę jego apartamentowca. Nie mam daleko, więc nie chcę brać samochodu to po pierwsze, a po drugie, by się skapnęła, że wyszłam, bo usłyszałaby warkot silnika.
Do głównego wejścia docieram po jakiś 10 minutach. Dziwnie blisko mieszkamy.
Wchodzę do windy, wciskając guzik i zamykam oczy. Niech już się to skończy- mówię sama do siebie. Kiedy słyszę dźwięk otwierających się drzwi wyskakuje z niej jak oparzona.
Na drodze do mieszkania Horan'a stoi mi tylko ta cudowna recepcjonistka. Mam nadzieję, że tu wyczułaś ironie.
- Dzień dobry, panno Carter. - Kobieta wstaje i się wita ze mną. Biorę głęboki oddech i także życzę jej dobrego dnia. Ej, to nie było aż takie trudne.
Swoją drogą dziwię się, że nie ma tu nigdzie tego ochroniarza.Przecież powinien tu wszystkiego pilnować, czyż nie?
Pukam do drzwi Niall'a i czekam, aż otworzy mi, jednak nic się nie dzieje. Pukam jeszcze raz, ale nadal nic.
Podchodzę do recepcjonistki i czekam, aż ta przestanie rozmawiać przez telefon.
- Przepraszam czy Niall wychodził gdzieś?
- Ma pani na myśli pana Horana? - Kiwam głową. - Pan Horan mówił, że idzie na siłownię. - Czy ta kobieta nie mogła mi od razu tego powiedzieć? Czasem ludzie są tacy bezmyślni.
- A gdzie jest ta siłownia? - Pytam, bo przecież jedyne w czym tu się orientuję to gdzie mieści się mieszkanie Niall'a
- Marc panią zaprowadzi. - Zadaje sama sobie pytanie kim do cholery jest Marc, ale moje wątpliwości zostają rozwiane, kiedy przede mną wyrasta ochroniarz z piętra.
- Dobrze, dziękuję. - Marc wyminął mnie bez słowa, ale postanawiam iść za nim. W końcu ma mnie zaprowadzić do tej całej siłowni.
Po przejściu długiego korytarza i zejściu na sam dół w końcu docieramy na miejsce.
Mężczyzna otwiera przede mną drzwi i odchodzi. Super, tak, zostawiaj mnie samą.
Kiedy robię pierwszy krok w głąb wszystkie oczy są skierowane na mnie.
- Cześć. - Mówię i robię jakiś śmieszny gest ręką. W jednym momencie wszyscy wracają do swoich zajęć.
- Delilah? - Za moimi plecami rozbrzmiewa znany mi głos, więc odwracam się.
- Hej. - Mówię niepewnie, jakby za to ktoś miałby mnie zbić.
- Co ty tu robisz? - To pytanie ucieka mi z głowy, ponieważ zajmuję się teraz inną rzeczą. Mianowicie jego ciało wygląda cudownie w tej koszulce bez rękawów i krótkich spodenkach. Jedynym minusem jest jego blizna na kolanie, ale da się to znieść. Czekaj, czekaj Delilah, przyszłaś tu porozmawiać z nim, a nie się ślinić na jego widok.
-Amm.. - Włącz mózgownice dziewczyno. - Musimy porozmawiać. - Jego mina na te słowa nie jest za ciekawa. - Powiem ci wszystko jak będziemy u ciebie w mieszkaniu, nie tutaj. - Rozglądam się na boki, jakby to co mam powiedzieć było jakąś tajemnicą.
- Dobrze, zaczekaj chwilę. - Chłopak wraca tam, gdzie zapewne ćwiczył zanim mu nie przeszkodziłam i wraca z butelką wypełnioną jakimś płynem. - Możemy iść. - Chłopak otwiera przede mną drzwi i idziemy do jego mieszkania.
***
-Dasz mi chwilę? Wezmę prysznic. - Kiwam głową na tak. Wolę jego perfumy niż pot. Siadam na kanapie i wyciągam telefon. Nie dostałam żadnej wiadomości o nie odebranych połączeniach lub SMSa od któregoś z moich przyjaciół. Pewnie się świetnie bawią. Chowam telefon do kieszeni i od razu rzucają mi się w oczy zdjęcia, których wcześniej nie było nad kominkiem. Fajnie będzie go zapalić w zimowy wieczór.
Wstaję, żeby obejrzeć fotografie. Prawie na każdym jest Niall z jakąś inną osobą. Zaczynam się śmiać, gdy zdaję sobie sprawę, że też mam pełno fotografii na ścianie w pokoju. Kiedy przyglądam się jednemu zdjęciu, ma którym Horan jest z jakimś chłopakiem, czuję dłoń na swoim ramieniu.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - Odwracam się i widzę Nialla' w czystych ubraniach i pachnącego swoimi perfumami. Przysięgam, kiedyś zemdleję od tego zapachu.
- Spotkałam się dzisiaj z moim przyjacielem. - Zaczynam mówić i od razu łapię za sznurek od moich dresowych spodni. Tak, zdenerwowałam się trochę. - I opowiedziałam mu o tobie, a on po tym jak dowiedział się jak masz na nazwisko zabronił mi się z tobą spotykać, ale ja cie lubię, więc chcę się dowiedzieć o co tutaj w tym wszystkim chodzi. Tak, więc mów, bo nie wiem co o tym myśleć. - Tak, zdaję sobie z tego sprawę, że moja wypowiedz była trochę niespójna, ale mam to gdzieś.
-Czekaj, czekaj. Od początku. - Chłopak siada na kanapie, więc ja robię to samo. - Jak ten twój przyjaciel się nazywa?
- Patric... Patric White. - Mówię, a jego pięści się zaciskają. O co tutaj w tym wszystkim chodzi?
- Delilah, on nie jest tym za kogo go masz.
- Bo jakbyś ty był. - Mówię do pod nosem.
- Co?
- Pytam "a kim jest"?. - Kłamię, ale coś słabo mi to idzie.
- Powiedziałaś coś innego, nie jestem głupi.
- Ty też nie byłeś kimś za kogo cie miałam, poza tym Patric to mój przyjaciel, wiem o nim wszystko.
- No najwidoczniej nie powiedział ci wszystkiego. Pamiętasz tą dziewczynę, która mnie no.... - Zacina się, bo najwidoczniej głupio mu o tym mówić.
- Pamiętam, co z nią jeszcze jest nie tak? - Przecież trudno jest takie coś zapomnieć, tym bardziej mi.
- Od Patric'a dostałem namiary na nią. Mówił, że dobrze załatwia sprawę za nieduża cenę. - Mówi, a ja wstaję i nie mogę uwierzyć w to. Chowam twarz w dłonie, próbując zebrać myśli, jednak nic mi z tego nie wychodzi.
- Czyli mój najlepszy przyjaciel i chłopak, który mi się spodobał. - Tak przyznaję to głośno, bo przecież nie będę ukrywać. - nie potrafią upilnować swoich spodni? - Mówiąc to wlepiam wzrok na budynek za oknem.
- Najwidoczniej. - Chłopak wstaje i obejmuje mnie od tyłu. Nie wiem czy to najlepszy pomysł z jego strony. Mam ochotę go uderzyć. Pojawił się i miesza w moim życiu. Wiem rzeczy, o których nie chciałabym wiedzieć.
- Jesteś cholernym dupkiem. - Nie ruszam się, nadal mówię do okna.
- Wiem, ale poprawię się. - Szepcze mi do ucha, a po moim ciele przebiegają ciarki.
- Nie rób tak.
- Jak? - Odwracam się do niego i dmucham mu w zagłębienie między uchem a ramieniem. Widzę ja na jego skórze pojawia się gęsia skórka. - Aaa tak. Przecież to przyjemne uczucie.
- Ja mam wszędzie łaskot... - Nie dokańczam, bo zdaję sobie sprawę, że właśnie się wygadałam i Niall może wykorzystać to. Mądrze Delilah.
- Łaskotki mówisz? - Chłopak zaczyna mnie łaskotać a ja zginam się w pół.
- Niall, proszę przestań. - Po tych słowach oboje lądujemy na podłodze. - No proszę! - Chłopak przestaje, ale nadal wisi nade mną. - To było strasznie dziecinne. - Mówię i próbuję się podnieść, ale chłopak napiera na mnie. - Niall, chcę wstać.
- Zaraz będą otwierać kluby, chodźmy na drinka. - Czy on nie słyszał mojej prośby? Chcę coś powiedzieć, ale chłopak kładzie palec na moich ustach. - Zgódź się, a wstanę.
- Czy pan mnie szantażuje panie Horan?
- Ależ nie pani Carter. Tak jak? Pójdziesz ze mną?
- A skończę tak jak ostatnio? - Wiem, może i było to chamskie, ale wolę się upewnić.
- Nie.
- To pójdę, ale jak wywiniesz jakiś numer, nie spotkamy się już więcej.- Cmokam go w policzek i zrzucam z siebie.
- No tak.
- Masz się z nim nie spotykać. - Mówi jak najbardziej poważnie, a ja zaczynam się śmiać. Chyba sobie żartujesz ze mnie.
- Kim ty jesteś? Moim ojcem? Będę się spotykać z kim chcę. - Wstaję i wychodzę z sali.
No co za tupet. Czy ja mu kiedykolwiek zakazałam z kimś się spotykać? No nie. Wkurzona mijam ludzi, którzy przyszli po prostu na zakupy. Nikt nie może sobie nawet wyobrazić, jak bardzo chcę, żeby wszyscy zniknęli. Szybko wychodzę z budynku i wsiadam do samochodu. Nie obchodzi mnie to jak Jessie wróci do domu.
Niech ją Patric odwiezie, albo coś sobie sama wymyśli. Niby nic mi nie zrobiła, ale... Tak właściwie nie mam usprawiedliwienia. Z głośnym stęknięciem odpalam silnik i jadę do domu.
***
- Del? Już wróciłaś? Przecież niedawno wyszłaś. - Moja mama otwiera mi drzwi w szlafroku. Kobieto, jest już dawno po południu, ubierz się w końcu.
- No wróciłam, idę do swojego pokoju i nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał. - Ściągam buty, które biorę w rękę i wbiegam po schodach. Rzucam obuwie gdzieś w głąb pokoju i wywalam się na łóżko jak jakaś piętnastolatka.
Co Niall takiego robi, że niby nie powinnam się z nim spotykać? Przecież, gdyby miał coś na sumieniu to by mi wczoraj powiedział, prawda? W mojej głowie pojawiają się pytania, jeden po drugim. Przede wszystkim skąd Patric zna Niall'a? Próbuję wyrzucić to wszystko z głowy, ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie męczy mnie to. Postanawiam , więc ruszyć się i wyjaśnić wszystko.
Wychodzę z domu jak najciszej, jak tylko potrafię i idę w stronę jego apartamentowca. Nie mam daleko, więc nie chcę brać samochodu to po pierwsze, a po drugie, by się skapnęła, że wyszłam, bo usłyszałaby warkot silnika.
Do głównego wejścia docieram po jakiś 10 minutach. Dziwnie blisko mieszkamy.
Wchodzę do windy, wciskając guzik i zamykam oczy. Niech już się to skończy- mówię sama do siebie. Kiedy słyszę dźwięk otwierających się drzwi wyskakuje z niej jak oparzona.
Na drodze do mieszkania Horan'a stoi mi tylko ta cudowna recepcjonistka. Mam nadzieję, że tu wyczułaś ironie.
- Dzień dobry, panno Carter. - Kobieta wstaje i się wita ze mną. Biorę głęboki oddech i także życzę jej dobrego dnia. Ej, to nie było aż takie trudne.
Swoją drogą dziwię się, że nie ma tu nigdzie tego ochroniarza.Przecież powinien tu wszystkiego pilnować, czyż nie?
Pukam do drzwi Niall'a i czekam, aż otworzy mi, jednak nic się nie dzieje. Pukam jeszcze raz, ale nadal nic.
Podchodzę do recepcjonistki i czekam, aż ta przestanie rozmawiać przez telefon.
- Przepraszam czy Niall wychodził gdzieś?
- Ma pani na myśli pana Horana? - Kiwam głową. - Pan Horan mówił, że idzie na siłownię. - Czy ta kobieta nie mogła mi od razu tego powiedzieć? Czasem ludzie są tacy bezmyślni.
- A gdzie jest ta siłownia? - Pytam, bo przecież jedyne w czym tu się orientuję to gdzie mieści się mieszkanie Niall'a
- Marc panią zaprowadzi. - Zadaje sama sobie pytanie kim do cholery jest Marc, ale moje wątpliwości zostają rozwiane, kiedy przede mną wyrasta ochroniarz z piętra.
- Dobrze, dziękuję. - Marc wyminął mnie bez słowa, ale postanawiam iść za nim. W końcu ma mnie zaprowadzić do tej całej siłowni.
Po przejściu długiego korytarza i zejściu na sam dół w końcu docieramy na miejsce.
Mężczyzna otwiera przede mną drzwi i odchodzi. Super, tak, zostawiaj mnie samą.
Kiedy robię pierwszy krok w głąb wszystkie oczy są skierowane na mnie.
- Cześć. - Mówię i robię jakiś śmieszny gest ręką. W jednym momencie wszyscy wracają do swoich zajęć.
- Delilah? - Za moimi plecami rozbrzmiewa znany mi głos, więc odwracam się.
- Hej. - Mówię niepewnie, jakby za to ktoś miałby mnie zbić.
- Co ty tu robisz? - To pytanie ucieka mi z głowy, ponieważ zajmuję się teraz inną rzeczą. Mianowicie jego ciało wygląda cudownie w tej koszulce bez rękawów i krótkich spodenkach. Jedynym minusem jest jego blizna na kolanie, ale da się to znieść. Czekaj, czekaj Delilah, przyszłaś tu porozmawiać z nim, a nie się ślinić na jego widok.
-Amm.. - Włącz mózgownice dziewczyno. - Musimy porozmawiać. - Jego mina na te słowa nie jest za ciekawa. - Powiem ci wszystko jak będziemy u ciebie w mieszkaniu, nie tutaj. - Rozglądam się na boki, jakby to co mam powiedzieć było jakąś tajemnicą.
- Dobrze, zaczekaj chwilę. - Chłopak wraca tam, gdzie zapewne ćwiczył zanim mu nie przeszkodziłam i wraca z butelką wypełnioną jakimś płynem. - Możemy iść. - Chłopak otwiera przede mną drzwi i idziemy do jego mieszkania.
***
-Dasz mi chwilę? Wezmę prysznic. - Kiwam głową na tak. Wolę jego perfumy niż pot. Siadam na kanapie i wyciągam telefon. Nie dostałam żadnej wiadomości o nie odebranych połączeniach lub SMSa od któregoś z moich przyjaciół. Pewnie się świetnie bawią. Chowam telefon do kieszeni i od razu rzucają mi się w oczy zdjęcia, których wcześniej nie było nad kominkiem. Fajnie będzie go zapalić w zimowy wieczór.
Wstaję, żeby obejrzeć fotografie. Prawie na każdym jest Niall z jakąś inną osobą. Zaczynam się śmiać, gdy zdaję sobie sprawę, że też mam pełno fotografii na ścianie w pokoju. Kiedy przyglądam się jednemu zdjęciu, ma którym Horan jest z jakimś chłopakiem, czuję dłoń na swoim ramieniu.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - Odwracam się i widzę Nialla' w czystych ubraniach i pachnącego swoimi perfumami. Przysięgam, kiedyś zemdleję od tego zapachu.
- Spotkałam się dzisiaj z moim przyjacielem. - Zaczynam mówić i od razu łapię za sznurek od moich dresowych spodni. Tak, zdenerwowałam się trochę. - I opowiedziałam mu o tobie, a on po tym jak dowiedział się jak masz na nazwisko zabronił mi się z tobą spotykać, ale ja cie lubię, więc chcę się dowiedzieć o co tutaj w tym wszystkim chodzi. Tak, więc mów, bo nie wiem co o tym myśleć. - Tak, zdaję sobie z tego sprawę, że moja wypowiedz była trochę niespójna, ale mam to gdzieś.
-Czekaj, czekaj. Od początku. - Chłopak siada na kanapie, więc ja robię to samo. - Jak ten twój przyjaciel się nazywa?
- Patric... Patric White. - Mówię, a jego pięści się zaciskają. O co tutaj w tym wszystkim chodzi?
- Delilah, on nie jest tym za kogo go masz.
- Bo jakbyś ty był. - Mówię do pod nosem.
- Co?
- Pytam "a kim jest"?. - Kłamię, ale coś słabo mi to idzie.
- Powiedziałaś coś innego, nie jestem głupi.
- Ty też nie byłeś kimś za kogo cie miałam, poza tym Patric to mój przyjaciel, wiem o nim wszystko.
- No najwidoczniej nie powiedział ci wszystkiego. Pamiętasz tą dziewczynę, która mnie no.... - Zacina się, bo najwidoczniej głupio mu o tym mówić.
- Pamiętam, co z nią jeszcze jest nie tak? - Przecież trudno jest takie coś zapomnieć, tym bardziej mi.
- Od Patric'a dostałem namiary na nią. Mówił, że dobrze załatwia sprawę za nieduża cenę. - Mówi, a ja wstaję i nie mogę uwierzyć w to. Chowam twarz w dłonie, próbując zebrać myśli, jednak nic mi z tego nie wychodzi.
- Czyli mój najlepszy przyjaciel i chłopak, który mi się spodobał. - Tak przyznaję to głośno, bo przecież nie będę ukrywać. - nie potrafią upilnować swoich spodni? - Mówiąc to wlepiam wzrok na budynek za oknem.
- Najwidoczniej. - Chłopak wstaje i obejmuje mnie od tyłu. Nie wiem czy to najlepszy pomysł z jego strony. Mam ochotę go uderzyć. Pojawił się i miesza w moim życiu. Wiem rzeczy, o których nie chciałabym wiedzieć.
- Jesteś cholernym dupkiem. - Nie ruszam się, nadal mówię do okna.
- Wiem, ale poprawię się. - Szepcze mi do ucha, a po moim ciele przebiegają ciarki.
- Nie rób tak.
- Jak? - Odwracam się do niego i dmucham mu w zagłębienie między uchem a ramieniem. Widzę ja na jego skórze pojawia się gęsia skórka. - Aaa tak. Przecież to przyjemne uczucie.
- Ja mam wszędzie łaskot... - Nie dokańczam, bo zdaję sobie sprawę, że właśnie się wygadałam i Niall może wykorzystać to. Mądrze Delilah.
- Łaskotki mówisz? - Chłopak zaczyna mnie łaskotać a ja zginam się w pół.
- Niall, proszę przestań. - Po tych słowach oboje lądujemy na podłodze. - No proszę! - Chłopak przestaje, ale nadal wisi nade mną. - To było strasznie dziecinne. - Mówię i próbuję się podnieść, ale chłopak napiera na mnie. - Niall, chcę wstać.
- Zaraz będą otwierać kluby, chodźmy na drinka. - Czy on nie słyszał mojej prośby? Chcę coś powiedzieć, ale chłopak kładzie palec na moich ustach. - Zgódź się, a wstanę.
- Czy pan mnie szantażuje panie Horan?
- Ależ nie pani Carter. Tak jak? Pójdziesz ze mną?
- A skończę tak jak ostatnio? - Wiem, może i było to chamskie, ale wolę się upewnić.
- Nie.
- To pójdę, ale jak wywiniesz jakiś numer, nie spotkamy się już więcej.- Cmokam go w policzek i zrzucam z siebie.
wtorek, 27 stycznia 2015
Rozdział 10
(Delilah)
- Mamo. - Szturcham lekko moją rodzicielkę, by się obudziła. Jednak ona nawet nie otwiera oczu. - No dobra, same z Jess zjemy te pyszne naleśniki. - Mówiąc to, odchodzę od jej łóżka, dobrze wiedząc, że nie śpi, tylko chce, żebym się odczepiła. Otwieram drzwi do jej sypialni i słyszę za sobą jej zachrypły głos
- Już idę do was, chwilka. - Uśmiecham się do drzwi i wychodzę z jej pokoju. W kuchni przy stole siedzi moja przyjaciółka zajadając naleśniki z czekoladą.
Została u mnie na noc po tym, jak włączyłyśmy film i zasnęła mi w łóżku.
Poinformowałam jej mamę i tak, o to jest tu i siedzi, i wpiernicza mi Nutelle.
Nic nowego. Zawsze wyjada mi wszystko z lodówki. Taka niby zdrowo odżywiająca się siatkarka.
- Zaraz zejdzie. Zachowywała się dokładnie jak ja, kiedy nie chciałam wstawać rano. Mimo wszystko słabą jest aktorką. - Siadam na krześle, na przeciw Jess i zaczynam jeść.
- Bo jest muzykiem na emeryturze, oni mają swoje humorki. Aaaa i właśnie Patric napisał mi wiadomość, że robi sobie dzisiaj wole od zajęć i chce się spotkać, za jakąś godzine.
- No w końcu pomyślał o nas. - Mówię z pełną buzią. - Ale pomyśl jak ja pójdę na studia to jeszcze rzadziej będziemy się spotykać.
- Tak, a bilety do Ameryki są drogie. - Oczywiście to nikt inny, niż moja mama. Jak się uprze to będzie do tego dążyć. Czasem idzie z nią zwariować. Z Jess przerabiałam ten temat i dałam jej do zrozumienia, że nie zostawię jej samej w Londynie. Mama siada i zaczyna jeść.
- Mamo, wychodzę zaraz, tylko się ogarnę, mam brać klucze czy będziesz w domu? - Przecież muszę wiedzieć, bo ja nigdy nie zapamiętam PINu do furtki a tym bardziej do drzwi.
- Nie, będę w domu. Idziesz z Niall'em? - Biorę brudne talerze ze stołu i wkładam je do zmywarki.
- Nie, spotykamy się z Patric'em. - Co ona taka ciekawska? - Kiedy tata wraca? - Zmieniam temat, bo nie chcę, żeby za dużo wiedziała. Kiedy będę chciała to jej powiem.
- Jutro i będzie miał urlop, więc chyba wybierzemy się na jakieś małe wakacje. Chciałabyś z nami pojechać? Może Hawaje? - Patrze na moją mamę, jak na jakiegoś głupka.
- Nie, mam pracę, a urlop chcę sobie zrobić na wiosnę. - Kiwam na Jess, że wychodzimy i żegnam się z mamą. Wsadzam telefon do kieszeni, zakładam buty i kurtkę i w mgnieniu oka siedzę na fotelu swojego auta, czekając na Jess aż się przebierze. Nie chciało mnie się w ogóle wchodzić do niej do domu. Wystukuję palcami, na kierownicy rytm piosenki, która akurat leci w radio. Dałabym głośniej, gdyby nie fakt, że właśnie dzwoni mi telefon. Wyciągam urządzenie z kieszeni i na sam widok zdjęcia na wyświetlaczu uśmiecham się.
- No co tam?
- No jak to "co tam"? Gdzie wy jesteście?
- Spokojnie Patric, czekam na Jess aż się przebierze. Nic nowego, że się guzdra. Gdzie dokładnie czekasz?
- W centrum handlowym?
- Ty bystrzaku, ale w którym, bo jeśli jeszcze nie zajarzyłeś w Londynie jest kilka, jak nie kilkadziesiąt.
- Ealing Broadway, czekam koło kina, Jess ci nie mówiła?
- Nie. - Właśnie Jess wsiada do samochodu. - Kończę, już przyszła. - Rozłączam się i włączam silnik.
- Kto to był? Niall? - Boże, co wy wszyscy z nim macie? Dajcie sobie spokój.
- Nie, Patric. Czeka już na nas. - Moja przyjaciółka właśnie włączyła głośno muzykę, więc nie dała mi szansy pogadać, tak o. Od czapy. Dziwnie szybko jesteśmy pod galerią. Parkuję na parkingu i idziemy do wejścia.
- Dobra, kino jest na samej górze, ja jadę windą. - Jess idzie w strone wind, ale ja nie idę w jej ślady. Przejażdżka u Niall'a była koniecznością, bo nie widziałam schodów i nie chciałam wyjść na panikarę, ale teraz, kiedy widzę ruchome schody, wolę z nich skorzystać. Tak, mam klaustrofobie.
Oczywiście docieram na miejsce trochę później, ale przynajmniej mogę swobodnie przywitać się z przyjacielem.
- Patric!
- Del! - Wpadamy sobie w ramiona. - Matko, jak ja cie dawno nie widziałem. - Mówi, a za jego plecami daje o sobie znać Jess. - No was dawno nie widziałem. Co u was słychać? - Siadamy na ławkę.
- Wszystko dobrze, pracujemy, wydajemy kasę. Wczoraj byłam w studio i nagrałam następną piosenkę.
- Muszę ją usłyszeć. - Przerywa Jess. No przecież, z tego wszystkiego co sie działo wczoraj, nie włączyłam jej mojej piosenki.
- A co u ciebie?
- Miałem w poprzednim tygodniu testy, wszystkie zdałem.
- No jestem z ciebie dumna. - Burzę mu jego cudowną fryzurę.
- I mam dziewczynę. Ma na imię Lucy. Miała dzisiaj się spotkać z nami, żebym wam ją przedstawił, ale musiała być dzisiaj na zajęciach.
- To szkoda. - Wtrąca Jess. - Ale jeśli już mówimy o związkach to.. - Zatrzymuje się tu, nie mam pojęcia po co. Chce zrobić jakieś napięcie czy co? No dajesz Jess. - Del znalazła sobie chłopaka.
- On nie jest moim chłopakiem. Ona sobie coś ubzdurała. - Patrze na przyjaciółkę i stukam się w czoło.
- Powiedz coś o nim. - Super. Może nie?
- Poznałam go w sobotę na imprezie u jego mamy. - Na szczęście wie o co mi chodzi. Wie, że czasem muszę chodzić za mojego tate. Tak swoją stroną czasem mu współczuję. - Jest miły, mieszka nie daleko, zakolegowaliśmy się. Nasze mamy pracują razem w wytwórni. - No przecież, właśnie jego mama pracuje tam. Dopiero się skapnęłam. Mam nadzieje, że nic nie wie o moim nagraniu. - Interesuje sie muzyką, tak jak ja. - I to jest najlepsze w tym całym powalonym koleżeństwie.
- Zapomniałaś dodać, że się z nim całowałaś, przynajmniej raz. - Wtrąca Jess za co mam ochotę ją uderzyć.
- To w takim razie od niego masz tą opryszczkę na ustach? - Kieruje swój palec na moją twarz.
- Co?! - Wyciągam telefon z kieszeni i wpatruję się w ekran. Nic mi nie wyskoczyło na ustach. Telefon to jednak dobre lusterko.
- Głupi jesteś. - Szturcham go w ramię, śmiejąc się.
- A ty Jess? Wyrwałaś któregoś? - Zwraca sie do mojej przyjaciółki
- Coś ty. Ja mam prace i treningi, nie mam czasu na romansowanie. Mówiłam ci? Jak ostatnio wzięłam Del na siłownię to wszyscy do niej zarywali, więc z nimi gadała. A ja jak głupia trenowałam.
- Nie zarywali, tylko chcieli rozmawiać. - Próbuję, się głupio usprawiedliwić, ale na darmo. Przyjaciele rzucają mi tylko głupie spojrzenia.
- Mała Del, ma branie widzę. Dużo się tutaj beze mnie dzieje.
- Trzeba było iść tak jak my, za rok na studia.
- Ale i tak skończymy razem, w sensie w jednym roku. Moje studia dłużej trwają. - Tu muszę mu przyznać rację.
- Racja. - Mówi Jess. - Ale my teraz też się nie opieprzamy, my pracujemy. - Wypina dumnie pierś na co wybuchamy śmiechem.
- Taka dumna, a w ciągu trzech miesięcy została wywalona z dziesięć razy. - Puszczam do niej oczko.
- W tym raz przez ciebie i nie zapomnę ci tego.
- Dobra, dobra, ale tą historię znamy wszyscy. - Nagle wpadam na pomysł. - Chodźcie do kina, co? Jak już tu tak siedzimy. - Kiwają głową na tak, więc wstajemy i idziemy do kasy. - Co oglądamy? - Na kilku ekranach wyświetlają się filmy.
- Może "Gra tajemnic"? - Podpuszczam ich. Gra w tym filmie mój ulubiony aktor - Benedict Cumberbatch.
- O czym to? - Pyta dziewczyna.
- No zobaczysz, widziałam zwiastun, proszę chodźcie na ten film. - Robię minę małego dzieciaka, na Patric'a zawsze to działa.
- Dobrze, idziemy. - Chłopak kupuje nam bilety i idziemy kupić jakąś przekąskę. W sali kinowej mamy miejsca na samej górze, chociaż ja bym wolała troszkę niżej. Zajmujemy je i zajadając popcorn czekamy na film. Nie ma wielu ludzi, to dobrze, bo nie lubię tłumu.
- Delilah?
- Co? - Pytam Patric'a biorąc garść popcornu.
- Jak się nazywa ten chłopak co się z nim tak zaprzyjaźniłaś? - No przecież, nie powiedziałam mu. Co za gapa.
- Niall Horan. - Mówię, a mój przyjaciel krztusi się colą, którą właśnie pije.
_______________
Hej :)
Jeśli rozdział się spodobał zostaw komentarz :)
- Mamo. - Szturcham lekko moją rodzicielkę, by się obudziła. Jednak ona nawet nie otwiera oczu. - No dobra, same z Jess zjemy te pyszne naleśniki. - Mówiąc to, odchodzę od jej łóżka, dobrze wiedząc, że nie śpi, tylko chce, żebym się odczepiła. Otwieram drzwi do jej sypialni i słyszę za sobą jej zachrypły głos
- Już idę do was, chwilka. - Uśmiecham się do drzwi i wychodzę z jej pokoju. W kuchni przy stole siedzi moja przyjaciółka zajadając naleśniki z czekoladą.
Została u mnie na noc po tym, jak włączyłyśmy film i zasnęła mi w łóżku.
Poinformowałam jej mamę i tak, o to jest tu i siedzi, i wpiernicza mi Nutelle.
Nic nowego. Zawsze wyjada mi wszystko z lodówki. Taka niby zdrowo odżywiająca się siatkarka.
- Zaraz zejdzie. Zachowywała się dokładnie jak ja, kiedy nie chciałam wstawać rano. Mimo wszystko słabą jest aktorką. - Siadam na krześle, na przeciw Jess i zaczynam jeść.
- Bo jest muzykiem na emeryturze, oni mają swoje humorki. Aaaa i właśnie Patric napisał mi wiadomość, że robi sobie dzisiaj wole od zajęć i chce się spotkać, za jakąś godzine.
- No w końcu pomyślał o nas. - Mówię z pełną buzią. - Ale pomyśl jak ja pójdę na studia to jeszcze rzadziej będziemy się spotykać.
- Tak, a bilety do Ameryki są drogie. - Oczywiście to nikt inny, niż moja mama. Jak się uprze to będzie do tego dążyć. Czasem idzie z nią zwariować. Z Jess przerabiałam ten temat i dałam jej do zrozumienia, że nie zostawię jej samej w Londynie. Mama siada i zaczyna jeść.
- Mamo, wychodzę zaraz, tylko się ogarnę, mam brać klucze czy będziesz w domu? - Przecież muszę wiedzieć, bo ja nigdy nie zapamiętam PINu do furtki a tym bardziej do drzwi.
- Nie, będę w domu. Idziesz z Niall'em? - Biorę brudne talerze ze stołu i wkładam je do zmywarki.
- Nie, spotykamy się z Patric'em. - Co ona taka ciekawska? - Kiedy tata wraca? - Zmieniam temat, bo nie chcę, żeby za dużo wiedziała. Kiedy będę chciała to jej powiem.
- Jutro i będzie miał urlop, więc chyba wybierzemy się na jakieś małe wakacje. Chciałabyś z nami pojechać? Może Hawaje? - Patrze na moją mamę, jak na jakiegoś głupka.
- Nie, mam pracę, a urlop chcę sobie zrobić na wiosnę. - Kiwam na Jess, że wychodzimy i żegnam się z mamą. Wsadzam telefon do kieszeni, zakładam buty i kurtkę i w mgnieniu oka siedzę na fotelu swojego auta, czekając na Jess aż się przebierze. Nie chciało mnie się w ogóle wchodzić do niej do domu. Wystukuję palcami, na kierownicy rytm piosenki, która akurat leci w radio. Dałabym głośniej, gdyby nie fakt, że właśnie dzwoni mi telefon. Wyciągam urządzenie z kieszeni i na sam widok zdjęcia na wyświetlaczu uśmiecham się.
- No co tam?
- No jak to "co tam"? Gdzie wy jesteście?
- Spokojnie Patric, czekam na Jess aż się przebierze. Nic nowego, że się guzdra. Gdzie dokładnie czekasz?
- W centrum handlowym?
- Ty bystrzaku, ale w którym, bo jeśli jeszcze nie zajarzyłeś w Londynie jest kilka, jak nie kilkadziesiąt.
- Ealing Broadway, czekam koło kina, Jess ci nie mówiła?
- Nie. - Właśnie Jess wsiada do samochodu. - Kończę, już przyszła. - Rozłączam się i włączam silnik.
- Kto to był? Niall? - Boże, co wy wszyscy z nim macie? Dajcie sobie spokój.
- Nie, Patric. Czeka już na nas. - Moja przyjaciółka właśnie włączyła głośno muzykę, więc nie dała mi szansy pogadać, tak o. Od czapy. Dziwnie szybko jesteśmy pod galerią. Parkuję na parkingu i idziemy do wejścia.
- Dobra, kino jest na samej górze, ja jadę windą. - Jess idzie w strone wind, ale ja nie idę w jej ślady. Przejażdżka u Niall'a była koniecznością, bo nie widziałam schodów i nie chciałam wyjść na panikarę, ale teraz, kiedy widzę ruchome schody, wolę z nich skorzystać. Tak, mam klaustrofobie.
Oczywiście docieram na miejsce trochę później, ale przynajmniej mogę swobodnie przywitać się z przyjacielem.
- Patric!
- Del! - Wpadamy sobie w ramiona. - Matko, jak ja cie dawno nie widziałem. - Mówi, a za jego plecami daje o sobie znać Jess. - No was dawno nie widziałem. Co u was słychać? - Siadamy na ławkę.
- Wszystko dobrze, pracujemy, wydajemy kasę. Wczoraj byłam w studio i nagrałam następną piosenkę.
- Muszę ją usłyszeć. - Przerywa Jess. No przecież, z tego wszystkiego co sie działo wczoraj, nie włączyłam jej mojej piosenki.
- A co u ciebie?
- Miałem w poprzednim tygodniu testy, wszystkie zdałem.
- No jestem z ciebie dumna. - Burzę mu jego cudowną fryzurę.
- I mam dziewczynę. Ma na imię Lucy. Miała dzisiaj się spotkać z nami, żebym wam ją przedstawił, ale musiała być dzisiaj na zajęciach.
- To szkoda. - Wtrąca Jess. - Ale jeśli już mówimy o związkach to.. - Zatrzymuje się tu, nie mam pojęcia po co. Chce zrobić jakieś napięcie czy co? No dajesz Jess. - Del znalazła sobie chłopaka.
- On nie jest moim chłopakiem. Ona sobie coś ubzdurała. - Patrze na przyjaciółkę i stukam się w czoło.
- Powiedz coś o nim. - Super. Może nie?
- Poznałam go w sobotę na imprezie u jego mamy. - Na szczęście wie o co mi chodzi. Wie, że czasem muszę chodzić za mojego tate. Tak swoją stroną czasem mu współczuję. - Jest miły, mieszka nie daleko, zakolegowaliśmy się. Nasze mamy pracują razem w wytwórni. - No przecież, właśnie jego mama pracuje tam. Dopiero się skapnęłam. Mam nadzieje, że nic nie wie o moim nagraniu. - Interesuje sie muzyką, tak jak ja. - I to jest najlepsze w tym całym powalonym koleżeństwie.
- Zapomniałaś dodać, że się z nim całowałaś, przynajmniej raz. - Wtrąca Jess za co mam ochotę ją uderzyć.
- To w takim razie od niego masz tą opryszczkę na ustach? - Kieruje swój palec na moją twarz.
- Co?! - Wyciągam telefon z kieszeni i wpatruję się w ekran. Nic mi nie wyskoczyło na ustach. Telefon to jednak dobre lusterko.
- Głupi jesteś. - Szturcham go w ramię, śmiejąc się.
- A ty Jess? Wyrwałaś któregoś? - Zwraca sie do mojej przyjaciółki
- Coś ty. Ja mam prace i treningi, nie mam czasu na romansowanie. Mówiłam ci? Jak ostatnio wzięłam Del na siłownię to wszyscy do niej zarywali, więc z nimi gadała. A ja jak głupia trenowałam.
- Nie zarywali, tylko chcieli rozmawiać. - Próbuję, się głupio usprawiedliwić, ale na darmo. Przyjaciele rzucają mi tylko głupie spojrzenia.
- Mała Del, ma branie widzę. Dużo się tutaj beze mnie dzieje.
- Trzeba było iść tak jak my, za rok na studia.
- Ale i tak skończymy razem, w sensie w jednym roku. Moje studia dłużej trwają. - Tu muszę mu przyznać rację.
- Racja. - Mówi Jess. - Ale my teraz też się nie opieprzamy, my pracujemy. - Wypina dumnie pierś na co wybuchamy śmiechem.
- Taka dumna, a w ciągu trzech miesięcy została wywalona z dziesięć razy. - Puszczam do niej oczko.
- W tym raz przez ciebie i nie zapomnę ci tego.
- Dobra, dobra, ale tą historię znamy wszyscy. - Nagle wpadam na pomysł. - Chodźcie do kina, co? Jak już tu tak siedzimy. - Kiwają głową na tak, więc wstajemy i idziemy do kasy. - Co oglądamy? - Na kilku ekranach wyświetlają się filmy.
- Może "Gra tajemnic"? - Podpuszczam ich. Gra w tym filmie mój ulubiony aktor - Benedict Cumberbatch.
- O czym to? - Pyta dziewczyna.
- No zobaczysz, widziałam zwiastun, proszę chodźcie na ten film. - Robię minę małego dzieciaka, na Patric'a zawsze to działa.
- Dobrze, idziemy. - Chłopak kupuje nam bilety i idziemy kupić jakąś przekąskę. W sali kinowej mamy miejsca na samej górze, chociaż ja bym wolała troszkę niżej. Zajmujemy je i zajadając popcorn czekamy na film. Nie ma wielu ludzi, to dobrze, bo nie lubię tłumu.
- Delilah?
- Co? - Pytam Patric'a biorąc garść popcornu.
- Jak się nazywa ten chłopak co się z nim tak zaprzyjaźniłaś? - No przecież, nie powiedziałam mu. Co za gapa.
- Niall Horan. - Mówię, a mój przyjaciel krztusi się colą, którą właśnie pije.
_______________
Hej :)
Jeśli rozdział się spodobał zostaw komentarz :)
Rozdział 9
(Niall)
- Nialluś! - Krzyczy Nicole, bo chyba tak ma na imię, wychodząc z tylnych drzwi klubu. Podchodzi do mnie i zaczyna całować. Nie, tylko nie przy Delilah.
Nie chciałem, żeby tak się dowiadywała prawdy o mnie. Zamiast odepchnąć ją stoję jak wryty.
- Liam, zawieź mnie do domu, proszę - Słyszę łamiący się głos Delilah. Nie, nie to. Odpycham Nicole, ale ona przyciąga mnie do siebie. Co za dziwka.
Rzucam okiem na Delilah, a ona wsiada do samochodu Liam'a. P
rzynajmniej będzie w domu bezpieczna. Tak, właśnie to tylko mi przyszło do głowy.
Nic innego. Będę miał i tak u niej przesrane wcześniej czy później, ale najpierw rozprawie sie z ta księżniczka.
- Co to do kurwy było?! - Wydzieram się na cały, mam nadzieję parking.
- No przepraszam, myślałam, ze pary się całują na przywitanie. - Zarzuca mi ręce na szyję, które natychmiast strącam. Ona chyba sobie żartuje ze mnie w tej chwili.
- Co!? My nie jesteśmy parą, to że cie pieprzyłem nic nie oznacza. Bawiłem się tobą, zrozum to. - Odwracam się, zaciskając zęby, żeby nic nie powiedzieć. Nie chcę sobie do końca psuć dnia.
- Ona pożałuje! - Krzyczy ta zdzira, ale nie reaguje. Zrób jej coś a pożałujesz - mówię do siebie w myślach i wsiadam bez pożegnania z chłopakami do auta.
Muszę ochłonąć.
Krzycząc, uderzam w kierownicę. Słyszę jak chłopaki podśmiewają się, pewnie ze mnie. Mam to w dupie, sami się pieprzą z każda, nigdy nie byli w związku, oprócz Liam'a. To jego pierwszego strzelił Amor w dupę.
Postaram się jakoś wszystko wytłumaczyć Delilah. Za bardzo ją polubiłem, żeby teraz to tak zostawić. Wydaje się być taka krucha, a ja odwaliłem takie gówno. Jednak trudno jest powiedzieć wszystko o sobie na pierwszym czy drugim spotkaniu.
Biorę głęboki wdech i zapalam silnik. Wyjeżdżam z parkingu i kieruję się do domu Delilah.
Trafia mnie szlag, kiedy stoję w korku.
Włączam radio, żeby zabić trochę czasu, ale to nic nie daje.
Kiedy tylko ruszam znowu włącza się zielone światło. Przeprowadzę się kuźwa do małego miasta. Można sie zastanawiać czemu po prostu do niej nie zadzwonię i nie porozmawiam, ale ja wolę takie rzeczy załatwiać w cztery oczy.
Tak to chociaż mnie posłucha, a nie rozłączy się. Prawda? Nadzieja umiera ostatnia.
Doskonale pamiętam, gdzie mieszka Delilah.
Normalnie to bym miał w dupie gdzie mieszka jakaś laska, ale nie ona.
Zostawiam samochód po drugiej stronie ulicy i idę w stronę po ścieżce do jej domu.
Prawdę mówiąc boję się trochę czy nie wywali mnie. Tak. Niall Horan się boi.
Swoją droga dziękuję, że furtka była otwarta. Inaczej bym musiał przez płot przechodzić a jakby zobaczyli to sąsiedzi to bym skończył na policji z zarzutem włamania się.
Dzwonię dzwonkiem i po chwili wyłania się zza drzwi Delilah.
***
- Jak się kogoś lubi to się mówi mu to i owo, prawda? - Marszczę brwi, bo nie wiem o co jej chodzi. - Jak mam zrozumieć zdanie Liam'a "on nie zawsze taki był"? - Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. W tej chwili mam ochotę zabić Liam'a, - No właśnie. - Delilah się odwraca a ja łapie ją za ramie, jednak szybo ściągam rękę, bo dziewczyna mnie odrzuca.
Kiedy zamykają się drzwi mam ochotę krzyczeć. Super. Zawaliłeś Horan na całej linii. Idę do samochodu i odjeżdżam najszybciej jak tylko mogę. Jestem zdenerwowany i mam w dupie to, że właśnie potrąciłbym jakąś dziewczynę.
Kiedy jestem jakieś 100 metrów od apartamentowca słyszę za sobą dźwięk syren policyjnych.
- Kuźwa! - Krzyczę do lusterka i zjeżdżam na pobocze. Jeszcze mi tego brakowało. Opuszczam przednią szybę i wlepiam wzrok w przednią szybę.
Zaraz przy oknie stoi policjant z niemiłą miną.
- Przekroczyło się prędkość, co? Gdzie się pan tak śpieszy do dziewczyny? - Nie odpowiadam na jego jakże głupie pytanie, tylko wyciągam ze schowka dokumenty i je mu daje. Jestem zdenerwowany, chcę to załatwić szybko. - Widzę, że pan mało rozmowny a ja chcę to załatwić szybko, bo kończy mi się zaraz zmiana. - Prycham pod nosem i czekam co dalej powie. - 6 punktów i 70 funtów. - Pisze coś w tym swoim notesiku i podaje mi mój mandat. To przez ciebie, Nicole - mówię do siebie w myślach. Zamykam okno i odjeżdżam.
Wpadam do mieszkania jak głupi i idę wziąć prysznic. To zawsze stawia na nogi, przynajmniej nie poleciałem do barku po wódkę. To zawsze jakaś poprawa. Jeszcze jakiś czas temu to była moja jedyna droga ucieczki od rzeczywistości. Kiedy robię sobie kolację próbuję jeszcze kilka razy zadzwonić do Delilah, ale ona odrzuca ode mnie połączenia. Zjadam kanapki i idę do swojego pokoju, który zaaranżowałem jako studio.
Siadam przy biurku i dokańczam tekst piosenki, którą zacząłem wczoraj. Kiedyś myślałem, że pisanie piosenek jest łatwiejsze, jednak kiedy ma się "blokadę twórczą" to nic nie zdziałasz.
Kiedy kończę refren jest na serio z siebie dumny. Biorę gitarę do reki i gram przypadkowe akordy, które wydają się pasować do siebie, które spisuję.
Words don’t come easy without a melody
I’m always thinkin’
In terms of do-re-mi
I should be hikin, swimmin, laughin with you
Instead I’m all out of tune
But what you don’t know
You lift me off the ground
Your inspiration
You help me find myself
Just a bassline in half time
You hold down the groove
That’s why I’m countin on you
And if I heard you on the radio
I’d never want to change a single note
It’s what I’m trying to say all along
You’re my favorite song
I’m in a session writing tracks
You got another class to teach
I’m in rehearsal with the band
You’re always one step out of reach
I’m looking for some harmony
With you it comes so naturally
You help me find the right key
And when I hear you on the radio
I never want to change a single note
It’s what I tried to say all along
You’re my favorite song
(my favorite song)
And when I hear you on the radio
I never want to change a single note
It’s what I tried to say all along
You’re my favorite song
You’re my favoirte song
***
Dajesz radę Horan - "podnoszę się sam na duchu" i odkładam gitarę na miejsce. Idąc do sypialni zdzwonię do Delilah, ale ta ma wyłączoną komórkę. Strasznie głupio się czuję i za wszelką cenę muszę to naprawić. Rzucam telefon gdzieś na szafkę nocną i kładę się spać. Długo kręcę się na łóżku, ale w końcu udaje mi się zasnąć.
***
Wychodzę z mieszkania posyłając sztuczny uśmiech recepcjonistce, której chyba się podobam. Normalnie ślini się na mój widok. Niech znajdzie sobie kogoś w swoim wieku. Prycham pod nosem i wciskam guzik, dzięki któremu zjadę na dół do garażu. Wsiadam do samochodu i sprawdzam, która jest godzina. Perfekcyjnie, Delilah zaraz będzie wychodzić ze studia. Tylko, żeby jej matka się nie wygadała. Zadzwoniłem do niej dzisiaj rano, mówiąc, że chcę zabrać jej córkę do kina. I oczywiście zrobić jej niespodziankę. Łatwizna. Zostawiam samochód trochę dalej niż zwykle i wchodzę na podwórko za pomocą PINu, który podała mi Ann.
Otwieram drzwi trochę bardziej skomplikowanym szyfrem i wchodzę do domu.
Idę do pokoju dziewczyny, nie zostawiając po sobie żadnych śladów.
Kiedy jestem już w środku czuję jej słodkie perfumy. Swoją drogą ma bardzo fajnie urządzony pokój.
Jest przytulny. Na ścianie na przeciw okna jest ściana cała w zdjęciach. Pewnie na początku miał to być kolaż, ale z biegiem czasu po prostu dodawała zdjęcia w kółko. Na każdym szeroko się uśmiecha z jakąś dziewczyną, na nie których z chłopakiem.
Nie ukrywam czuję lekkie ukłucie zazdrości, kiedy widzę jak na zdjęciu całuje go w policzek.
A może to tylko znajomy? Tak, Horan. Wmawiaj sobie.
Słyszę, jak ktoś trzaska drzwiami, więc biorę głęboki oddech i czekam, aż tu wejdzie.
***
- O Niall! Ty tu? Coś mi tutaj nie pasowało od początku. - Ann stoi w drzwiach kuchni z kubkiem w dłoni.
- Zmiana planów, dobranoc. - Wychodzę z domu i wyciągam paczkę papierosów. Głupi nałóg.
Idąc do samochodu przypomina mi się co powiedziała Jess, więc postanawiam napisać do Delilah. Śmieszny "zbieg okoliczności". Staję przed samochodem i widzę dziewczynę stojącą w oknie, która mi macha. Po chwili dostaję SMSa od niej. "Mam. Nie pal tych fajek. Dobranoc. D. xoxo"
Dobrze Delilah, dla ciebie rzucę fajki, ale skończę tą paczkę, bo szkoda kasy. Odpisuję jej krótkie "Dobranoc N. xx" i chce jeszcze jej pomachać, ale nie stoi już w oknie.
_______________________
Hej, hej :) I mamy następny rozdział.
Podobał się? Co jakiś czas będziemy mieć perspektywę Niall'a :)
Bardzo proszę o komentarze :)
Piosenka to Joe Jonas ft. Demi Lovato - You're My Favorite Song
- Nialluś! - Krzyczy Nicole, bo chyba tak ma na imię, wychodząc z tylnych drzwi klubu. Podchodzi do mnie i zaczyna całować. Nie, tylko nie przy Delilah.
Nie chciałem, żeby tak się dowiadywała prawdy o mnie. Zamiast odepchnąć ją stoję jak wryty.
- Liam, zawieź mnie do domu, proszę - Słyszę łamiący się głos Delilah. Nie, nie to. Odpycham Nicole, ale ona przyciąga mnie do siebie. Co za dziwka.
Rzucam okiem na Delilah, a ona wsiada do samochodu Liam'a. P
rzynajmniej będzie w domu bezpieczna. Tak, właśnie to tylko mi przyszło do głowy.
Nic innego. Będę miał i tak u niej przesrane wcześniej czy później, ale najpierw rozprawie sie z ta księżniczka.
- Co to do kurwy było?! - Wydzieram się na cały, mam nadzieję parking.
- No przepraszam, myślałam, ze pary się całują na przywitanie. - Zarzuca mi ręce na szyję, które natychmiast strącam. Ona chyba sobie żartuje ze mnie w tej chwili.
- Co!? My nie jesteśmy parą, to że cie pieprzyłem nic nie oznacza. Bawiłem się tobą, zrozum to. - Odwracam się, zaciskając zęby, żeby nic nie powiedzieć. Nie chcę sobie do końca psuć dnia.
- Ona pożałuje! - Krzyczy ta zdzira, ale nie reaguje. Zrób jej coś a pożałujesz - mówię do siebie w myślach i wsiadam bez pożegnania z chłopakami do auta.
Muszę ochłonąć.
Krzycząc, uderzam w kierownicę. Słyszę jak chłopaki podśmiewają się, pewnie ze mnie. Mam to w dupie, sami się pieprzą z każda, nigdy nie byli w związku, oprócz Liam'a. To jego pierwszego strzelił Amor w dupę.
Postaram się jakoś wszystko wytłumaczyć Delilah. Za bardzo ją polubiłem, żeby teraz to tak zostawić. Wydaje się być taka krucha, a ja odwaliłem takie gówno. Jednak trudno jest powiedzieć wszystko o sobie na pierwszym czy drugim spotkaniu.
Biorę głęboki wdech i zapalam silnik. Wyjeżdżam z parkingu i kieruję się do domu Delilah.
Trafia mnie szlag, kiedy stoję w korku.
Włączam radio, żeby zabić trochę czasu, ale to nic nie daje.
Kiedy tylko ruszam znowu włącza się zielone światło. Przeprowadzę się kuźwa do małego miasta. Można sie zastanawiać czemu po prostu do niej nie zadzwonię i nie porozmawiam, ale ja wolę takie rzeczy załatwiać w cztery oczy.
Tak to chociaż mnie posłucha, a nie rozłączy się. Prawda? Nadzieja umiera ostatnia.
Doskonale pamiętam, gdzie mieszka Delilah.
Normalnie to bym miał w dupie gdzie mieszka jakaś laska, ale nie ona.
Zostawiam samochód po drugiej stronie ulicy i idę w stronę po ścieżce do jej domu.
Prawdę mówiąc boję się trochę czy nie wywali mnie. Tak. Niall Horan się boi.
Swoją droga dziękuję, że furtka była otwarta. Inaczej bym musiał przez płot przechodzić a jakby zobaczyli to sąsiedzi to bym skończył na policji z zarzutem włamania się.
Dzwonię dzwonkiem i po chwili wyłania się zza drzwi Delilah.
***
- Jak się kogoś lubi to się mówi mu to i owo, prawda? - Marszczę brwi, bo nie wiem o co jej chodzi. - Jak mam zrozumieć zdanie Liam'a "on nie zawsze taki był"? - Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. W tej chwili mam ochotę zabić Liam'a, - No właśnie. - Delilah się odwraca a ja łapie ją za ramie, jednak szybo ściągam rękę, bo dziewczyna mnie odrzuca.
Kiedy zamykają się drzwi mam ochotę krzyczeć. Super. Zawaliłeś Horan na całej linii. Idę do samochodu i odjeżdżam najszybciej jak tylko mogę. Jestem zdenerwowany i mam w dupie to, że właśnie potrąciłbym jakąś dziewczynę.
Kiedy jestem jakieś 100 metrów od apartamentowca słyszę za sobą dźwięk syren policyjnych.
- Kuźwa! - Krzyczę do lusterka i zjeżdżam na pobocze. Jeszcze mi tego brakowało. Opuszczam przednią szybę i wlepiam wzrok w przednią szybę.
Zaraz przy oknie stoi policjant z niemiłą miną.
- Przekroczyło się prędkość, co? Gdzie się pan tak śpieszy do dziewczyny? - Nie odpowiadam na jego jakże głupie pytanie, tylko wyciągam ze schowka dokumenty i je mu daje. Jestem zdenerwowany, chcę to załatwić szybko. - Widzę, że pan mało rozmowny a ja chcę to załatwić szybko, bo kończy mi się zaraz zmiana. - Prycham pod nosem i czekam co dalej powie. - 6 punktów i 70 funtów. - Pisze coś w tym swoim notesiku i podaje mi mój mandat. To przez ciebie, Nicole - mówię do siebie w myślach. Zamykam okno i odjeżdżam.
Wpadam do mieszkania jak głupi i idę wziąć prysznic. To zawsze stawia na nogi, przynajmniej nie poleciałem do barku po wódkę. To zawsze jakaś poprawa. Jeszcze jakiś czas temu to była moja jedyna droga ucieczki od rzeczywistości. Kiedy robię sobie kolację próbuję jeszcze kilka razy zadzwonić do Delilah, ale ona odrzuca ode mnie połączenia. Zjadam kanapki i idę do swojego pokoju, który zaaranżowałem jako studio.
Siadam przy biurku i dokańczam tekst piosenki, którą zacząłem wczoraj. Kiedyś myślałem, że pisanie piosenek jest łatwiejsze, jednak kiedy ma się "blokadę twórczą" to nic nie zdziałasz.
Kiedy kończę refren jest na serio z siebie dumny. Biorę gitarę do reki i gram przypadkowe akordy, które wydają się pasować do siebie, które spisuję.
Words don’t come easy without a melody
I’m always thinkin’
In terms of do-re-mi
I should be hikin, swimmin, laughin with you
Instead I’m all out of tune
But what you don’t know
You lift me off the ground
Your inspiration
You help me find myself
Just a bassline in half time
You hold down the groove
That’s why I’m countin on you
And if I heard you on the radio
I’d never want to change a single note
It’s what I’m trying to say all along
You’re my favorite song
I’m in a session writing tracks
You got another class to teach
I’m in rehearsal with the band
You’re always one step out of reach
I’m looking for some harmony
With you it comes so naturally
You help me find the right key
And when I hear you on the radio
I never want to change a single note
It’s what I tried to say all along
You’re my favorite song
(my favorite song)
And when I hear you on the radio
I never want to change a single note
It’s what I tried to say all along
You’re my favorite song
You’re my favoirte song
***
Dajesz radę Horan - "podnoszę się sam na duchu" i odkładam gitarę na miejsce. Idąc do sypialni zdzwonię do Delilah, ale ta ma wyłączoną komórkę. Strasznie głupio się czuję i za wszelką cenę muszę to naprawić. Rzucam telefon gdzieś na szafkę nocną i kładę się spać. Długo kręcę się na łóżku, ale w końcu udaje mi się zasnąć.
***
Wychodzę z mieszkania posyłając sztuczny uśmiech recepcjonistce, której chyba się podobam. Normalnie ślini się na mój widok. Niech znajdzie sobie kogoś w swoim wieku. Prycham pod nosem i wciskam guzik, dzięki któremu zjadę na dół do garażu. Wsiadam do samochodu i sprawdzam, która jest godzina. Perfekcyjnie, Delilah zaraz będzie wychodzić ze studia. Tylko, żeby jej matka się nie wygadała. Zadzwoniłem do niej dzisiaj rano, mówiąc, że chcę zabrać jej córkę do kina. I oczywiście zrobić jej niespodziankę. Łatwizna. Zostawiam samochód trochę dalej niż zwykle i wchodzę na podwórko za pomocą PINu, który podała mi Ann.
Otwieram drzwi trochę bardziej skomplikowanym szyfrem i wchodzę do domu.
Idę do pokoju dziewczyny, nie zostawiając po sobie żadnych śladów.
Kiedy jestem już w środku czuję jej słodkie perfumy. Swoją drogą ma bardzo fajnie urządzony pokój.
Jest przytulny. Na ścianie na przeciw okna jest ściana cała w zdjęciach. Pewnie na początku miał to być kolaż, ale z biegiem czasu po prostu dodawała zdjęcia w kółko. Na każdym szeroko się uśmiecha z jakąś dziewczyną, na nie których z chłopakiem.
Nie ukrywam czuję lekkie ukłucie zazdrości, kiedy widzę jak na zdjęciu całuje go w policzek.
A może to tylko znajomy? Tak, Horan. Wmawiaj sobie.
Słyszę, jak ktoś trzaska drzwiami, więc biorę głęboki oddech i czekam, aż tu wejdzie.
***
- O Niall! Ty tu? Coś mi tutaj nie pasowało od początku. - Ann stoi w drzwiach kuchni z kubkiem w dłoni.
- Zmiana planów, dobranoc. - Wychodzę z domu i wyciągam paczkę papierosów. Głupi nałóg.
Idąc do samochodu przypomina mi się co powiedziała Jess, więc postanawiam napisać do Delilah. Śmieszny "zbieg okoliczności". Staję przed samochodem i widzę dziewczynę stojącą w oknie, która mi macha. Po chwili dostaję SMSa od niej. "Mam. Nie pal tych fajek. Dobranoc. D. xoxo"
Dobrze Delilah, dla ciebie rzucę fajki, ale skończę tą paczkę, bo szkoda kasy. Odpisuję jej krótkie "Dobranoc N. xx" i chce jeszcze jej pomachać, ale nie stoi już w oknie.
_______________________
Hej, hej :) I mamy następny rozdział.
Podobał się? Co jakiś czas będziemy mieć perspektywę Niall'a :)
Bardzo proszę o komentarze :)
Piosenka to Joe Jonas ft. Demi Lovato - You're My Favorite Song
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Rozdział 8
"Po co, myślałam, że wszystko już sobie wytłumaczyliśmy". - Odpisuję i wrzucam telefon do torebki. Nie mam ochoty psuć sobie dnia. Odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu. Moja mama już pojechała. Po kilku minutach stoję w korku, bo przecież bez tego nie da się przeżyć dnia.
Włączam radio i podśpiewuję sobie pod nosem. Znaczy przez chwilę pod nosem, później to się drę. Trzeba jakoś zabić nudę.
Kobieta, stojąca na sąsiednim pasie dziwnie się na mnie patrzy, ale tylko macham do niej i jadę dalej, bo świeci się zielone światło.
Czyli jednak można zapomnieć o Bożym świecie.
Po drodze postanawiam, że pójdę do Jess i pójdziemy do kina. Tak, to jest dobry pomysł.
Wjeżdżam do garażu jakoś 20 minut później i idę korytarzem do domu
Samochodu mojej mamy nie było w garażu, więc nie drę się na cały dom, że już jestem.
Ściągam buty, które zostawiam centralnie przed schodami i idę do pokoju.
Kiedy otwieram drzwi o mało nie dostaję zawału.
- Co ty tu do cholery robisz?!- Krzyczę rzucając torebkę w kąt.
- Nie odpisałaś na SMS. - Mówi spokojnie, jakby to nie było nic, że włamał mi się do pokoju.
- Zadzwonię po policję jeśli stąd nie wyjdziesz. - Wskazuję na drzwi. - Nie żartuję, Niall.
- Daj spokój, wiem, że tego nie zrobisz.Okien się nie powinno zostawiać otwartych, kiedy nikogo nie ma w domu. - Zaczynam się śmiać z jego głupoty. Doprowadza mnie do szału. Mogłam nie iść na te pieprzone przyjęcie. - Daj mi wytłumaczyć, dobrze? - Wstaje i łapie mnie za rękę. Szybko ją odtrącam.
- Mów, ale szybko, mam plany.
- Tak? - Podnosi brew z niedowierzaniem.
- Nie interesuj się i mów. - Chłopak siada na łóżku a ja robię to samo. Kiedy zaczyna mówić patrzę na zdjęcia za nim a nie tak jak by przystało w jego oczy.
- Ta dziewczyna ubzdurała sobie, że ja ją kocham. Można powiedzieć, że prześladuje mnie od czasu, gdy... - Tu się zacina, a ja patrze mu w oczy. Opieram się o ścianę i podciągam kolana do brody.
- Od czasu gdy? - Próbuję być twarda, ale mój głos drży. Z jednej strony głos w głowie mi mówi "ogarnij się Delilah, pogada i pójdzie sobie", ale z drugiej strony mówi "lubisz go, nie spieprz tego, każdy popełnia błędy". Jakbym miała na jednym ramieniu diabełka a na drugim aniołka.
- Od kiedy ją przeleciałem. - Po moim policzku bez żadnych zahamowań płynie łza. Miałaś być twarda, nie pamiętasz? Tylko, szkoda, że to zabolało, ale przynajmniej wiem z kim mam do czynienia.
- A wiesz co jest najśmieszniejsze? Że ostatnio moja mama powiedziała, że Patty cudownie cię wychowała. Śmieszne, nie? - Wbijam wzrok w narzutę na łóżko. - A mnie kiedy miałeś zamiar przelecieć? Kiedy wrócimy z klubu? - Chłopak siada na przeciwko mnie, próbuje mnie dotknąć, ale cofa rękę.
- Nie. - Tu następuje chwila ciszy a ja nadal wpatruje się w to samo miejsce. - Najpierw sprawiłbym, że nie będziesz mogła wytrzymać beze mnie minuty, że się we mnie zakochasz, a później, gdy będziesz gotowa
kochał się z tobą, jak robią to w tych wszystkich filmach o miłości.
Będę przy tobie zawsze, nawet gdy będziesz miała mnie dość. Tylko mi wybacz i daj szanse a pokaże ci, że nie postąpiłaś źle.
- Nie wierzę ci. - Mówię cicho.
- Co? - Podnoszę wzrok i napotykam jego niebieskie oczy.
- Nie wierzę ci. - Powtarzam to zdecydowanie.
- To uwierz, bo jeszcze nigdy nie zależało mi na nikim, tak jak na tobie. - Ściera następną łzę z mojego policzka. Z jednej strony to miłe, ale z drugiej strony nie oszukujmy się, pieprzył się pewnie z połową dziewczyn w Londynie. - Nie mówię, że od razu masz być moją dziewczyną, bo na to za wcześnie, ale chociaż daj mi szanse, proszę. - Głaszcze mnie lekko po policzku.
- A jest jeszcze o czym powinnam wiedzieć? Nie wiem. Należysz do jakiegoś gangu? Masz problemy z prawem? Ćpasz? Masz problem z alkoholem? - Pytam, bo chcę wiedzieć na czym stoję.
- Okradam staruszki na ulicy. - Mówi całkiem poważnie, ale zaraz zaczyna się śmiać, a ja razem z nim.
- Pytałam poważnie. - Lekko biję go w ramie.
- Nie, nic z tych rzeczy. To jak będzie? Wybaczysz mi? - Kiwam głową na zgodę. Jesteś zbyt łatwa Delilah. Niall nachyla się do mnie, ale drzwi się otwierają i rezygnuje. Zza drzwi wyłania się moja przyjaciółka Jess.
- Ooo Del, twoja mama mówiła, że jesteś sama. - Dziewczyna robi zażenowaną minę.
- A tam, wchodź. - Wstaję, by się przywitać, Niall też. Przytulam przyjaciółkę i odwracam się do chłopaka.
- Niall to jest moja przyjaciółka Jess, Jess to Niall mój... kolega. - Podają sobie ręce i siadamy na łóżko z Jess. Chłopak siada na krześle koło biurka.
- Delilah mówiła o tobie. - Zaczynam się śmiać, ciekawa jestem co teraz wymyśli, więc pozwalam jej mówić dalej.
- Tak?
- Tak, mówiła, że jesteś przystojny i, że bardzo jej się podobasz i, że... Ale tego nie mogę powiedzieć, bo mnie udusi.
- Ale bredzisz. - Wtrącam. - Nic takiego ci nie mówiłam. - Śmieje się.
- Niall, nie słuchaj jej ona zawsze gada głupoty.
- To zauważyłem. - Auć. - I co jeszcze mówiła? - Przyjaciółka patrzy na mnie a ja na nią. Wzruszam ramionami.
- Powiem ci na ucho. - Podchodzi do Niall'a i coś mu szepcze.
- O dziękuje, Delilah. - Chłopak po swoich słowach zaczyna się śmiać. Przewracam oczami. Jess wraca na miejsce a Horan sprawdza godzinę na zegarku.
- Ja już muszę iść. - Wstaje i wychodzi. Idę za nim, zamykając drzwi do mojego pokoju.
- Czekaj chwilę. - Łapię go za rękę i przyciągam do siebie. Odważnie Delilah. - Przepraszam. - Nie zastanawiając się całuję go. Nie chcę się więcej na niego złościć. Jednak wiem, że namiesza mi w życiu.
- Takie przeprosiny mogę przyjąć. - Biję go lekko w ramię i patrzę jak schodzi po schodach. Słyszę głos mojej mamy. Nic dziwnego, jest zaskoczona, że on tu był. Wracam do swojego pokoju i widzę przyjaciółkę siedzącą przy moim komputerze.
- Wypad on niego. - Rzucam w nią poduszką.
- Od kogo? Nialla czy laptopa?
- Niall'a. - Mówię po cichu.
- Co tam marudzisz?
- Nic, nic. Ogarniaj dalej go na Facebook'u. - Zawsze to robi, gdy poznaję ją z jakimś kolesiem. - A tak w ogóle co mu powiedziałaś?
- Że dobrze całuje. - Mówi to do mnie bez żadnych zahamowań.
- Skąd ty wiesz, że się całowałam z nim?
- Aaaa! Całowałaś się z nim! - Chcę iść do niej i palnąć w ten jej łeb, ale dostaję SMS. Masz durna szczęście.
Podnoszę torebkę z podłogi i wyrzucam jej zawartość na łóżko. Przecież tak jest łatwiej znaleźć cokolwiek.
Biorę telefon do ręki i odblokowuję. Na wyświetlaczu widnieje imię "Niall" otwieram dziwnie szybko wiadomość. "Masz rację, świetnie całuję. N. xoxo"
Idę do okna i widzę go, stojącego przy samochodzie z papierosem między palcami.
Śmieje się. On. Ze mnie. Super. Kiwam przecząco głową, ale mam uśmiech na ustach. Biorę telefon do ręki i odpisuję
"Mam. Nie pal tych fajek. Dobranoc. D. xoxo" Rzucam telefon na łóżko i podchodzę do Jess i zabieram jej laptopa.
- Obejrzyjmy coś. - Siadam na łóżku i włączam " If I stay".
__________
Cześć Wam. Bardzo dziękuję, że komentujecie i, że ktoś to w ogóle czyta :)
Tak jak zwykle pisze komentarze :)
Macie już ferie czy dopiero zaczniecie? :D
Włączam radio i podśpiewuję sobie pod nosem. Znaczy przez chwilę pod nosem, później to się drę. Trzeba jakoś zabić nudę.
Kobieta, stojąca na sąsiednim pasie dziwnie się na mnie patrzy, ale tylko macham do niej i jadę dalej, bo świeci się zielone światło.
Czyli jednak można zapomnieć o Bożym świecie.
Po drodze postanawiam, że pójdę do Jess i pójdziemy do kina. Tak, to jest dobry pomysł.
Wjeżdżam do garażu jakoś 20 minut później i idę korytarzem do domu
Samochodu mojej mamy nie było w garażu, więc nie drę się na cały dom, że już jestem.
Ściągam buty, które zostawiam centralnie przed schodami i idę do pokoju.
Kiedy otwieram drzwi o mało nie dostaję zawału.
- Co ty tu do cholery robisz?!- Krzyczę rzucając torebkę w kąt.
- Nie odpisałaś na SMS. - Mówi spokojnie, jakby to nie było nic, że włamał mi się do pokoju.
- Zadzwonię po policję jeśli stąd nie wyjdziesz. - Wskazuję na drzwi. - Nie żartuję, Niall.
- Daj spokój, wiem, że tego nie zrobisz.Okien się nie powinno zostawiać otwartych, kiedy nikogo nie ma w domu. - Zaczynam się śmiać z jego głupoty. Doprowadza mnie do szału. Mogłam nie iść na te pieprzone przyjęcie. - Daj mi wytłumaczyć, dobrze? - Wstaje i łapie mnie za rękę. Szybko ją odtrącam.
- Mów, ale szybko, mam plany.
- Tak? - Podnosi brew z niedowierzaniem.
- Nie interesuj się i mów. - Chłopak siada na łóżku a ja robię to samo. Kiedy zaczyna mówić patrzę na zdjęcia za nim a nie tak jak by przystało w jego oczy.
- Ta dziewczyna ubzdurała sobie, że ja ją kocham. Można powiedzieć, że prześladuje mnie od czasu, gdy... - Tu się zacina, a ja patrze mu w oczy. Opieram się o ścianę i podciągam kolana do brody.
- Od czasu gdy? - Próbuję być twarda, ale mój głos drży. Z jednej strony głos w głowie mi mówi "ogarnij się Delilah, pogada i pójdzie sobie", ale z drugiej strony mówi "lubisz go, nie spieprz tego, każdy popełnia błędy". Jakbym miała na jednym ramieniu diabełka a na drugim aniołka.
- Od kiedy ją przeleciałem. - Po moim policzku bez żadnych zahamowań płynie łza. Miałaś być twarda, nie pamiętasz? Tylko, szkoda, że to zabolało, ale przynajmniej wiem z kim mam do czynienia.
- A wiesz co jest najśmieszniejsze? Że ostatnio moja mama powiedziała, że Patty cudownie cię wychowała. Śmieszne, nie? - Wbijam wzrok w narzutę na łóżko. - A mnie kiedy miałeś zamiar przelecieć? Kiedy wrócimy z klubu? - Chłopak siada na przeciwko mnie, próbuje mnie dotknąć, ale cofa rękę.
- Nie. - Tu następuje chwila ciszy a ja nadal wpatruje się w to samo miejsce. - Najpierw sprawiłbym, że nie będziesz mogła wytrzymać beze mnie minuty, że się we mnie zakochasz, a później, gdy będziesz gotowa
kochał się z tobą, jak robią to w tych wszystkich filmach o miłości.
Będę przy tobie zawsze, nawet gdy będziesz miała mnie dość. Tylko mi wybacz i daj szanse a pokaże ci, że nie postąpiłaś źle.
- Nie wierzę ci. - Mówię cicho.
- Co? - Podnoszę wzrok i napotykam jego niebieskie oczy.
- Nie wierzę ci. - Powtarzam to zdecydowanie.
- To uwierz, bo jeszcze nigdy nie zależało mi na nikim, tak jak na tobie. - Ściera następną łzę z mojego policzka. Z jednej strony to miłe, ale z drugiej strony nie oszukujmy się, pieprzył się pewnie z połową dziewczyn w Londynie. - Nie mówię, że od razu masz być moją dziewczyną, bo na to za wcześnie, ale chociaż daj mi szanse, proszę. - Głaszcze mnie lekko po policzku.
- A jest jeszcze o czym powinnam wiedzieć? Nie wiem. Należysz do jakiegoś gangu? Masz problemy z prawem? Ćpasz? Masz problem z alkoholem? - Pytam, bo chcę wiedzieć na czym stoję.
- Okradam staruszki na ulicy. - Mówi całkiem poważnie, ale zaraz zaczyna się śmiać, a ja razem z nim.
- Pytałam poważnie. - Lekko biję go w ramie.
- Nie, nic z tych rzeczy. To jak będzie? Wybaczysz mi? - Kiwam głową na zgodę. Jesteś zbyt łatwa Delilah. Niall nachyla się do mnie, ale drzwi się otwierają i rezygnuje. Zza drzwi wyłania się moja przyjaciółka Jess.
- Ooo Del, twoja mama mówiła, że jesteś sama. - Dziewczyna robi zażenowaną minę.
- A tam, wchodź. - Wstaję, by się przywitać, Niall też. Przytulam przyjaciółkę i odwracam się do chłopaka.
- Niall to jest moja przyjaciółka Jess, Jess to Niall mój... kolega. - Podają sobie ręce i siadamy na łóżko z Jess. Chłopak siada na krześle koło biurka.
- Delilah mówiła o tobie. - Zaczynam się śmiać, ciekawa jestem co teraz wymyśli, więc pozwalam jej mówić dalej.
- Tak?
- Tak, mówiła, że jesteś przystojny i, że bardzo jej się podobasz i, że... Ale tego nie mogę powiedzieć, bo mnie udusi.
- Ale bredzisz. - Wtrącam. - Nic takiego ci nie mówiłam. - Śmieje się.
- Niall, nie słuchaj jej ona zawsze gada głupoty.
- To zauważyłem. - Auć. - I co jeszcze mówiła? - Przyjaciółka patrzy na mnie a ja na nią. Wzruszam ramionami.
- Powiem ci na ucho. - Podchodzi do Niall'a i coś mu szepcze.
- O dziękuje, Delilah. - Chłopak po swoich słowach zaczyna się śmiać. Przewracam oczami. Jess wraca na miejsce a Horan sprawdza godzinę na zegarku.
- Ja już muszę iść. - Wstaje i wychodzi. Idę za nim, zamykając drzwi do mojego pokoju.
- Czekaj chwilę. - Łapię go za rękę i przyciągam do siebie. Odważnie Delilah. - Przepraszam. - Nie zastanawiając się całuję go. Nie chcę się więcej na niego złościć. Jednak wiem, że namiesza mi w życiu.
- Takie przeprosiny mogę przyjąć. - Biję go lekko w ramię i patrzę jak schodzi po schodach. Słyszę głos mojej mamy. Nic dziwnego, jest zaskoczona, że on tu był. Wracam do swojego pokoju i widzę przyjaciółkę siedzącą przy moim komputerze.
- Wypad on niego. - Rzucam w nią poduszką.
- Od kogo? Nialla czy laptopa?
- Niall'a. - Mówię po cichu.
- Co tam marudzisz?
- Nic, nic. Ogarniaj dalej go na Facebook'u. - Zawsze to robi, gdy poznaję ją z jakimś kolesiem. - A tak w ogóle co mu powiedziałaś?
- Że dobrze całuje. - Mówi to do mnie bez żadnych zahamowań.
- Skąd ty wiesz, że się całowałam z nim?
- Aaaa! Całowałaś się z nim! - Chcę iść do niej i palnąć w ten jej łeb, ale dostaję SMS. Masz durna szczęście.
Podnoszę torebkę z podłogi i wyrzucam jej zawartość na łóżko. Przecież tak jest łatwiej znaleźć cokolwiek.
Biorę telefon do ręki i odblokowuję. Na wyświetlaczu widnieje imię "Niall" otwieram dziwnie szybko wiadomość. "Masz rację, świetnie całuję. N. xoxo"
Idę do okna i widzę go, stojącego przy samochodzie z papierosem między palcami.
Śmieje się. On. Ze mnie. Super. Kiwam przecząco głową, ale mam uśmiech na ustach. Biorę telefon do ręki i odpisuję
"Mam. Nie pal tych fajek. Dobranoc. D. xoxo" Rzucam telefon na łóżko i podchodzę do Jess i zabieram jej laptopa.
- Obejrzyjmy coś. - Siadam na łóżku i włączam " If I stay".
__________
Cześć Wam. Bardzo dziękuję, że komentujecie i, że ktoś to w ogóle czyta :)
Tak jak zwykle pisze komentarze :)
Macie już ferie czy dopiero zaczniecie? :D
piątek, 16 stycznia 2015
Rozdział 7
- Liam, mógłbyś zawieźć mnie do domu? - Odwracam wzrok od Niall'a i jego jego koleżanki. - Proszę.
- Dobrze, chodź. - Wskazuje głową samochód, który stoi kilka metrów dalej. Kiedy strasznie trzęsą mi się nogi. Tak niestety mam, kiedy się denerwuję. Ogarnij się Delilah - rozbrzmiewa głos w mojej głowie. - Na jakiej ulicy mieszkasz? - Pyta, kiedy wsiadamy do samochodu. Mówię mu swój adres, który chłopak wpisuje w nawigację i wyjeżdżamy z parkingu. Wpatruję się w ludzi za oknem. W kieszeni czuję wibracje swojego telefonu, nawet nie wyciągając wiem kto dzwoni. A z resztą nie obchodzi mnie, to jego życie. Za oknem jest już ciemno, marzę tylko, by położyć się w ciepłym łóżku i iść spać.
- On nie zawsze taki był. - Słyszę, kiedy Liam parkuje pod moim domem.
- Miło z twojej strony, że chcesz bronić przyjaciela, ale mnie to nie obchodzi i jak go spotkasz powiedz mu, że nie chcę go widzieć. - Łapię za klamkę, bo chcę już wychodzić, ale czuję na swoim ramieniu dłoń chłopaka. - Co?
- Ale między nami ok? - kiwam głową na tak, przecież on mi nic nie zrobił. - To super. Może daj mi swój numer telefonu co? Może dam ci znać jak Horan zmądrzeje.
- Może wtedy to nie, ale w innej sprawie spoko. - Dyktuję mu cyferki i wychodzę z auta. Macham mu jeszcze i idę do drzwi. Dzwonię dzwonkiem kilka razy, ale nikt mi nie otwiera. Pewnie mama gdzieś wyszła i jak zwykle zapomniała mnie poinformować. Wyciągam klucze z kieszeni i otwieram zamek. Kiedy wchodzę do domu czuję cudowny zapach lasagne. Dzięki mamo. Wyciągam telefon, żeby zadzwonić do mamy, gdzie ona jest, a na mojej buzi maluje się zdziwienie. Tą osobą, która dzwoniła nie był Niall tylko moja mama. Wciskam klawisz oddzwoń i siadam na schodku schodów. Po chwili odzywa się głos mojej rodzicielki po drugiej stronie.
- Cześć skarbie, czemu nie odebrałaś?
- Nie słyszałam. - Kłamię, bo przecież nie powiem jej nic. - Gdzie jesteś?
- Musiałam przyjechać do pracy, podpisać dokumenty. Masz obiad w piekarniku.
- Dobrze, o której będziesz? - Wstaję i idę do kuchni, bo jak najszybciej chcę się znaleźć w kuchni, jestem strasznie głodna.
- Za godzinę, muszę jeszcze pogadać z kilkoma osobami co to twojego nagrania. Aaa i jeszcze twój tekst zostanie wykorzystany, 3 nasze gwiazdki się o niego kłócą, ale ostateczny głos należy do ciebie, córciu. - Otwieram piec i wyciągam naczynie z potrawą.
- To świetnie. - Nie udaję zaskoczonej, bo już byłam w takiej sytuacji. Najwyżej którejś osobie napiszę inną piosenkę, jak tak bardzo będzie chciała. - Kończę, bo moje kiszki marsza grają.
- Dobrze, ale ostatnie pytanie. Jak było z Niall'em? - W jej głosie można usłyszeć odrobinę ekscytacji.
- Wspaniale. - Po części nie kłamię, bez jednego epizodu byłoby super.
- To się cieszę, Patty go cudownie wychowała. - Mruczę ciche "yhy" pod nosem i kończę rozmowę.
Zajmuję się w końcu jedzeniem. Zawsze uwielbiałam jeść i nigdy nie odmawiam. Byle nie z rana, to jest najgorsze. Mam cichą nadzieję, że będę mogła zjeść spokojnie, ale to się nie wydarza. Słyszę dzwonek do drzwi. Może to Jess przyszła - myślę. Często przychodzi bez zapowiedzi. Otwieram drzwi, ale za nimi stoi inna osoba.
- Nie za późno na odwiedziny? - Trzymam kurczowo drzwi, chcę to szybko zakończyć, nie mam ochoty na kłótnie.
- Oj Delilah. Wpuścisz mnie? - Nic nie mówię, nawet nie przesuwam się. Mam nadzieję, że to zrozumie.
- Czemu poszłaś? - Oh Niall, jaki ty jesteś głupiutki. - Jeśli chodzi o ta dziewczynę to ja nawet jej nie znam. Widziałem ją może ze dwa razy w klubie. - Postanawiam wyjść na zewnątrz. Łatwiej będzie tak, niż przez drzwi. Zamykam je i opieram się o nie.
- Po co się tłumaczysz? - Mówię spokojnie. Prawdę mówiąc nie bardzo mnie to obchodzi. On jest tylko kolegą. - To twoje życie, baw się kim chcesz, ale nie mną, okej? - Jego pięści się zaciskają. Pewnie go tym rozwścieczyłam, ale trudno.
- Ale ja nie chcę się tobą bawić. Na serio cię polubiłem. - Twój problem.
- Jak się kogoś lubi, to mówi mu się to i owo, prawda? - Marszczy brwi. - Jak mam rozumieć zdanie Liam'a "on nie zawsze taki był"? - Chłopak zbiera się, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie nic nie wychodzi z jego ust. - No właśnie. - Odwracam się i otwieram drzwi. Czuję rękę Niall;a na moim ramieniu, ale rzucam krótkie "zostaw mnie" i zamykam za sobą drzwi.
(następny dzień, popołudnie)
- Delilah, gdzie ty dziecko jesteś? - Głos mojej mamy, nie jest słodziutki, słychać, że jest wkurzona.
- Już zamykam samochód. Koleżanka się spóźniła do pracy. - Kończę rozmowę i wrzucam telefon, razem z kluczykami do torebki.
Wpadam jak burza do recepcji wytwórni SICO MUSIC.
- Delilah Carter. - Podaję swoje nazwisko, za co dostaję plakietkę, dzięki której będę mogła swobodnie po budynku i idę do windy. Na 6 piętrze szukam pokoju numer 619, gdzie widzę swoją mamę i ekipę.
- No dziecko, Olly Murs już dawno skończył, powinnaś zacząć od razu po nim.
- To nie przeze mnie. - Rzucam torebkę i kurtkę na kanapę.
- Dobra, właź. - Wchodzę do pomieszczenia i zakładam słuchawki na uszy.
Tekst mojej piosenki już leży na pulpicie.
- Włączcie mi jeszcze raz samą muzykę, proszę. - Mówię, bo nie pamiętam szczerze mówiąc do końca melodii. W głośnikach rozbrzmiewa muzyka, która skomponowałam z kilkoma innymi osobami 3 tygodnie temu.
Strasznie mi się ona podoba. Kiedy kończy się robię sobie krótką rozśpiewkę, którą nauczyła mnie moja nauczycielka śpiewu, kiedy miałam jakieś 6 lat. Tak długo będę ją robić jak tylko będę mogła.
Kiedy kończę daję znać mężczyźnie, który siedzi za szybą, że jestem już gotowa. W moich słuchawkach słyszę już tylko muzykę. Zaczynam śpiewać piosenkę, której próby robiłam już setki razy, ale nigdy nie byłam gotowa, żeby ją nagrać. Ale kiedy masz już załatwione w studiu miejsce nie ma odwrotu, bo mama-prezes cię udusi.
You’re the light, you’re the night
You’re the colour of my blood
You’re the cure, you’re the pain
You’re the only thing I want to touch
Never knew that it could mean so much, so much
You’re the fear, I don’t care
Cause I’ve never been so high
Follow me, through the dark
Let me take you past our satellites
You can see the world you brought to life, to life
(Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś kolorem mojej krwi
Jesteś lekiem, jesteś bólem
Jesteś jedyną rzeczą, której chcę dotykać
Nigdy nie wiedziałam, że to może oznaczać tak wiele, tak wiele
Jesteś strachem, mnie to nie obchodzi,
bo ja nigdy nie byłam tak wysoko.
Idź za mną w ciemność,
Pozwól mi zabrać cię do przeszłości naszego połączenia się
Możesz zobaczyć świat, który powołałeś do życia, do życia.)So love me like you do
La-la-love my like you do
Love me like like you do
La-la-love me like you do
Touch me like you do
Ta-ta-touch me like you do
What are you waiting for?
(Więc kochaj mnie jak potrafisz, kochaj mnie jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Dotknij mnie, jak to robisz, dotknij mnie, jak to robisz...)
Fading in, fading out
On the edge of paradise
Every inch, of your skin
Is a holy grail I’ve got to find
Only you can set my heart on fire, on fire
I’ll let you set the pace
Cause I’m not thinking straight
My heads spinning around
I can’t see clear no more
(Blaknięcie, wygaszanie
Na skraju raju
Każdy centymetr twojej skóry jest Świętym Graalem którego muszę odnaleźć
Tylko Ty sprawiasz że moje serce płonie, płonie
Pozwolę Ci ustalić tempo
bo nie myślę prosto (jasno)
Moja głowa kręci się dookoła, nie widzę jasno, nigdy więcej
Na co czekasz?)
What are you waiting for?
Love me like you do
La-la-love my like you do
Love me like like you do
La-la-love me like you do
Touch me like you do
Ta-ta-touch me like you do
What are you waiting for?
(Kochaj mnie jak potrafisz, kochaj mnie jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Dotknij mnie, jak to robisz, dotknij mnie, jak to robisz
Na co czekasz?)
Po 5 godzinach nagrań, wreszcie wychodzę z wytwórni. Mimo, że jest to przyjemne, jest też strasznie męczące.
- Jedziesz od razu do domu? - Pytam mamy, szukając kluczyków, ona z resztą też szuka swoich.
- Nie, zrobię jeszcze jakieś małe zakupy. Będę za jakieś 1,5 godziny. - Otwieram drzwi do samochodu, ale moja mama mnie zatrzymuje. - Swoją drogą jaką piosenkę dasz na podanie na uczelnię w Nowym Jorku? Tutaj w Londynie już znają twoje możliwości.. - Tak, tak moja mama nie przyjmuje do informacji, że chcę studiować w Londynie, jej zadaniem się tutaj zmarnuję.
- Zobaczę jeszcze, z tego co wiem mam jeszcze 4 miesiące na zdecydowanie się. Pa. - Wsiadam do samochodu i wpatruje się w płytkę, którą przed chwilą dostałam. Postanawiam ją włączyć. Po chwili w głośnikach słyszę SWOJĄ piosenkę. Jest to niesamowite uczucie. Podśpiewuję sobie ją. Kiedy utwór się kończy dostaję SMSa "Spotkajmy się jutro w kawiarni koło domu mojej mamy, proszę. N. xx"
__________
Dziękuję za komentarze :)
Piosenka wykorzystana w rozdziale to Ellie Goulding - Love me like you do
- Dobrze, chodź. - Wskazuje głową samochód, który stoi kilka metrów dalej. Kiedy strasznie trzęsą mi się nogi. Tak niestety mam, kiedy się denerwuję. Ogarnij się Delilah - rozbrzmiewa głos w mojej głowie. - Na jakiej ulicy mieszkasz? - Pyta, kiedy wsiadamy do samochodu. Mówię mu swój adres, który chłopak wpisuje w nawigację i wyjeżdżamy z parkingu. Wpatruję się w ludzi za oknem. W kieszeni czuję wibracje swojego telefonu, nawet nie wyciągając wiem kto dzwoni. A z resztą nie obchodzi mnie, to jego życie. Za oknem jest już ciemno, marzę tylko, by położyć się w ciepłym łóżku i iść spać.
- On nie zawsze taki był. - Słyszę, kiedy Liam parkuje pod moim domem.
- Miło z twojej strony, że chcesz bronić przyjaciela, ale mnie to nie obchodzi i jak go spotkasz powiedz mu, że nie chcę go widzieć. - Łapię za klamkę, bo chcę już wychodzić, ale czuję na swoim ramieniu dłoń chłopaka. - Co?
- Ale między nami ok? - kiwam głową na tak, przecież on mi nic nie zrobił. - To super. Może daj mi swój numer telefonu co? Może dam ci znać jak Horan zmądrzeje.
- Może wtedy to nie, ale w innej sprawie spoko. - Dyktuję mu cyferki i wychodzę z auta. Macham mu jeszcze i idę do drzwi. Dzwonię dzwonkiem kilka razy, ale nikt mi nie otwiera. Pewnie mama gdzieś wyszła i jak zwykle zapomniała mnie poinformować. Wyciągam klucze z kieszeni i otwieram zamek. Kiedy wchodzę do domu czuję cudowny zapach lasagne. Dzięki mamo. Wyciągam telefon, żeby zadzwonić do mamy, gdzie ona jest, a na mojej buzi maluje się zdziwienie. Tą osobą, która dzwoniła nie był Niall tylko moja mama. Wciskam klawisz oddzwoń i siadam na schodku schodów. Po chwili odzywa się głos mojej rodzicielki po drugiej stronie.
- Cześć skarbie, czemu nie odebrałaś?
- Nie słyszałam. - Kłamię, bo przecież nie powiem jej nic. - Gdzie jesteś?
- Musiałam przyjechać do pracy, podpisać dokumenty. Masz obiad w piekarniku.
- Dobrze, o której będziesz? - Wstaję i idę do kuchni, bo jak najszybciej chcę się znaleźć w kuchni, jestem strasznie głodna.
- Za godzinę, muszę jeszcze pogadać z kilkoma osobami co to twojego nagrania. Aaa i jeszcze twój tekst zostanie wykorzystany, 3 nasze gwiazdki się o niego kłócą, ale ostateczny głos należy do ciebie, córciu. - Otwieram piec i wyciągam naczynie z potrawą.
- To świetnie. - Nie udaję zaskoczonej, bo już byłam w takiej sytuacji. Najwyżej którejś osobie napiszę inną piosenkę, jak tak bardzo będzie chciała. - Kończę, bo moje kiszki marsza grają.
- Dobrze, ale ostatnie pytanie. Jak było z Niall'em? - W jej głosie można usłyszeć odrobinę ekscytacji.
- Wspaniale. - Po części nie kłamię, bez jednego epizodu byłoby super.
- To się cieszę, Patty go cudownie wychowała. - Mruczę ciche "yhy" pod nosem i kończę rozmowę.
Zajmuję się w końcu jedzeniem. Zawsze uwielbiałam jeść i nigdy nie odmawiam. Byle nie z rana, to jest najgorsze. Mam cichą nadzieję, że będę mogła zjeść spokojnie, ale to się nie wydarza. Słyszę dzwonek do drzwi. Może to Jess przyszła - myślę. Często przychodzi bez zapowiedzi. Otwieram drzwi, ale za nimi stoi inna osoba.
- Nie za późno na odwiedziny? - Trzymam kurczowo drzwi, chcę to szybko zakończyć, nie mam ochoty na kłótnie.
- Oj Delilah. Wpuścisz mnie? - Nic nie mówię, nawet nie przesuwam się. Mam nadzieję, że to zrozumie.
- Czemu poszłaś? - Oh Niall, jaki ty jesteś głupiutki. - Jeśli chodzi o ta dziewczynę to ja nawet jej nie znam. Widziałem ją może ze dwa razy w klubie. - Postanawiam wyjść na zewnątrz. Łatwiej będzie tak, niż przez drzwi. Zamykam je i opieram się o nie.
- Po co się tłumaczysz? - Mówię spokojnie. Prawdę mówiąc nie bardzo mnie to obchodzi. On jest tylko kolegą. - To twoje życie, baw się kim chcesz, ale nie mną, okej? - Jego pięści się zaciskają. Pewnie go tym rozwścieczyłam, ale trudno.
- Ale ja nie chcę się tobą bawić. Na serio cię polubiłem. - Twój problem.
- Jak się kogoś lubi, to mówi mu się to i owo, prawda? - Marszczy brwi. - Jak mam rozumieć zdanie Liam'a "on nie zawsze taki był"? - Chłopak zbiera się, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie nic nie wychodzi z jego ust. - No właśnie. - Odwracam się i otwieram drzwi. Czuję rękę Niall;a na moim ramieniu, ale rzucam krótkie "zostaw mnie" i zamykam za sobą drzwi.
***
(następny dzień, popołudnie)
- Delilah, gdzie ty dziecko jesteś? - Głos mojej mamy, nie jest słodziutki, słychać, że jest wkurzona.
- Już zamykam samochód. Koleżanka się spóźniła do pracy. - Kończę rozmowę i wrzucam telefon, razem z kluczykami do torebki.
Wpadam jak burza do recepcji wytwórni SICO MUSIC.
- Delilah Carter. - Podaję swoje nazwisko, za co dostaję plakietkę, dzięki której będę mogła swobodnie po budynku i idę do windy. Na 6 piętrze szukam pokoju numer 619, gdzie widzę swoją mamę i ekipę.
- No dziecko, Olly Murs już dawno skończył, powinnaś zacząć od razu po nim.
- To nie przeze mnie. - Rzucam torebkę i kurtkę na kanapę.
- Dobra, właź. - Wchodzę do pomieszczenia i zakładam słuchawki na uszy.
Tekst mojej piosenki już leży na pulpicie.
- Włączcie mi jeszcze raz samą muzykę, proszę. - Mówię, bo nie pamiętam szczerze mówiąc do końca melodii. W głośnikach rozbrzmiewa muzyka, która skomponowałam z kilkoma innymi osobami 3 tygodnie temu.
Strasznie mi się ona podoba. Kiedy kończy się robię sobie krótką rozśpiewkę, którą nauczyła mnie moja nauczycielka śpiewu, kiedy miałam jakieś 6 lat. Tak długo będę ją robić jak tylko będę mogła.
Kiedy kończę daję znać mężczyźnie, który siedzi za szybą, że jestem już gotowa. W moich słuchawkach słyszę już tylko muzykę. Zaczynam śpiewać piosenkę, której próby robiłam już setki razy, ale nigdy nie byłam gotowa, żeby ją nagrać. Ale kiedy masz już załatwione w studiu miejsce nie ma odwrotu, bo mama-prezes cię udusi.
You’re the light, you’re the night
You’re the colour of my blood
You’re the cure, you’re the pain
You’re the only thing I want to touch
Never knew that it could mean so much, so much
You’re the fear, I don’t care
Cause I’ve never been so high
Follow me, through the dark
Let me take you past our satellites
You can see the world you brought to life, to life
(Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś kolorem mojej krwi
Jesteś lekiem, jesteś bólem
Jesteś jedyną rzeczą, której chcę dotykać
Nigdy nie wiedziałam, że to może oznaczać tak wiele, tak wiele
Jesteś strachem, mnie to nie obchodzi,
bo ja nigdy nie byłam tak wysoko.
Idź za mną w ciemność,
Pozwól mi zabrać cię do przeszłości naszego połączenia się
Możesz zobaczyć świat, który powołałeś do życia, do życia.)So love me like you do
La-la-love my like you do
Love me like like you do
La-la-love me like you do
Touch me like you do
Ta-ta-touch me like you do
What are you waiting for?
(Więc kochaj mnie jak potrafisz, kochaj mnie jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Dotknij mnie, jak to robisz, dotknij mnie, jak to robisz...)
Fading in, fading out
On the edge of paradise
Every inch, of your skin
Is a holy grail I’ve got to find
Only you can set my heart on fire, on fire
I’ll let you set the pace
Cause I’m not thinking straight
My heads spinning around
I can’t see clear no more
(Blaknięcie, wygaszanie
Na skraju raju
Każdy centymetr twojej skóry jest Świętym Graalem którego muszę odnaleźć
Tylko Ty sprawiasz że moje serce płonie, płonie
Pozwolę Ci ustalić tempo
bo nie myślę prosto (jasno)
Moja głowa kręci się dookoła, nie widzę jasno, nigdy więcej
Na co czekasz?)
What are you waiting for?
Love me like you do
La-la-love my like you do
Love me like like you do
La-la-love me like you do
Touch me like you do
Ta-ta-touch me like you do
What are you waiting for?
(Kochaj mnie jak potrafisz, kochaj mnie jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz
Dotknij mnie, jak to robisz, dotknij mnie, jak to robisz
Na co czekasz?)
Po 5 godzinach nagrań, wreszcie wychodzę z wytwórni. Mimo, że jest to przyjemne, jest też strasznie męczące.
- Jedziesz od razu do domu? - Pytam mamy, szukając kluczyków, ona z resztą też szuka swoich.
- Nie, zrobię jeszcze jakieś małe zakupy. Będę za jakieś 1,5 godziny. - Otwieram drzwi do samochodu, ale moja mama mnie zatrzymuje. - Swoją drogą jaką piosenkę dasz na podanie na uczelnię w Nowym Jorku? Tutaj w Londynie już znają twoje możliwości.. - Tak, tak moja mama nie przyjmuje do informacji, że chcę studiować w Londynie, jej zadaniem się tutaj zmarnuję.
- Zobaczę jeszcze, z tego co wiem mam jeszcze 4 miesiące na zdecydowanie się. Pa. - Wsiadam do samochodu i wpatruje się w płytkę, którą przed chwilą dostałam. Postanawiam ją włączyć. Po chwili w głośnikach słyszę SWOJĄ piosenkę. Jest to niesamowite uczucie. Podśpiewuję sobie ją. Kiedy utwór się kończy dostaję SMSa "Spotkajmy się jutro w kawiarni koło domu mojej mamy, proszę. N. xx"
__________
Dziękuję za komentarze :)
Piosenka wykorzystana w rozdziale to Ellie Goulding - Love me like you do
wtorek, 6 stycznia 2015
Rozdział 6
- Niall, czemu mnie dzisiaj zaprosiłeś? - Pytam, kiedy ten szuka coś w szafce i uderza głową o nią. Musiało boleć. Ledwo powstrzymuję się, by nie wybuchnąć śmiechem. Chłopak staje przede mną i pociera dłonią obolałe miejsce na głowie.
- Bo mam dzisiaj urodziny i chciałem miło spędzić ten dzień. - Mówi, a ja prawie spadam z krzesła.
Long before we both thought the same thing
To be loved and to be in love
And all I could do is say that these arms were made for holding you, ohohoh woah
I wanna love like you made me feel
When we were 18
(Pokochałem Cię, od kiedy byliśmy osiemnastolatkami.
Długo, zanim oboje pomyśleliśmy to samo,
Być kochanym, być zakochanym,
Wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć, że te ramiona Zostały stworzone do trzymania cię.
Chcę kochać, tak jak sprawiłaś, że się czułem
Gdy mieliśmy 18 lat)
We took a chance
God knows we tried
Yet all along I knew we’d be fine
(Zaryzykowaliśmy.
Bóg wie, że próbowaliśmy.
Cały czas, wiedziałem, że będzie z nami dobrze.)
So pour me a drink, oh love
Let’s split the night wide open
And we’ll see everything we can
Living love in slow motion, motion, motion
Możemy żyć w miłości, w zwolnionym tempie, tempie, tempie)
So kiss me where I lay down
My hands pressed to your cheeks
A long way from the playground
(Więc, pocałuj mnie tam, gdzie się położyłem, z dłońmi przyciśniętymi do twoich policzków,
Daleko od placu zabaw)I have loved you since we were 18
Long before we both thought the same thing
To be loved and to be in love
And all I could do is say that these arms were made for holding you, ohohoh woah
And I wanna love like you made me feel
When we were 18
(Pokochałem Cię, od kiedy byliśmy osiemnastolatkami.
Długo, zanim oboje pomyśleliśmy to samo,
Być kochanym, być zakochanym.
Wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć, że te ramiona zostały stworzone do trzymania cię.
Chcę kochać, tak jak sprawiłaś, że się czułem
Gdy mieliśmy 18 lat)When we were 18 (oh love)
When we were 18
(Gdy mieliśmy 18 lat (Oh Kochanie)
Gdy mieliśmy 18 lat)
Kończy śpiewać a ja mam mega zdziwienie namalowane na twarzy. Nie spodziewałabym się, że on tak potrafi śpiewać.
- Aż tak źle było? - Pyta, kiedy ja wstaję, żeby rozprostować nogę, która mi zdrętwiała.
- Było świetnie.
- Cieszę się, jednak normalnie śpiewam z chłopakami. - Siadam z powrotem na swoje miejsce. Czuję jakby mrówki chodziły po mojej nodze.
- Mogę. - Pytam, wskazując na gitarę.
- A umiesz grać? - Posyłam mu uśmiech.
- Przekonaj się. - Łapię gitarę i to teraz ja zaczynam grać.
piosenka (wyobraź sobie, że śpiewa to dziewczyna)
Kończe grać i Niall zaczyna klaskać. Zaczynam się śmiać.
- Dzięki, dzięki. - Odkładam gitarę, opierając ją o kant kanapy.
- Nie mówiłaś, że potrafisz śpiewać i grać na gitarze. - Siada tak, że patrzy mi prosto w oczy.
- Umiem jeszcze grać na pianinie, pisze piosenki... - Mówiąc to wyliczam na palcach, żeby dodać temu większej dramaturgi.
- Na serio? - Kiwam głową.
- Myślałam, że coś zajarzysz, kiedy powiedziałam ci o Art University, wtedy w kawiarni.
- Musiało mi wypaść z głowy. - Nieważne. - A czy ta piosenka co ją przed chwilą śpiewałaś jest twoja?
- Tak. - Zerkam na zegarek i jest już 5. Ten czas strasznie szybko leci. - Ja będę się zbierać Niall. - Mówi i wstaję.
- Nie, zostań, proszę. - Łapie mnie za rękę i pociąga tak, że z powrotem siedzę na swoim miejscu, tylko bardziej bliżej chłopaka. - Miałem nadzieję, że chciałabyś ze mną pójść do Bungolow 6, gramy dzisiaj z chłopakami. - Przybliża się bardziej, czuję jego cudowne perfumy.
- Mam jutro pracę, muszę się przygotować, nie czas na takie szaleństwa. - Uśmiecham się z lekkim zażenowaniem.
- Proszę. - Łapie mnie za rękę. - Masz zimne dłonie. - Naprawdę mam. - Zimno ci?
- Nie. - Chwilę się zastanawiam i mówię: - Dobrze, ale nie będę tam długo siedziała. - Chłopak na te słowa całuje mnie w policzek.
- Przepraszam, zapędziłem się. - Puszczam jego rękę i wstaje.
- To było miłe. - Posyłam mu najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek zrobiłam. - Kiedy idziemy? - Chłopak spogląda na swoją lewą rękę, na której ma zegarek i mówi:
- W sumie to już możemy, zaczynamy grac o 7, ale wcześniej musimy być. - Chłopak wstaje i idziemy do przedpokoju, gdzie się ubieramy.
***
- Delilah, to jest Zayn, Harry, Liam i Louis. - Niall przedstawia mi swoich przystojnych przyjaciół.
- Hej. - Mówi chłopak z kręconymi włosami i przytula mnie na powitanie. - Miła do przytulania jest. - Mówi, kiedy odwraca się do chłopaków.
- Co? - Mówię przez śmiech. - W takim razie otworze budkę z napisem "free hugs" - Zaczynają się ze mnie śmiać.
- Nie, tylko do nas możesz. - Mówi z tego co zapamiętałam Louis. - Potakuję głową.
- My idziemy się przygotować a ty możesz usiąść tam. - Wskazuje stolik pod ścianą. - Tam zawsze siedzimy, zamów sobie coś na mój koszt. - Karcę go wzrokiem.
- Ja też mam pieniądze, zapomniałeś? Nie musisz za wszystko mi płacić. - Mówię na odchodnym. Podchodzę do baru. Przez chwilę patrze jak cała piątka rozpakowuje się na scenie.
- Co byś chciała ślicznotko? - Pyta mnie barman, gdzieś w moim wieku, może rok starszy.
- Nie jesteśmy na ty, więc nie nazywaj mnie tak. - Kładę 10 funtów na stole - sok pomarańczowy. - Dzisiaj nie piję. Jutro trzeba wstać.
- Nie bulwersuj się tak, już się robi. - Chwilę czekam na napój i biorę go od tego gogusia. - Weź sobie resztę. - Może mózg sobie kupisz - dokańczam do siebie w myślach. Idę do stolika, który pokazał mi Niall i siadam. Biorę łyk soku i patrzę co robią chłopacy. Co chwila któryś macha do mnie, więc ze śmiechem im odmachuję. Ludzie powoli zaczynają się schodzić, nic dziwnego. Za pół godziny zaczynają. Nagle zauważam znajomą twarz, która kieruje się w moją stronę.
- Delilah? - Mówi mężczyzna. Przez chwilę zastanawiam się kto to jest, ale nie zajmuje mi to dużo czasu.
- Dzień dobry panie White. - No przecież to ojciec Patric'a. Nie widziałam go trochę czasu. Zapuścił brodę.
- Co ty tu robisz dziecko? - Pyta i siada koło mnie.
- Przyszłam z kolega. - Pokazuję palcem, chociaż wiem, że to nie ładnie na Niall'a.
- A tak. Bardzo utalentowani są. Grają u mnie od 3 lat. Mają świetne piosenki.
- Wiem. - Ojciec mojego przyjaciela nic więcej nie odpowiada, bo ktoś woła go z korytarza, gdzie zapewne są pokoje właściciela.
- Przepraszam, baw się dobrze. - Patrzę jak odchodzi. Nie dziwię się matce Patric'a, że go zostawiła, nie ma czasu przez chwilę pogadać a co dopiero mieć czas dla rodziny.
***
- Cześć Londyn! - Krzyczy Zayn, kiedy wchodzą na scenę. W klubie zrobił się niezły tłok. Chce dobrze widzieć moich kolegów, więc staję z założonymi rękoma przy filarze. Zaczynają grać
piosenka 1 piosenka 2 piosenka 3 Przy 3 piosence zamykam oczy i wsłuchuję się w ich cudowne głosy.
Strasznie mi się podobają ich piosenki. Czasem widzę, że Niall patrzy na mnie i się uśmiecha. Miło mi się robi. Czuję się, jak w jakimś pieprzonym filmie. Chłopaki kończą po godzinie i wychodzimy na tyły klubu. Jest już ciemno.
- Podobało ci się - Pyta Liam.
- Bardzo - odpowiadam i opieram się o samochód Niall'a. Kiedy ja rozmawiam z Liam'em reszta chłopaków pali w znacznej odległości od nas.
- Niall mówił, że też potrafisz śpiewać i to bardzo dobrze.
- Kłamał. - Odpycham się od samochodu i stoję prosto. Nagle czuję ręce oplatające mnie w talii.
- Nie kłamałem. - Niall znowu pachnie papierosami i perfumami. Nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego zapachu. Wzruszam ramionami a chłopak pojawia się koło mnie. Zaraz dołącza się do nas reszta. Chwilę o czymś gadają a ja tylko słucham, bo nie mam pojęcia o czym rozmawiają. Nie jestem w temacie. Nagle drzwi od klubu otwierają się i wychodzi z nich upindlowana lalusia na szpileczkach.
- Nialluś! - Krzyczy, rzucając mu się na szyje i zaczyna całować. Kiedy to wiedzę chce mi się krzyczeć i płakać jednocześnie. Za szybko się przywiązujesz Delilah.
Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz :)
- Bo mam dzisiaj urodziny i chciałem miło spędzić ten dzień. - Mówi, a ja prawie spadam z krzesła.
- Co? Wszystkiego najlepszego! - Wstaję i przytulam się do chłopaka. - Czemu nie powiedziałeś wcześniej? Tak głupio mi teraz. - Odchodzę kawałek i opieram się o blat z założonymi rękoma.
- A co? Miałem od rana ci krzyczeć "mam urodziny?' Głupio bym mi było, wiesz? - Lekko się podśmiewam.
- Pocałowałeś mnie po kilku dniach znajomości. Gdzie tu jest logika? - Wzrusza ramionami. - No właśnie. Jakbym ci kupiła prezent obraził byś się? - Zadaję takie dziwne pytanie, ponieważ z Patric'kiem i Jes nie lubiliśmy robić sobie prezentów.
- Tak. Wystarczy, że jesteś tu. - Z powrotem zabiera się do przygotowywania dania. Głupio mi tu tak stać, więc próbuję mu pomóc, ale on odsyła mnie na moje miejsce. Z drugiej strony dziwnie się czuję jak mówi, że wystarczy, że tu jestem. Nie jestem jego dziewczyną. A może on jest jakimś psychopatą? Ostatnio oglądałam film, gdzie chłopak chciał zamordować swoją dziewczynę. Ale ty jesteś durna Delilah - karcę się w myślach - przecież Niall jest normalnym chłopakiem. Słyszę dzwonek swojego telefonu, więc wstaję i idę do "przedpokoju" by wyciągnąć go z kieszeni mojej kurtki.
- Słucham?
- Cześć Mała. - Słyszę po drugiej stronie głos swojego taty.
- Hej, co u ciebie? - Siadam na podłodze, bo nie chce mi się stać.
- Wszystko w porządku, jestem w Niemczech, będę za 2 dni w domu. Co u was? - Zaczynam się bawić sznurówką moich butów, które stoją niedaleko.
- Wszystko w porządku. Mama grzecznie pracuje, ja też a w przerwach spotykam się z kolegą.
- Tym Niall'em tak? - Robię sama do siebie wielkie oczy.
- Tak, skąd wiesz... - chwilę jest cicho. - jednak, nie mów. Pewnie mama. - Słysze śmiech po drugiej stornie słuchawki.
- Tak i powiedz mu, że jeśli coś zrobi mojej córeczce to będzie miał ze mną do czynienia.
- Dobrze. - Śmieję się.
- Muszę kończyć, kocham cię, pa.
- Ja ciebie też. - Rozłączam się i wstaję z podłogi. Dopiero teraz zauważam, że siedziałam na kafelkach a jednak strasznie mi było ciepło t tyłek - ogrzewanie podłogowe- podpowiada mi mój mózg. Czy ja właśnie zastanawiałam się dlaczego było mi ciepło w tyłek? Z takim pytaniem wchodzę do kuchni i kładę telefon na blat.
- Gdzie byłaś? - Niall wyciąga talerze z szafki.
- Telefon mój dzwonił, nie słyszałeś? - Siadam na krześle i czekam na posiłek.
- Musiałem się zamyślić. - Nakłada kurczaka i warzywa na talerze i kładzie jeden mi przed nosem. - Mam nadzieję, że będzie smakować. - Podaje mi widelec a ja zaczynam jeść.
- Boże, to jest pyszne. Gdzie ty się tak nauczyłeś gotować? - Pytam i próbuję się ogarnąć, żeby nie pożreć tego w całości w minutę.
- Nasza gosposia mnie uczyła, jak miałem gdzieś 15 lat. Często miałem szlaban, więc musiałem coś wymyślić na nudę. - Wzrusza ramionami. Jakie to irytujące. Nic nie odpowiadam i dalej jem. Kiedy kończę chcę umyć po sobie naczynie, ale chłopak mnie wyprzedza.
- Poradzę sobie, a ty idź do salonu. - Nie sprzeczam się. Biorę telefon i siadam na wielkiej kanapie w salonie. Słyszę odkręcaną wodę w kranie. Nie mając za bardzo co robić wyciągam telefon i sprawdzam Facebook'a. Kilka powiadomień o zaczepkach, które osobiście strasznie mnie wkurzają i wiadomości. Nie zwracam na nie uwagi, bo jak się rozpiszę to nie będzie miłe wobec Niall'a. Chowam telefon do kieszeni spodni i widzę jak chłopak siada koło mnie.
- Co teraz będziemy robić? - Patrzę na zegarek, na którym widnieje godzina 3:49.
- Mówiłeś, że grasz w zespole, na czym? - Siadam po turecku, pewnie zaraz zdrętwieją mi nogi, ale nie dbam o to.
- Na gitarze. - Uśmiecham się. - Chcesz, żebym ci coś zagrał? - Energicznie potakuję głową a chłopak kieruje się, jak przypuszczam do jakiegoś pokoju po gitarę. Nie mylę się. Zaraz wychodzi z instrumentem w ręku. Siada obok mnie i zaczyna grać:
I got a heart
And I got a soul
Believe me, I will use them both
We made a start
Be it a false one, I know
Baby, I don’t want to feel alone
(Mam serce
I mam duszę,
Uwierz mi, będę używał ich obu.
Stworzyliśmy początek,
Był jednym z tych fałszywych, wiem.
Kochanie, nie chcę czuć się samotny.)
So kiss me where I lay down
My hands pressed to your cheeks
A long way from the playground
(Więc, pocałuj mnie tam, gdzie się położyłem, z dłońmi przyciśniętymi do twoich policzków,
Daleko od placu zabaw.)I have loved you since we were 18- A co? Miałem od rana ci krzyczeć "mam urodziny?' Głupio bym mi było, wiesz? - Lekko się podśmiewam.
- Pocałowałeś mnie po kilku dniach znajomości. Gdzie tu jest logika? - Wzrusza ramionami. - No właśnie. Jakbym ci kupiła prezent obraził byś się? - Zadaję takie dziwne pytanie, ponieważ z Patric'kiem i Jes nie lubiliśmy robić sobie prezentów.
- Tak. Wystarczy, że jesteś tu. - Z powrotem zabiera się do przygotowywania dania. Głupio mi tu tak stać, więc próbuję mu pomóc, ale on odsyła mnie na moje miejsce. Z drugiej strony dziwnie się czuję jak mówi, że wystarczy, że tu jestem. Nie jestem jego dziewczyną. A może on jest jakimś psychopatą? Ostatnio oglądałam film, gdzie chłopak chciał zamordować swoją dziewczynę. Ale ty jesteś durna Delilah - karcę się w myślach - przecież Niall jest normalnym chłopakiem. Słyszę dzwonek swojego telefonu, więc wstaję i idę do "przedpokoju" by wyciągnąć go z kieszeni mojej kurtki.
- Słucham?
- Cześć Mała. - Słyszę po drugiej stronie głos swojego taty.
- Hej, co u ciebie? - Siadam na podłodze, bo nie chce mi się stać.
- Wszystko w porządku, jestem w Niemczech, będę za 2 dni w domu. Co u was? - Zaczynam się bawić sznurówką moich butów, które stoją niedaleko.
- Wszystko w porządku. Mama grzecznie pracuje, ja też a w przerwach spotykam się z kolegą.
- Tym Niall'em tak? - Robię sama do siebie wielkie oczy.
- Tak, skąd wiesz... - chwilę jest cicho. - jednak, nie mów. Pewnie mama. - Słysze śmiech po drugiej stornie słuchawki.
- Tak i powiedz mu, że jeśli coś zrobi mojej córeczce to będzie miał ze mną do czynienia.
- Dobrze. - Śmieję się.
- Muszę kończyć, kocham cię, pa.
- Ja ciebie też. - Rozłączam się i wstaję z podłogi. Dopiero teraz zauważam, że siedziałam na kafelkach a jednak strasznie mi było ciepło t tyłek - ogrzewanie podłogowe- podpowiada mi mój mózg. Czy ja właśnie zastanawiałam się dlaczego było mi ciepło w tyłek? Z takim pytaniem wchodzę do kuchni i kładę telefon na blat.
- Gdzie byłaś? - Niall wyciąga talerze z szafki.
- Telefon mój dzwonił, nie słyszałeś? - Siadam na krześle i czekam na posiłek.
- Musiałem się zamyślić. - Nakłada kurczaka i warzywa na talerze i kładzie jeden mi przed nosem. - Mam nadzieję, że będzie smakować. - Podaje mi widelec a ja zaczynam jeść.
- Boże, to jest pyszne. Gdzie ty się tak nauczyłeś gotować? - Pytam i próbuję się ogarnąć, żeby nie pożreć tego w całości w minutę.
- Nasza gosposia mnie uczyła, jak miałem gdzieś 15 lat. Często miałem szlaban, więc musiałem coś wymyślić na nudę. - Wzrusza ramionami. Jakie to irytujące. Nic nie odpowiadam i dalej jem. Kiedy kończę chcę umyć po sobie naczynie, ale chłopak mnie wyprzedza.
- Poradzę sobie, a ty idź do salonu. - Nie sprzeczam się. Biorę telefon i siadam na wielkiej kanapie w salonie. Słyszę odkręcaną wodę w kranie. Nie mając za bardzo co robić wyciągam telefon i sprawdzam Facebook'a. Kilka powiadomień o zaczepkach, które osobiście strasznie mnie wkurzają i wiadomości. Nie zwracam na nie uwagi, bo jak się rozpiszę to nie będzie miłe wobec Niall'a. Chowam telefon do kieszeni spodni i widzę jak chłopak siada koło mnie.
- Co teraz będziemy robić? - Patrzę na zegarek, na którym widnieje godzina 3:49.
- Mówiłeś, że grasz w zespole, na czym? - Siadam po turecku, pewnie zaraz zdrętwieją mi nogi, ale nie dbam o to.
- Na gitarze. - Uśmiecham się. - Chcesz, żebym ci coś zagrał? - Energicznie potakuję głową a chłopak kieruje się, jak przypuszczam do jakiegoś pokoju po gitarę. Nie mylę się. Zaraz wychodzi z instrumentem w ręku. Siada obok mnie i zaczyna grać:
I got a heart
And I got a soul
Believe me, I will use them both
We made a start
Be it a false one, I know
Baby, I don’t want to feel alone
(Mam serce
I mam duszę,
Uwierz mi, będę używał ich obu.
Stworzyliśmy początek,
Był jednym z tych fałszywych, wiem.
Kochanie, nie chcę czuć się samotny.)
So kiss me where I lay down
My hands pressed to your cheeks
A long way from the playground
(Więc, pocałuj mnie tam, gdzie się położyłem, z dłońmi przyciśniętymi do twoich policzków,
Long before we both thought the same thing
To be loved and to be in love
And all I could do is say that these arms were made for holding you, ohohoh woah
I wanna love like you made me feel
When we were 18
(Pokochałem Cię, od kiedy byliśmy osiemnastolatkami.
Długo, zanim oboje pomyśleliśmy to samo,
Być kochanym, być zakochanym,
Wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć, że te ramiona Zostały stworzone do trzymania cię.
Chcę kochać, tak jak sprawiłaś, że się czułem
Gdy mieliśmy 18 lat)
We took a chance
God knows we tried
Yet all along I knew we’d be fine
(Zaryzykowaliśmy.
Bóg wie, że próbowaliśmy.
Cały czas, wiedziałem, że będzie z nami dobrze.)
So pour me a drink, oh love
Let’s split the night wide open
And we’ll see everything we can
Living love in slow motion, motion, motion
(Więc nalej mi drinka, oh kochanie
Trzymajmy noc szeroko otwartą, a zobaczymy wszystkoMożemy żyć w miłości, w zwolnionym tempie, tempie, tempie)
So kiss me where I lay down
My hands pressed to your cheeks
A long way from the playground
(Więc, pocałuj mnie tam, gdzie się położyłem, z dłońmi przyciśniętymi do twoich policzków,
Daleko od placu zabaw)I have loved you since we were 18
Long before we both thought the same thing
To be loved and to be in love
And all I could do is say that these arms were made for holding you, ohohoh woah
And I wanna love like you made me feel
When we were 18
(Pokochałem Cię, od kiedy byliśmy osiemnastolatkami.
Długo, zanim oboje pomyśleliśmy to samo,
Być kochanym, być zakochanym.
Wszystko, co mogę zrobić, to powiedzieć, że te ramiona zostały stworzone do trzymania cię.
Chcę kochać, tak jak sprawiłaś, że się czułem
Gdy mieliśmy 18 lat)When we were 18 (oh love)
When we were 18
(Gdy mieliśmy 18 lat (Oh Kochanie)
Gdy mieliśmy 18 lat)
Kończy śpiewać a ja mam mega zdziwienie namalowane na twarzy. Nie spodziewałabym się, że on tak potrafi śpiewać.
- Aż tak źle było? - Pyta, kiedy ja wstaję, żeby rozprostować nogę, która mi zdrętwiała.
- Było świetnie.
- Cieszę się, jednak normalnie śpiewam z chłopakami. - Siadam z powrotem na swoje miejsce. Czuję jakby mrówki chodziły po mojej nodze.
- Mogę. - Pytam, wskazując na gitarę.
- A umiesz grać? - Posyłam mu uśmiech.
- Przekonaj się. - Łapię gitarę i to teraz ja zaczynam grać.
piosenka (wyobraź sobie, że śpiewa to dziewczyna)
Kończe grać i Niall zaczyna klaskać. Zaczynam się śmiać.
- Dzięki, dzięki. - Odkładam gitarę, opierając ją o kant kanapy.
- Nie mówiłaś, że potrafisz śpiewać i grać na gitarze. - Siada tak, że patrzy mi prosto w oczy.
- Umiem jeszcze grać na pianinie, pisze piosenki... - Mówiąc to wyliczam na palcach, żeby dodać temu większej dramaturgi.
- Na serio? - Kiwam głową.
- Myślałam, że coś zajarzysz, kiedy powiedziałam ci o Art University, wtedy w kawiarni.
- Musiało mi wypaść z głowy. - Nieważne. - A czy ta piosenka co ją przed chwilą śpiewałaś jest twoja?
- Tak. - Zerkam na zegarek i jest już 5. Ten czas strasznie szybko leci. - Ja będę się zbierać Niall. - Mówi i wstaję.
- Nie, zostań, proszę. - Łapie mnie za rękę i pociąga tak, że z powrotem siedzę na swoim miejscu, tylko bardziej bliżej chłopaka. - Miałem nadzieję, że chciałabyś ze mną pójść do Bungolow 6, gramy dzisiaj z chłopakami. - Przybliża się bardziej, czuję jego cudowne perfumy.
- Mam jutro pracę, muszę się przygotować, nie czas na takie szaleństwa. - Uśmiecham się z lekkim zażenowaniem.
- Proszę. - Łapie mnie za rękę. - Masz zimne dłonie. - Naprawdę mam. - Zimno ci?
- Nie. - Chwilę się zastanawiam i mówię: - Dobrze, ale nie będę tam długo siedziała. - Chłopak na te słowa całuje mnie w policzek.
- Przepraszam, zapędziłem się. - Puszczam jego rękę i wstaje.
- To było miłe. - Posyłam mu najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek zrobiłam. - Kiedy idziemy? - Chłopak spogląda na swoją lewą rękę, na której ma zegarek i mówi:
- W sumie to już możemy, zaczynamy grac o 7, ale wcześniej musimy być. - Chłopak wstaje i idziemy do przedpokoju, gdzie się ubieramy.
***
- Delilah, to jest Zayn, Harry, Liam i Louis. - Niall przedstawia mi swoich przystojnych przyjaciół.
- Hej. - Mówi chłopak z kręconymi włosami i przytula mnie na powitanie. - Miła do przytulania jest. - Mówi, kiedy odwraca się do chłopaków.
- Co? - Mówię przez śmiech. - W takim razie otworze budkę z napisem "free hugs" - Zaczynają się ze mnie śmiać.
- Nie, tylko do nas możesz. - Mówi z tego co zapamiętałam Louis. - Potakuję głową.
- My idziemy się przygotować a ty możesz usiąść tam. - Wskazuje stolik pod ścianą. - Tam zawsze siedzimy, zamów sobie coś na mój koszt. - Karcę go wzrokiem.
- Ja też mam pieniądze, zapomniałeś? Nie musisz za wszystko mi płacić. - Mówię na odchodnym. Podchodzę do baru. Przez chwilę patrze jak cała piątka rozpakowuje się na scenie.
- Co byś chciała ślicznotko? - Pyta mnie barman, gdzieś w moim wieku, może rok starszy.
- Nie jesteśmy na ty, więc nie nazywaj mnie tak. - Kładę 10 funtów na stole - sok pomarańczowy. - Dzisiaj nie piję. Jutro trzeba wstać.
- Nie bulwersuj się tak, już się robi. - Chwilę czekam na napój i biorę go od tego gogusia. - Weź sobie resztę. - Może mózg sobie kupisz - dokańczam do siebie w myślach. Idę do stolika, który pokazał mi Niall i siadam. Biorę łyk soku i patrzę co robią chłopacy. Co chwila któryś macha do mnie, więc ze śmiechem im odmachuję. Ludzie powoli zaczynają się schodzić, nic dziwnego. Za pół godziny zaczynają. Nagle zauważam znajomą twarz, która kieruje się w moją stronę.
- Delilah? - Mówi mężczyzna. Przez chwilę zastanawiam się kto to jest, ale nie zajmuje mi to dużo czasu.
- Dzień dobry panie White. - No przecież to ojciec Patric'a. Nie widziałam go trochę czasu. Zapuścił brodę.
- Co ty tu robisz dziecko? - Pyta i siada koło mnie.
- Przyszłam z kolega. - Pokazuję palcem, chociaż wiem, że to nie ładnie na Niall'a.
- A tak. Bardzo utalentowani są. Grają u mnie od 3 lat. Mają świetne piosenki.
- Wiem. - Ojciec mojego przyjaciela nic więcej nie odpowiada, bo ktoś woła go z korytarza, gdzie zapewne są pokoje właściciela.
- Przepraszam, baw się dobrze. - Patrzę jak odchodzi. Nie dziwię się matce Patric'a, że go zostawiła, nie ma czasu przez chwilę pogadać a co dopiero mieć czas dla rodziny.
***
- Cześć Londyn! - Krzyczy Zayn, kiedy wchodzą na scenę. W klubie zrobił się niezły tłok. Chce dobrze widzieć moich kolegów, więc staję z założonymi rękoma przy filarze. Zaczynają grać
piosenka 1 piosenka 2 piosenka 3 Przy 3 piosence zamykam oczy i wsłuchuję się w ich cudowne głosy.
Strasznie mi się podobają ich piosenki. Czasem widzę, że Niall patrzy na mnie i się uśmiecha. Miło mi się robi. Czuję się, jak w jakimś pieprzonym filmie. Chłopaki kończą po godzinie i wychodzimy na tyły klubu. Jest już ciemno.
- Podobało ci się - Pyta Liam.
- Bardzo - odpowiadam i opieram się o samochód Niall'a. Kiedy ja rozmawiam z Liam'em reszta chłopaków pali w znacznej odległości od nas.
- Niall mówił, że też potrafisz śpiewać i to bardzo dobrze.
- Kłamał. - Odpycham się od samochodu i stoję prosto. Nagle czuję ręce oplatające mnie w talii.
- Nie kłamałem. - Niall znowu pachnie papierosami i perfumami. Nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego zapachu. Wzruszam ramionami a chłopak pojawia się koło mnie. Zaraz dołącza się do nas reszta. Chwilę o czymś gadają a ja tylko słucham, bo nie mam pojęcia o czym rozmawiają. Nie jestem w temacie. Nagle drzwi od klubu otwierają się i wychodzi z nich upindlowana lalusia na szpileczkach.
- Nialluś! - Krzyczy, rzucając mu się na szyje i zaczyna całować. Kiedy to wiedzę chce mi się krzyczeć i płakać jednocześnie. Za szybko się przywiązujesz Delilah.
Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)