niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 16

 *4 tygodnie później*

Minęły 4 tygodnie. Minął cały miesiąc odkąd spałam u Niall'a pierwszy raz i od tego czasu nie odstępujemy się na krok.
Minął cały miesiąc, odkąd nie mam kontaktu z Patric'iem i Jess. 
Cały miesiąc, odkąd zaprzyjaźniłam się z Tessą, koleżanką z pracy i przyjaciółmi Niall'a z zespołu.
I dobrze mi jest tak. Nie żałuję, że tak się stało.


- Delilah, pospiesz się!- Słyszę głos Liam'a daleko przede mną.
- Idę najszybciej jak się da! - Poprawiam torebkę na ramieniu i ściągam szpilki z nóg. Jest mi strasznie zimno w stopy, kiedy skóra spotyka się z chłodną powierzchnią, ale wale to.
Wbiegam do apartamentu Niall'a i zatrzymuję się obok Payne'a. W pomieszczeniu jest ciemno, w oddali widzę jakieś zarysy telewizora, ale tylko dzięki wpadającemu światłu z korytarza.
- No po co się miałam tak spieszyć? - Odkładam torebkę na szafkę i rzucam buty na podłogę. Sięgam ręką by zapalić światło, jednak moja ręka zostaje strącona. Robię pytającą minę, ale Liam to olewa.
- Nic nie rozumiem, powinni tu być.
- Kto powinien być? - Stawiam krok głębiej do mieszkania i prawie dostaję zawału
- NIESPODZIANKA! - W jednej sekundzie zapalają się światła a moim oczom ukazuje się grono moich nowych przyjaciół. Oczywiście między nimi stoi Niall. Kiedy go widzę buzia sama mi się uśmiecha. Chłopak podchodzi do mnie i podaje plastikowy kubek po brzegi wypełniony napojem. Zapewne to jakiś alkohol.
- Z jakiej to okazji? - Pytam przekrzykując muzykę, którą właśnie włączył Zayn.
- Podpisałaś kontrakt z wytwórnią, twój singiel odniósł sukces. Jest co świętować. - Tak, po marudzeniu wszystkich w koło zdecydowałam się współpracować z wytwórnią mojej matki, jednak chcę iść na studia.
- Dziękuję. - Całuję go w policzek i odchodzę do Tessy.
Kiedy staję przed dziewczyną odwracam się jeszcze na chwilę do Horan'a. Chłopak stoi z Liam'em. Jak to, że Payne się nie wygadał? Chyba ciężko mu było.
- Ej, Del. - Tess macha mi dłonią przed twarzą.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - Siadamy na kanapie i biorę łyk drinka.
- Niall już się ciebie pytał?
- Co pytał? - Marszczę brwi, odkładając kubeczek na stolik obok.
- Czyli nie.
- Możesz jaśniej?
- On ci wszystko wyjaśni. - Puszcza do mnie oczko i wstaje. Super. Patrzę jak odchodzi do Harry'ego i składa na jego ustach pocałunek. Muzyka bębni mi w uszach, nie jest to ta muzyka z typu "weź wyłącz to gówno", ale miłe bębnienie. Wstaję i znowu idę do Niall'a.
- No co jest? - Chłopak odwraca się do mnie i obejmuje w talii.
- Nic, po prostu przyszłam. - Robię to sama ze swoją ręką co chłopak. - Ale wiesz co? Mam pytanie.
- Tak? - Liam od nas odchodzi cały w skowronkach. Odwracam się w stronę, którą idzie i zauważam na prawdę ładną dziewczynę. Oho nasz Liaś się zakochał.
- Czy ty chcesz się mnie coś zapytać? - Wyrzucam to z siebie, nawet się nie zastanawiając.
- Jaa? Nieee - Ewidentnie widać, że coś ukrywa. - Skąd to wytrzasnęłaś? - Lekko pociera mnie po plecach.
- Tessa coś gadała. - Widzę jak chłopak szuka dziewczyny wzrokiem a kiedy już ją odnajduje, zabija wzrokiem. Z moich ust wydobywa się cichu chichot.

***

Kilka godzin naszej, a raczej mojej imprezy już minęło, jednak nadal się nie zapowiada, żeby to był koniec.
Wszyscy bawimy się znakomicie. Może to nie jest impreza jak z "Project X" ale też jest świetnie.
Właśnie wyszłam na taras, żeby się trochę przewietrzyć. W apartamencie Niall'a jest już duszno.
Siadam na brzegu basenu i moczę stopy. Chociaż tak mogę trochę odpocząć. Niebo jest pełne gwiazd. Pięknie to wygląda. Wyciągam swojego Iphone'a i robię zdjęcie.
Po chwili ktoś wychodzi na taras, jednak ta osoba mnie nie widzi.
 W świetle zapalniczki widzę, że to Horan. Uśmiecham się do siebie. Chłopak obiera się o poręcz i między zaciągnięciami mruczy coś pod nosem.
- Masz jakiegoś wymyślonego przyjaciela? - Pytam, wstając. Chłopak trochę zdenerwowany, uśmiecha się do mnie.
- Nie. - Gasi papierosa i podchodzi do mnie.
- Już myślałam, że z tobą coś nie tak. - Czochram go po jego pięknie ułożonej fryzurze.
- Delilah. - Chłopak łapie moją rękę.
- No przepraszam, więcej tak nie będę, daj poprawię. - Udaję, że nabieram śliny na dłoń i robię to samo co wcześniej.
- Delilah, proszę. - Po jego minie widać, że chce utrzymać powagę. Biorę głęboki oddech i patrzę mu prosto w oczy.
- Słucham. - Horan łapie moją drugą dłoń.
- Ja wiem, że życie ze mną nie jest łatwe, masz ze mną wiele problemów, pewnie jeszcze nie raz wyląduje na komisariacie, przeze mnie nie masz już kontaktu ze swoimi przyjaciółmi..
- To była moja decyzja. - Przerywam mu, na co on kładzie palec na moich ustach.
- Ćśii.. Delilah, ja zwariuję jeśli będę musiał być nadal twoim przyjacielem. - Nie wiem, nie rozumiem jak mam to odebrać. Stoimy w ciszy, próbuję wyczytać coś z jego oczu. Zbiera myśli. - Delilah, zostań moją dziewczyną. - Na te słowa napływają mi łzy do oczu. - Dlaczego płaczesz? - Łza spływa mi po policzku, jednak Niall zaraz ją ściera.
- Po prostu od dłuższego czasu myślałam, że o to nie zapytasz. - Kładę moje dłonie na policzkach Niall'a i zaczynam całować. W moim brzuchu czuję tysiące motyli. Kiedy przestajemy, by zaczerpnąć powietrza nie mam dość. W tej chwili tysiąc razy wolałabym leżeć z nim w jednym łóżku nawet opowiadając głupie rzeczy niż być na imprezie.
- Czyli się zgadzasz?
- Tak. - Składam lekki pocałunek na jego ustach i udaję się do środka, chłopak za mną.
Kiedy znajdujemy się w samym środku imprezy muzyka ucicha i wszyscy zaczynają bić brawo. Niall jeszcze raz mnie całuje i łapie za rękę.
- Szczęścia z tym dupkiem - Tessa podchodzi do mnie i przytula. - O to miał cię zapytać. - Szepcze mi do ucha. Że się nie ogarnęłam o co chodzi.
Posyłam dziewczynie uśmiech i odprowadzam ją wzrokiem.
Wtulam się w mojego chłopaka i lekko ziewam. Wydaje mi się, że to za dużo wrażenie jak na jeden dzień.
- Moja Księżniczka chce iść spać? - Na moje przezwisko czuję znowu to dziwne uczucie w brzuchu.
- Troszkę.
- Idź na górę, do mojego pokoju, wywalę ich stąd. - Patrzę na niego karcąco, na co on się śmieje. Robię to co każe. Nie mówiąc nikomu słowa pożegnania wbiegam po schodach do pokoju chłopaka.
Ściągam buty, jeansy i kładę się do łóżka.
Muzyka już ucichła.
Wtulam się w poduszkę. Czuję Niall'a perfumy. Jest to chyba najpiękniejszy zapach na świecie.
Zamykam oczy i próbuję zasnąć. Zaraz jednak otwieram oczy, bo Niall wszedł do pokoju.
- Widzę, że sobie szybko z nimi poradziłeś.
- Powiedziałem, że chcemy zostań na osobności. - Śmiesznie rusza brwiami i ściąga spodnie.
- Zboczeniec. - Śmieję się i odwracam, kiedy chłopak już leży koło mnie. Wtulam się w jego klatkę.
- Może i zboczeniec, ale twój.
- Mój. - Odpowiadam i zasypiam.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 15

Przez chwilę mam ochotę zadzwonić do mamy i powiedzieć, że nie wrócę dzisiaj na noc, jednak po chwili dociera do mnie, że ona jest po drugiej stronie globu, więc tak czy siak mnie nie uratuje.
Wyciągam telefon z kieszeni, jednak tylko po to, żeby wrzucić go do mojej torebki.
- Założę się, że jesteś głodna. - Niall nie czekając na moją odpowiedz, łapie za ulotkę z pizzerii. - Jaką lubisz? - Nie protestuje, bo umieram z głodu.
- Hawajska. - Co za ironia losu.
- Dobry wybór. - Mruga do mnie i odwraca się przykładając telefon do ucha.
Ja nie pytając o zgodę wchodzę po schodach na górę, żeby się trochę rozejrzeć. Wchodzę do pierwszego lepszego pokoju, który okazuje się być pokojem nagrań. Super jest mieć własne studio w domu.
Wzdycham na myśl co działo się dzisiaj w pracy mojej mamy. Pod ścianą stoi z pięć gitar. Na każdej z niej gra?
Wychodzę z pomieszczenia i otwieram następne drzwi. Jest to pewnie pokój gościnny, nie ma tu żadnych rzeczy, które mogłyby wskazywać, że ktoś tu urzęduje. Łóżko, meble, TV i nic poza tym.
Zamykam drzwi i kieruję się do kolejnych. Otwieram je i moim oczom ukazuje się wielki pokój. Wchodzę głębiej i już nie mam wątpliwości, że to pokój Niall'a. W powietrzu czuć jego perfumy. Wielkie łóżko, na którym jest rozwalona pościel. Moja podświadomość mówi mi, żebym wychodziła stamtąd, bo to nie jest ładnie grzebać w czyiś rzeczach. Czekaj, czekaj. Ja przecież nie grzebię, tylko się rozglądam.
Ściany ma koloru jasnego szarego, co świetnie kontrastuje z ciemnymi meblami. Wielki plazmowy telewizor wisi naprzeciwko łóżka. Na szafce nocnej świeci się lampka. Marnotrawstwo prądu.
Obok wejścia na taras stoi następna gitara. Nieźle Horan.
Moją uwagę przykuwają papiery leżące na biurku. Biorę jedną kartkę do ręki i zaczynam czytać.
Po kilku chwilach dochodzi do mnie to, że jest to tekst piosenki.

Across the ocean, across the sea
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

All along in my room
Waiting for your phone call to come soon
For you, oh, I would walk a thousand miles
To be in your arms holding my heart
Oh I, oh I, I love you
And everything's gonna be alright
Be alright

Through the long nights and the bright lights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

You know that I care for you, I'll always be there for you
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright
Be alright

Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright


Kiedy kończę czytać, zauważam datę na roku kartki. 16.09 - przecież to było wczoraj. Czuję się dziwnie. Czy on coś do mnie czuje? Nie. To nie możliwe. "Sprawię, że się we mnie zakochasz" To zdanie zahuczało w mojej głowie. Nie powinnam tu przychodzić. Odkładam kartkę na biurko. O mało nie dostaję zawału, kiedy czuję ramiona oplatające mnie.
- Ładnie to tak grzebać w cudzych rzeczach? - Czuję jego oddech na karku. Przez to, że mam związane włosy jeszcze bardziej przechodzą mnie dreszcze.
- Mówi to ta osoba, która włamała mi się do domu. - Okręcam się tak, że stoję przodem do chłopaka.
- To była sytuacja kryzysowa. - Rzeczywiście była. Nie chciałam go znać.
- Już nic nie mam na swoją obronę. - Mówię a Niall bierze moją brodę między dwa palce. Przez chwilę patrzę mu prosto w oczy, ale zaraz odwracam wzrok. Trudno mi jest to robić. Chłopak nic nie mówi na to, co robię, tylko składa delikatny pocałunek na moich ustach. W jednym momencie robi mi się tak dobrze, że chcę więcej. Coś w rodzaju jedzenia czekolady. Wiesz, że nie możesz, ale jesz. Nie czekając ani chwili zatapiam się w jego ustach. Są takie delikatne. O niczym więcej nie myślę. Zarzucam ręce na jego szyję a on łapie mnie w talii. Przez chwilę zapominam o Bożym świecie. Kiedy przestajemy na chwilę, by złapać powietrze dzwoni dzwonek do drzwi.
- W takiej chwili? - Mruczę w niezadowoleniu, na co chłopak znowu mnie zaczyna całować. Jedyną denerwującą rzeczą był dźwięk dzwonka i burczenie mojego brzucha.
- Idę, bo zaraz tu padniesz mi. - W sumie ma rację, jestem głodna i jeszcze nie wytrzymam zaraz tego cudownego uczucia w brzuchu. Ale czy to normalne, że posuwam się tak daleko z chłopakiem, którego nie znam długo. To pytanie szybko mi umyka, bo znajduję odpowiedz - niektórzy od razu lecą do łóżka Del.
Niall woła mnie na dół, więc opuszczam pokój i szybko zbiegam po schodach.
- Pizza, panno Carter. - Na stoliku stoi duże pudełko z naszym posiłkiem.
- Dziękuje, panie Horan. - Siadam i biorę kawałek.
- Czy ty dzisiaj coś jadłaś po śniadaniu? - Niall otwiera barek i wyciąga z niego wino.
- Tak. - Mówię z pełną buzią.
- Kłamiesz. - Oczywiście, że kłamię. Nie miałam czasu. Wzruszam ramionami na jego słowa i dalej jem.
Mój towarzysz stawia wypełnioną czerwonym płynem lampkę i sam zaczyna posiłek.
- Dzięki. - Dokańczam swój kawałek i uświadamiam sobie, że jednym się najadłam.
Opieram się o oparcie kanapy i biorę łyk wina. Jest świetne. Zamykam oczy i słyszę tylko tykanie tego cholernego zegarka.
- Nie zasypiaj. - Chłopak lekko szczypie mnie w udo.
- Nie śpię. - Uśmiecham się i znowu zamaczam usta w winie. - Świetne ono jest.
- To Bodegas Artadi, rocznik 2004. - Kiedy mówi mi to, coś mi świta, chociaż nie znam się na winach. Ostatnio mój ojciec to zamawiał w restauracji. Otwieram oczy i lekko oślepia mnie światło. Patrzę na pudełko od pizzy a w nim został tylko jeden kawałek.
- Niall, coś ty zrobił z tą pizzą?
- Zjadłem. - Mówi jak dumny pięciolatek. Kręcę tylko głową i to olewam, przecież to nic takiego. - Idziemy na górę? - Pyta a ja kiwam głową. Dopiero kiedy wstaję zauważam jego, już nie tak świeże rany. Czemu o nich wcześniej zapomniałam? Wbiegam po schodach na górę i wchodzę do pokoju chłopaka. On leży już rozwalony na łóżku, z rękoma za głową. Kiwam głową i śmieję się z niego. Rozglądam się jeszcze raz po pokoju, jakbym chciała zapamiętać każdy milimetr pomieszczenia.
Mój wzrok zatrzymuje się na zdjęciu w ramce, które stoi na półce. Biorę je w rękę i widzę Niall'a z jakimś chłopakiem, może w jego wieku, może trochę starszym.
- Kto to?- Pytam, przejeżdżając palcem po szkiełku.
- Mój brat Greg. - Chłopak odpowiadając patrzy w sufit. - Mówiłem ci kiedyś o nim, nie pamiętasz?
- Pamiętam. - Odstawiam rzecz i siadam na fotel, stojący obok biurka. Znowu te porozwalane kartki, znowu ten tekst piosenki. - Idziesz na tą imprezę do Liam'a w sobotę? - Pytam, bo nie wiem jak zacząć rozmowę na jakiś inny temat. Chłopak podnosi się i siada na skraju łóżka. Czemu umknęło mi to, że założył trochę dziwny sweter? Na Boga, mamy dopiero wrzesień a to co ma na sobie wygląda jakby zaraz miał to ubrać do babci na Święta.
- Oczywiście, że idę. Miałem cię zaprosić, ale widzę, że ktoś mnie wyprzedził.
- Liam był u mnie w pracy dzisiaj i zaczęliśmy temat o... o jego dziewczynie.
- Danielle, bardzo fajna dziewczyna, jest tancerką.
- Bo się poczuję zazdrosna. - Daje mu kuksańca w bok. - A tak przy okazji fajne wdzianko. - Łapię kawałek sweterka i zaraz go puszczam. Byleby sobie czegoś nie pomyślał. - Przepraszam. - Niall na te słowa uśmiecha się w taki sposób jak jeszcze nigdy. W jednej chwili zachciałam, żeby tylko do mnie się tak uśmiechał. Del opanuj się dziewczyno.


- Delilah, słuchasz mnie? - Horan macha mi ręką przed twarzą.
- Tak. - Ehe. - Nie, przepraszam, zamyśliłam się, mógłbyś powtórzyć? - Łapię koniec mojej koszulki i zaczynam nią się bawić.
- Pytałem czy pójdziemy razem do Liam'a.
- Pewnie, czemu nie. Jak myślisz, będzie tam dużo ludzi?
- Wiesz, ostatnim razem było ponad 200 osób, ale to tylko dlatego, że graliśmy. - Nie dziwie się, grają świetnie.
- Teraz nie będziecie grać?
- Nie.
- Szkoda.
- Jak tylko będziemy grać dam ci znać. - Chłopak wstaje i wyciąga rękę do mnie. Robię pytającą minę, ale chwytam go. Podnoszę się z krzesełka i idę za Niall'em. Wychodzimy na taras. Tak swoją drogą, ja nawet nie mam balkonu a on ma wielki taras. Przecież tu zmieściłby się całkiem duży basen. 
Podchodzę do barierki i staję obok chłopaka. Przede mną rozciąga się w dali centrum Londynu. Na dole ktoś krzyknął zwykłe "przepraszam, ok?" Pewnie jakaś para się kłóci.
- Już ci się nie dziwie, że kupiłeś tutaj mieszkanie. Tu jest tak spokojnie.
- I nie ma matki, drącej się, że się upiłem. - Patrze na niego z miną "serio" - ale ostatnio często tego nie robię, w sumie nie upiłem się od 2 miesięcy.
- No i świetnie, no ja się tym nie mogę pochwalić. - Tak, upiłam się wczoraj. 
Odchodzę kawałek od mojego towarzysza, bo chcę zobaczyć co jest dalej na tarasie. Stolik, kilka krzeseł i ooo patrzcie, basen. Kto by się spodziewał. Chociaż jest wrzesień mam ochotę wejść do niego i popływać. A co, kto zabroni? Odwracam się do Niall'a, ale ten sprawdza coś w telefonie. Olewam to. Upinam swoje włosy w wysoki koczek, ściągam leginsy i bluzę. Zostaję w samej koszulce i majtkach. Staję nad brzegiem i lekko zamaczam palce. Woda jest przyjemnie ciepła. Może jest podgrzewana? Wchodzę do wody po schodkach. Myślałam, że będzie gorzej. Zamaczam się cała i czuję ciepło. Na bank jest podgrzewana.
- Delilah, gdzie jesteś? - Słyszę głos Niall'a.
- Tu! - Tak, sam się domyśli gdzie.
- Czyli? - Słyszę jego kroki.
- No tu. - Chłopak stoi przede mną a ja wystawiam mu język. - Przyjemnie jest, dołączysz? - Pytam a Horan w mgnieniu oka ściąga z siebie ubranie, zostając w samych bokserkach od Calvin'a Klein'a. Zmuszam się do tego, żeby nie patrzeć na jego umięśnione ciało. Słyszę plusk wody i widzę Niall'a wyłaniającego się spod wody.
- No miło tak, ale będzie gorzej jak się rozchorujemy. - Macham na to ręką i podpływam do brzegu. Muszę chwilę odsapnąć, bo od tego machania rękoma w wodzie zmęczyłam się trochę. Niall zrobił to samo co ja.
- Robiłaś to kiedyś? - Prawie krztuszę się własną śliną.
- Przepraszam, co? Ty mnie pytasz czy kiedykolwiek uprawiałam seks?
- Tak. - Zjebałeś Horan.
- Tak, robiłam to, ale wolałabym zapomnieć. - Mówię prawdę, po co mam kłamać? A było tak fajnie.
- No nie mów, że...
- Nie, nie zostałam zgwałcona. Po prostu mój ówczesny chłopak zmusił mnie. Skończyło się na tym, że zerwałam z nim jak tylko doszedł.
- Przykro mi. - Niall łapie moją rękę, ale ja ją gwałtownie zabieram.
- Jeśli myślisz, że mnie przelecisz, to się mylisz. - Po tych słowach zakrywam usta ręką. - Nie chciałam tego powiedzieć, Niall.
- Nic nie szkodzi. - Szkodzi, widzę to w jego oczach.
- Przepraszam. - Podchodzę do niego i przytulam się. Przez chwilę chłopak nie reaguje, więc sama biorę jego ręce i kładę na mojej talii.
- Chodź do domu, bo się przeziębisz. - Całuje mnie w czoło i odchodzi. Nie chciałam, żeby to się tak skończyło. Głupio się czuję. Było miło, jednak mogę obwiniać o zakończenie tego tylko siebie. Wychodzę z wody i ściągam swoją koszulkę. Biorę ręcznik, który Niall przyniósł i wycieram się. Dochodzi do mnie, że długo musiałam tak stać i patrzeć się w taflę wody, bo chłopak już jest suchy i stoi przede mną w dresach. 

Kiedy jestem przed drzwiami na taras słyszę głos chłopaka:
- Na łóżku leży koszulka i bielizna dla ciebie. - Co miał na myśli mówiąc "bielizna"?
- Dziękuje, ty nie idziesz? - Podciągam materiał na swoich piersiach.
- Nie, zapalę jeszcze. - Wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. - Łazienka jest na końcu korytarza po lewej. - Tego nie wiedziałam. Podczas moich poszukiwań zatrzymałam się na pokoju chłopaka. Nie odpowiadam nic, tylko biorę koszulkę i jego bokserki. To miał na myśli mówiąc "bielizna" Spodziewałam się czegoś innego, na przykład majtek jakiejś innej laski. Jesteś głupia Delilah.
Wychodzę z jego pokoju i kieruję się do łazienki. Pomieszczenie jest duże i jasne. Wielkie lustro nad umywalką odbija moją zmęczoną twarz. Boże, co mu się we mnie może podobać? "Sprawię, że zakochasz się we mnie" Przechodzą mi po plecach dreszcze, na same przypomnienie tego momentu.
Opuszczam ręcznik na ziemię i ściągam bieliznę, która mam na sobie. Zawieszam ją, żeby wyschła. Przecież to oczywiste. Zakładam bokserki Niall'a i koszulkę. Okazuje się być o wiele za duża, niż myślałam. To nic.
Wychodzę z pomieszczenia i wracam do pokoju Horan'a. Chłopak siedzi przy biurku z ołówkiem w ręce. Nie chcę mu przeszkadzać, więc postanawiam, że wrócę się po moje ubrania, które pewnie leżą jeszcze koło basenu. Łapię za klamkę od drzwi na taras i słyszę ten cudowny głos:
- Gdzie idziesz? - Słyszę jak odkłada przyrząd do pisania i wstaje.
- Po swoje ubrania. - Odwracam się i widzę jego niebieskie oczy.
- Są tam. - Wskazuje szafkę, na której leżą moje ciuchy, poskładane w kostkę.
- Ooo, ok, dzięki. - Uśmiecham się. - Niall, między nami jest dobrze, prawda?
- Tak, czemu miałoby być inaczej? - Łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Czuję od niego lekki zapach papierosów.
- Mogłeś się obrazić za to co powiedziałam. - Wtulam swoją twarz w zagłębienie na szyi.
- Powiedziałaś to co uważałaś za słuszne. - Znowu całuje mnie lekko w czoło i wraca do poprzedniej czynności. Zaglądam mu przez ramie co robi. Myślałam, że pisze coś nowego, jakąś nową piosenkę, ale ten dokańcza tamtą. Poprzednią. Tą, którą czytałam. Zanim zdążam cokolwiek przeczytać chłopak chowa ją do szuflady, tak jakby nie chciał, żebym ją czytała. Niall, widziałam już połowę jej.
- Nie jesteś zmęczona? - Siadam na łóżku.
- Jestem, która godzina? - Chłopak bierze telefon do ręki i oznajmia, że jest już przed pierwszą. Szybko mi mija czas z nim. Wstaję i kieruję się do drzwi.
- Gdzie idziesz? - Niall łapie mnie za rękę.
- Do gościnnego, chce się położyć. - Na jego buzi pojawia się uśmiech.
- Nie gadaj bzdur, śpisz ze mną. - Ciągnie mnie do łóżka a ja nie protestuje. Tak naprawdę nie chciałam spać sama. Ja się kładę po lewej stronie materaca, kiedy on ściąga swoje ubranie. Podciągam kołdrę pod samą szyję i zamykam oczy. Czuję jak materac ugina się pod jego ciężarem. Kiedy odwraca się w przeciwną stronę czuję się zawiedziona. Gdzieś w głębi duszy chciałam, żeby mnie przytulił. Czuje się wtedy bezpieczniej. Sama odwracam się do niego i lekko szturcham.
- Niall.
- Hm? - Mruczy, jakby już zasnął, ale przecież to nie możliwe, to za szybko.
- Chcę się do ciebie przytulić. - Nie pytam, oznajmiam. Chłopak odwraca się w moją stronę a ja kładę głowę na jego klatce piersiowej. Czuję jego ramię oplatające mnie. Teraz to mogę spokojnie iść spać.
- Dobranoc. - Mówię i zamykam oczy. Ostatnie co słyszę to głos Niall'a, życzący mi dobrej nocy.

____________

Witam z gorączką :)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, jeśli tak, to proszę o komentarz.
Piosenka z rozdziału to Justin Bieber - Be Alright

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 14

Kiedy Jess wychodzi cała złość ze mnie wypływa a na jej miejsce pojawia się poczucie winy.
Nie powinnam traktować tak mojej najlepszej przyjaciółki. Może i  ma rację, że Niall to nie jest odpowiedni chłopak dla mnie, ale ja jeszcze przy nikim nie czułam się tak dobrze jak przy nim. Nawet jeśli jest tak jak ona mówi, nie obchodzi mnie to. Jeśli będzie chciał to powie mi resztę.
Przecież powiedział, że chce się zmienić. Ja wierzę w niego. Ludziom trzeba dawać drugie szanse, oczywiście nie siódmy raz z rzędu, ale trzeba. Postanawiam, że nie będę rozmawiać z Niall'em na temat tego co ona mi powiedziała. Nie chcę znowu się kłócić.
Po chwili znowu staję za ladą i obsługuję klientów. Z tyłu mojej głowy krążą słowa, które powiedzieli dzisiaj Partic i Jes, ale chyba bardziej wierzę Niall'owi.
Krążę między stolikami zanosząc zamówienia. Na widok pary siedzącej w roku uśmiecham się sama do siebie. Od nich aż śmierdzi miłością.
- Del, zanieś kawę tamtej pani. - Tessa, dziewczyna, z którą rzadko mam zmiany podaje mi filiżankę i wskazuje stolik.
- Dobrze. - Biorę porcelanę i kieruję się do stolika. Cały czas mam w głowie Niall'a. Nie wiem gdzie mam się już z tymi myślami podziać. Nie jest mi dane donieść kawy do stolika, bo wpadam na kogoś, rozlewając napój na koszulę tej osoby i na podłogę.
- Przepraszam bardzo. - Rzucam szybko i kucam, by podnieść filiżankę. Dziwię się, że się nie potłukła. Wyciągam ściereczkę z kieszeni i wycieram podłogę. Oczywiście zaraz będę musiała tu lecieć z mopem.
- Można powiedzieć, że lecisz na mnie.
- Nie po..- Nie dokańczam, bo dociera do mnie, że znam ten głos. Wstaję na proste nogi i nie mam wątpliwości. - Liam, cześć. - Posyłam mu szeroki uśmiech. Całkiem o nim zapomniałam, ale przecież się nie przyznam.
- No cześć. Czemu się nie odzywasz, co? - Pyta i idzie za mną do lady. Chłopak siada a ja proszę koleżankę, żeby umyła za mnie podłogę a ja w zamian stanę za ladą.
- Nie miałam czasu. Cała ta sprawa z Niall'em. To mnie przerosło, jeszcze teraz pokłóciłam się z przyjaciółmi. Niall dzisiaj pobił się z Patric'iem.
- Wiem, byłem dzisiaj u niego. Plasterki w księżniczki, mówisz? - Chłopak zaczyna się śmiać.
- No weź. - Stukam go w ramię i przepraszam, bo muszę przyjąć klientów. - Lepsze to niż nic, a tak serio to kupiłam je kiedyś kuzynce jak była u nas. Ma 7 lat.
- Dobra, dobra nie tłumacz się. - Chłopak ściąga swoją kurtkę, a ja dopiero teraz mogę zobaczyć jego plamę na koszuli.
- Boże, twoja koszula.
- Nic się nie stało, wypierze się.
- Na pewno?
- Tak. - Payne posyła mi szeroki uśmiech.
- No dobrze. A skąd w ogóle wiedziałeś gdzie pracuję? - Pytam, chociaż to pewnie oczywiste.
- Niall. - Bingo, jesteś bystra Delilah.
- Ah, no tak. - Obsługuję klienta i wracam do rozmowy. - Opowiedz mi coś o sobie. Masz dziewczynę?
- Mam. - Mówi dumnie.
- A jak ma na imię? - Czy jego trzeba wypytywać, tak jak przedszkolaka o nową koleżankę z piaskownicy?
- Danielle. Jest najcudowniejszą dziewczyną, jaką spotkałem, przed tobą oczywiście. - Zaczynamy się śmiać. - Jesteśmy już razem 3 miesiące, kiedyś nie wierzyłem w miłość, ale teraz... - Tu się zatrzymuje i patrzy mi w oczy. - Oddałbym za nią wszystko.
- Ma szczęście, że cię ma. - Ma dziewczyna szczęście, serio. - Chciałabym ją poznać.
- Masz okazję, w sobotę organizujemy imprezę, wpadnij, poznam cię z nią.
- Super, będę. - Żartujemy jeszcze chwilę z chłopakiem, ale zaraz z mojej buzi znika uśmiech a pojawia się zdziwienie. Chyba każdy to usłyszałby swoją piosenkę w radio zdziwiłby się.
- Co do cholery?
- Co? Nie rozumiem. - Chłopak rozgląda się.
- To moja piosenka, ta co leci teraz. - Przysłuchuję się i słyszę swój głos.
- Co?! Super śpiewasz! Czemu nic nie mówiłaś?! Czekaj, czemu twoja piosenka jest w radio? Jesteś piosenkarką?
- Nie, to piosenka, którą nagrałam tak sobie.
- Nic już nie rozumiem. - Na jego twarzy widnieje niemałe dziwienie.
- Później ci wytłumaczę. - Biegnę na zaplecze, gdzie spotykam Tessę i mówię jej, że muszę wyjść.
Ściągam fartuszek z logo kawiarni i zawieszam go na mój wieszak. Ubieram szybko kurtkę i biegnę jak najszybciej umiem do samochodu.

***

- Czy wy sobie ze mnie żartujecie?! - Krzyczę tak, że prawie całe piętro mnie słyszy.
- Delilah uspokój się. Nikt nie wie, że to ty. - Ta baba nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Jak to nie?! Gościu na końcu powiedział moje imię i nazwisko. Jak mogliście pomylić piosenki. Przecież to bez sensu. - Opadam bezsilna na krzesło obok Olly'iego Murs'a, z którym rzekomo mnie pomylono. Czy ja serio wyglądam i śpiewam jak on?
- Ja też nie jestem zachwycony, to miał być nowy hit. - Olly wstaje i nalewa sobie wody z butelki.
- Ogłoście, że  nastąpiła pomyłka. - Zakładam ręce na klatce piersiowej.
- Nie możemy tego zrobić, to zniszczy nas. Mam inną propozycję.
- Jaką? - Unoszę brew i czekam na to, co powie.
- Nagrywaj dalej piosenki, spodobasz się ludziom, masz talent.- Zaczynam się śmiać
- Nie. - Wstaję i wychodzę. Nie mam zamiaru słuchać tych bzdur. Zbiegam schodami na dół. Wolę schody, zdecydowanie.
W połowie drogi do samochodu słyszę dźwięk swojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz odbieram
- Słucham?
- Pani Delilah Carter? Tu redaktor naczelna MusicForUs. Czy mogłabym zamienić z panią kilka słów?
- Nie, dziękuję. - Staram się być uprzejma i się rozłączam. Skąd te media tak szybko zbierają informacje? Ahh.. Przecież oni wszystko znajdą.
Nie zdążam wrzucić telefonu z powrotem do torebki, a znowu słyszę dzwonek.
- Nie zgadzam się za żaden wywiad ile razy mam pani mówić?
- Delilah, to ja, Niall. - Kiedy słyszę jego głos robi mi się lepiej. Uspokajam się.
- Boże, przepraszam cię.
- O co chodzi z tym wywiadem? - Pyta a ja wsiadam do samochodu.
- Jesteś w domu? - Postanawiam, że powiem mu to wszystko osobiście.
- Tak.
- Zaraz będę. - Rozłączam się i rzucam telefon na fotel. Nie wracam już do kawiarnii, Tessa powinna zaraz zamykać.

***

- Hej. - Rzucam torebkę na podłogę i przytulam się do chłopaka.
- Miłe przywitanie.
- Cicho bądź. - Odchodzę od niego, ściągam buty i kurtkę.
- Chcesz coś do picia? - Kiwam głową. Od tego krzyczenia zaschło mi w gardle. - Sok może być?
- Tak. - Siadam na kanapie w salonie i czekam na chłopaka. Po chwili siedzi obok mnie i słucha tego co mam do powiedzenia. - Wiesz, że chce iść do szkoły muzycznej. - Przytakuje. - Ostatnio nagrałam w studiu matki piosenkę i ona przez jakiś głupi przypadek trafiła do radio zamiast piosenki Murs'a. Myślałam, że szlag mnie trafi, jak ją usłyszałam.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Pokłóceni byliśmy i jakoś wypadło mi z głowy.
- A co powiedzieli ci w wytwórni?
- Że spodobam się ludziom, że powinnam następne piosenki nagrywać.
- Mają rację.
- Co? Nie, Niall. Nie mogę tak.
- Dlaczego nie? Co ci szkodzi? - Biorę łyk soku, ale tylko po to, żeby zastanowić się dłużej nad tym co mam powiedzieć.
- Wiesz... Jak patrze na te wszystkie gwiazdki to współczuję im tego, że nie mają prywatności. Któraś z nich kichnie a zaraz znajduje się osoba z chusteczką. Chcę robić to co kocham, ale bez rozgłosu.
- Jak uważasz, ale w tej sprawie po stronie wytwórni. - Wzruszam ramionami. Nie będę robić co wytwórnia każe. Dopijam soku i odkładam szklane na ławę. Przez chwilę słychać bicie zegara. Właśnie, która godzina? Za 20 minut dziesiąta. Trzeba iść, późno już.
- Biedę się zbierać. - Wstaję i kieruję się do drzwi.
- Delilah.
- Hm? - Odwracam się i widzę tego przystojnego blondyna, który zawrócił mi w głowie.
- Zostań na noc.
- Dobrze. - Moje usta wypowiadają to słowo, zanim mózg przetworzył zdanie, które powiedział Niall.


______________

No i mamy kolejny rozdział :)
Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz, to bardzo motywuje :)

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 13

- Co on tutaj robi Del? - Słyszę głos swojego przyjaciela, jednak nie jestem w stanie nic powiedzieć. Po co on tu przychodził?
- Co cię to obchodzi. - Gula z mojego gardła znika, a ja czuję ja we mnie wszystko wrze.
- Jestem twoim przyjacielem, więc obchodzi mnie to. - Chłopak daje krok wgłąb domu, ale Niall tarasuje mu drogę.
- Daruj sobie już takie teksty. - Patrze na Horan'a i widzę, że się strzęsie. Nie ze strachu. Co to, to nie.
On najzwyczajniej w świecie ma ochotę mu przyłożyć. Byleby tego nie zrobił.
- Co? Już cię przeciągnął na swoją stronę? Ciekawy jestem jakich głupot ci naopowiadał.
- Ohh zamknij się. - Niall w końcu coś odpowiada. - Bo niby ty taki święty jesteś? Powiedziałem jej wszystko. - Patric wchodzi do przedpokoju i zaczyna bić Niall'a, a ten mu oddaje. Byłabym głupia, gdyby dałabym im się pobić.
- Przestańcie! - Ciągnę Patric'a za koszulkę, ale mało to daje. - Przestańcie do cholery!- Wydzieram się znowu i jakoś udaje mi się wtargnąć pomiędzy ich dwóch. Staję przodem do Niall'a i biorę głęboki oddech. Chłopak ma rozciętą wargę i brew. - Myślę, że powinieneś już pójść. - Mówię, patrząc Horan'owi prosto w oczy.
- Słyszałeś Horan. Wypad. - Za moimi plecami rozbrzmiewa głos White'a. Niall nadal stoi przede mną. Śmieję się cicho. - Powinieneś już pójść, Patric. - Gdy wypowiadam imię Niall uśmiecha się do mnie.
- Jeszcze przybiegniesz do mnie z płaczem. - Wypowiada White i trzaska za sobą drzwiami.
- Chodź, trzeba to przemyć. - Łapię go za rękę i prowadzę do łazienki na parterze, jakby to co się stało przed chwilą nie miało miejsca.
- Wiesz, że nie musisz. - Chłopak grzecznie siada na muszli, a ja szukam apteczki w szafce. Moja mama tu urzęduje, więc nigdy nie wiem co, gdzie jest.
- Nie wiesz, jak wyglądasz. - Staję na stołek i dosięgam potrzebnej mi rzeczy. Niby nie jestem niska, ale zawsze to jakaś pomoc.
- Aż tak źle?
- Yhym. - Mruczę, otwierając apteczkę. Wyciągam z niej wodę utlenioną i gaziki. - A wiesz, że jak byłam mała często chodziłam z plastrami na ciele? Nie było dnia, żebym sobie czegoś nie zrobiła. - Uśmiecham się na samą myśl o codziennych zabawach na podwórku. - Tyle, że mnie nikt nie bił. - Odwracam się do chłopaka, który nie ma zadowolonej miny. - No dzieciaku, teraz będzie boleć. - Leję ostrożnie płyn na ranę a Niall lekko syczy pod nosem. - Przecież jesteś dużym chłopcem. - Lekko dotykam to gazikiem i dmucham, żeby szybciej wyschło. - Wiesz, że warga będzie bardziej boleć? - Mam wrażenie, że mówię do siebie, jednak kiedy odwracam się z powrotem do niego z nowym gazikiem i buteleczką w dłoni chłopak zaczyna mówić
- Wiem, ale jestem już duży i nie będę płakał.
- Czy pan się ze mną przedrzeźnia? -  Chłopak kiwa głową a ja oczyszczam następną ranę. Po minucie jest po wszystkim. - Plasterek z księżniczkami? - Pytam pokazując całe opakowanie.
- Nie, dzięki. - Chłopak wstaje i pomaga mi odłożyć apteczkę na miejsce.
- Dziękuję. - Odwracam się, a chłopak napiera na mnie. Za mną stoi pralka, więc nie mam jak się ruszyć. Patrzy mi w oczy i składa lekki pocałunek na moich ustach. Kiedy to robi czuję przyjemne uczucie w brzuchu. Natychmiast chcę to kontynuować i zatapiam swoje usta w jego. Chłopak jest przez chwilę zaskoczony, ale oddaje pocałunek.
- Wow - To jedyne słowo jakie wydostaje się z jego ust.
- No wiem. - Wychodzę wystawiając język. - Muszę już iść, bo się spóźnię do pracy. - Zbieram brudne naczynia i wkładam je do zmywarki.
-  O której kończysz?
- O 20. - Wkładam buty i wyciągam kurtkę z szafy.
- Przyjadę po ciebie. - Chłopak zakłada buty.
- Nie, jadę swoim samochodem. Ty jedź do domu. - Wypycham go za drzwi, bo za nic nie chce się ruszyć.
- No dobrze, ale chcę całusa na do widzenia. - Wzdycham włączając alarm i całuję go.
- Pa, Niall.

***

- Cześć Delilah. - Stoję przy blacie i czuję, jak czyjś palec wbija mi się w bark. Nienawidzę jak ktoś mi tak robi. Odwracam się i widzę moją przyjaciółkę.
- Cześć - Odpowiadam jej z niechęcią. Dobrze, jest moją najlepszą koleżanką, ale mogłaby mi dać spokój.
Wszyscy nagle się o mnie troszczą. Nie jestem już mała, sama potrafię zadbać o siebie.
- Możemy porozmawiać? - Zakładam ręce na piersi, nie mam ochoty z nią rozmawiać.
- Zajęta jestem, jak nie zauważyłaś, jestem w pracy. - Ignoruje ją i obsługuję klienta.
Czemu ona tak się nie zachowywała względem innych chłopaków?
- Możesz sobie zrobić przerwę na pięć minut. - Zaklinam ją w duchu i mówię koleżance, która jest ze mną na zmianie, żeby chwilkę postała za mnie na kasie. Biorę Jes za rękę i ciągnę na zaplecze.
- Masz  3 minuty, chociaż wiesz, że i tak zrobię po swojemu. - Opieram się o framugę drzwi i słucham jej kazania.
- Patric powiedział mi trochę o nim i uważam, my uważamy, że to nie jest typ dla ciebie. Dziewczyno, on się przespał z prawie każdą w tym mieście! - Prawie krzyczy.
- Nie powiedziałaś mi nic, czego nie wiem.
- A to, że jest ćpunem wiesz?
- Co? Bredzisz. Chcesz mnie z nim skłócić. Tylko czemu? Aaa, już wiem. Bo ciebie nikt nie chce. - Mówię a Jes spływają łzy po policzku.
- Wiesz co? Może i nikt mnie nie chce, ale przynajmniej nie wbijam w nowe popaprane towarzystwo. - Przez chwilę mam ochotę ją przytulić i przeprosić, ale moja cholerna duma nie pozwala mi na to. Dziewczyna ściera płyn ze swoich policzków i wychodzi.
Świetnie Delilah. Jeśli Niall okaże się takim frajerem, jak mówili to nikogo już nie będziesz miała.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 12

- No Delilah, ubieraj się szybciej!- Słyszę zza drzwi mojej łazienki. Po co ja go tu w ogóle brałam, jest taki niecierpliwy. Mógł poczekać w samochodzie, aż przebiorę się z moich dresów.
- No daj mi jeszcze 3 minutki. - Wciągam sukienkę na tyłek i próbuję samodzielnie zapiąć zamek na plecach.
- Te twoje 3 minuty minęły 20 minut temu.- Mruczy niezadowolony.
- To wejdź tu i mi pomóż! - Krzyczę przez drzwi, które w mgnieniu oka się otwierają.
- W czym? - Staję do niego tyłem i nic nie muszę mówić, bo chłopak wie co ma robić. Jego zimne dłonie lekko dotykają moich pleców i zaraz mam zapiętą sukienkę. - Wolałbym ją rozpinać, ale jak wolisz. - Niall opiera się o futrynę drzwi, a ja szukam na półce odpowiedniego błyszczyka.
- Lecz się. - Rzucam, nawet na niego nie patrząc. Kiedy chłopak się śmieje, oddycham z ulgą. Przynajmniej go niczym nie wkurzyłam albo "uraziłam". Chociaż nie wiem czy go coś w ogóle rusza.
Nakładam pomadkę na usta i wychodzę z pomieszczenia.
- No chodź już, ile można na ciebie czekać? - Pytam chłopaka, który stoi jak wryty.
- Idę, idę. - Wychodzimy z mojego pokoju i zbiegamy po schodach. Niall opowiadam mi jakiś dowcip, więc śmieję się jak durna.
- Delilah? - Z salonu wyłania się moja mama.
- Co? - Mówię, ale jestem skierowana do drzwi.
- Gdzie idziesz? - Odwracam się do niej. Nie chcę pogarszać sprawy.
- Z Niall'em do klubu. Pa. - Wychodzimy i wsiadamy do samochodu Niall'a.
- Czemu ją tak olewasz? - Pyta, kiedy staje na czerwonym świetle. Tak, tego było mi trzeba, żeby ktoś mi teraz prawił kazanie.
- Ona też mnie olewa, nie liczy się z moim zdaniem ani trochę. Dobroduszna mamusia chciała, żebym leciała z nimi na jakiś urlop, ale nie pomyślała o tym, że ja muszę pracować. A z resztą, co cię to w ogóle obchodzi. Nie będę się żalić. - Mówię wpatrzona w okno. - Do którego klubu jedziemy? - Zaczynam inny temat, nie chcę wplątywać go w temat mojej edukacji.
- Byłaś kiedyś w JuJi?
- Nie, zawsze chodziliśmy z Jess i Patric'iem... - Teraz przypomina mi się jak zawsze znikał na pół godziny, wracając jak flejtuch i z rozwaloną fryzurą, chociaż przed wyjściem układał ją godzinę. Co za dupek.
 - Yyy.. - Muszę pomyśleć o czym wcześniej mówiłam. - Zawsze chodziliśmy do mniej znanych i odwalonych klubów. Co jest śmieszne, bo twój pracodawca czyli White jest ojcem Patric'a i ma najlepszy klub w mieście.
- Że wcześniej nie skumałem. - Chłopak śmiesznie puka się w czoło.
- No bywa. - Mówię, kiedy chłopak parkuje na parkingu. Po drugiej stronie ulicy jest wejście do klubu. Chcę wysiąść, ale drzwi są zablokowane. - Niall - Mówię do siebie, bo przecież on już wyszedł z auta. Opieram się o oparcie i czekam aż Książę otworzy mi drzwi. Za chwile tak się staje.
- Dziękuje, panie Horan.
- Nie ma za co panno Carter. - Odpowiada a ja zaczynam się śmiać. Przecież to takie głupie. - Dobra chodź. - Chłopak idzie przede mną a ja prawie biegnę za nim.
- Ej, poczekaj! - Krzyczę za nim, a on zwalnia. - W tych szpilkach nie rozwinę takiej prędkości jak ty w Nike. - Tak, założyłam szpilki, bo Niall marudził całą  drogę do mojego domu, bym je założyła.
Chłopak się śmieje i zwalnia. - Dziękuję. - Przechodzimy na drugą stronę ulicy, ja chcę stanąć jak wszyscy w kolejce, ale chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie do wejścia. Słyszę za sobą głosy niezadowolonych ludzi, którzy stoją i czekają na swoją kolej, ale nic nie mówię. Niall kiwa tylko do gościa przy bramce, ubranego w drogi garnitur  i wchodzimy. Od razu do moich uszu dociera głośna muzyka i zapach alkoholu w powietrzu.  Mocniej łapię za rękę chłopaka, by się nie zgubić, gdy przechodzimy przez środek parkietu.
- Co chcesz? - Pyta Niall, kiedy jesteśmy przy barze.
- Malibu. - Bez zastanowienia odpowiadam i zaczynam się rozglądać po sali. Na dole ludzie się bawią, tańczą, a na górze, na balkonach siedzą sztywniaki. Dlatego wolę kluby dla normalnych klas ludzi. Nikt się nie wywyższa.
- Chodź.- Horan trzyma w rękach napoje i idzie schodami na górę. Czyli też będziemy tymi sztywniakami. Super. Siadam przy oknie i od razu zauważam piękny widok na centrum Londynu.
- Często tu przychodzisz? Z tego co widziałam to tak. - Biorę od niego swojego drinka i biorę łyka.
- Zanim zaczęliśmy grać w "6". - Z tego co zrozumiałam to w klubie White'a. - przychodziliśmy z chłopakami tutaj. Dosyć dużo razy. Bywały tygodnie, że codziennie przychodziliśmy. - Chcę coś powiedzieć, ale on mi się wcina. - Ale to było, teraz się ustatkowaliśmy. - Chyba nie do końca.- Dodaję sobie w myślach. Ale durna jesteś Delilah.
- No mam nadzieję. - Biorę następnego łyka, tym razem Niall też się napił. Swoją drogą ciekawa jestem co sobie wziął, przecież jesteśmy samochodem, a może jego kolega po nas przyjedzie? Po następnych łykach i szklankach nie nurtują mnie te pytania. Jedyne co chcę robić to iść tańczyć.
- Chodź na dół! - Drę się do Niall'a, który siedzi obok, chociaż, gdybym powiedziała normalnie to by i tak usłyszał.
- Nie krzycz. - Zaczyna się śmiać. - Chodź. - Łapie mnie za rękę, za co dziękuję, bo gdyby nie to, to bym wywinęła orła. Ostrożnie schodzę po schodach i wchodzimy na parkiet, gdzie bawi się setka ludzi.
Zaczynam ruszać się w rytm muzyki, nie zwracając na nikogo uwagi. Po kilku szybszych piosenkach DJ w końcu włącza jakąś spokojną piosenkę.
Nie czekając ani chwili zarzucam ręce na szyję Niall'a i chowam głowę w zagłębienie jego szyi. Jestem padnięta. Chłopak kładzie ręce na moich biodrach i razem kołyszemy się w rytm muzyki. Kiedy czuję, że odlatuje proszę chłopaka, żebyśmy już wyszli.
- Nieźle popiłaś Delilah. - Mówi Niall, kiedy siadamy na krawężniku, nie zwracając uwagi na jeżdżące tędy samochody.
- Za to ty nie. Czy ty już nigdy nie odlatujesz po alkoholowych libacjach? - Zaczyna się śmiać, a ja ściągam swoje szpilki. Strasznie mnie bolą nogi od nich.
- Odlatuje, ale jeśli nie zauważyłaś piłem sok. - Ściąga swoje Nike.
- Aaa.. - Mruczę, bo nie wiem co odpowiedzieć.
- Masz, zakładaj.- Chłopak podsuwa mi swoje buty.
- A co z tobą? - Nie pewnie wsuwam jedną nogę do buta.
- Znajdę jakieś trampki w bagażniku, a jak nie to najwyżej przejdę się w skarpetkach. - Wzrusza ramionami, a ja zawiązuje sznurówkę. Musi to okropnie wyglądać - sukienka i Nike, ale mam to w dupie.
- Ok. Chodźmy już. - Próbuje wstać, ale alkohol dał się we znaki.
- Czekaj, zaniosę cię. - Nie zdążam protestować, bo już jestem na rękach i chłopaka.
- Dzięki. - To jest ostatnie słowo, jakie wypowiadam tego wieczoru.

***

- Delilah, obudź się. - Czuję, jak ktoś lekko gładzi mnie po policzku, ale odwracam się na drugą stronę i zaciągam kołdrę na głowę. - Wstawaj, bo spóźnisz się do pracy. Chodź, zrobiłem śniadanie. - Co?! Wystawiam głowę spod kołdry i widzę swój pokój. Nikogo tu nie ma. Przyśniło ci się coś Del.
Siadam na łóżku i automatycznie czuję jakby ktoś uderzył mnie kilka razy kamieniem w głowę. No ładnie zabalowałaś z Niall'em. Wstaję i idę do łazienki. Przeraża mnie fakt, że jestem w swojej piżamie.
Zmywam wczorajszy makijaż i szykuję się na dzień w pracy. Wychodzę w samej bieliźnie do garderoby i biorę czarne leginsy i czarną bluzę wkładaną przez głowę. Po drodze łapie Converse'y i telefon.
Wchodzę do kuchni i zaczynam krzyczeć.
- Co ty tu robisz?! - Staje jak wryta, kiedy widzę Niall'a z patelnią w ręce.
- Nic nie pamiętasz? -Czyli to on mnie gładził po policzku i obudził. Chłopak odkłada przedmiot i daje znać, żebym usiadła razem z nim do stołu.
- No.. nie. - Łapie się za głowę, bo ból się nasila.
- Przywiozłem cię do domu i chciałaś, żebym z tobą został, więc zostałem. - Siadam na przeciw chłopaka
i zaczynam jeść naleśniki.
- A czy my... - Nie dokańczam, głupio mi.
- Czy uprawialiśmy seks? - Kiwam głową. - Nie, nie wykorzystałbym cie, jeśli o to ci chodzi.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. - Podnoszę szklankę z sokiem i biorę łyka.
- Wiem, jeśli chcesz wiedzieć, kiedy zasnęłaś poszedłem do pokoju gościnnego spać. Twoja mama mi pokazała, gdzie jest. A właśnie, twoi rodzicie mieli o 8 samolot, polecieli już. - Odkładam szklankę z taką siłą, że dziwię się, że nie pękła.
- Nawet nie wiem, gdzie oni polecieli. - Radź sobie sama, jedynaczko. - Dziękuję, Niall. - Uśmiecham się szczerze do chłopaka.
- Do usług. - Oboje jemy śniadanie, które zostaje przerwane przez dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Chłopak wstaje i idzie do drzwi. Kiedy nie przychodzi przez jakiś czas zaczynam się niepokoić. Idę tam, gdzie wcześniej poszedł mój towarzysz.
- Niall, kto to? - Zamieram, kiedy w drzwiach widzę Patric'a.

_____________

Hej :)
Jak tam? Ja osobiście mam ochotę się zakopać pod ziemie, bo już w poniedziałek idę do szkoły.
Koniec leniuchowania :)
Zachęcam do komentowania :D

środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 11

- Niall Horan? - Pyta Patric, a ja jestem zdezorientowana. O co ci chodzi człowieku?
- No tak.
- Masz się z nim nie spotykać. - Mówi jak najbardziej poważnie, a ja zaczynam się śmiać. Chyba sobie żartujesz ze mnie.
- Kim ty jesteś? Moim ojcem? Będę się spotykać z kim chcę. - Wstaję i wychodzę z sali.
No co za tupet. Czy ja mu kiedykolwiek zakazałam z kimś się spotykać? No nie. Wkurzona mijam ludzi, którzy przyszli po prostu na zakupy. Nikt nie  może sobie nawet wyobrazić, jak bardzo chcę, żeby wszyscy zniknęli. Szybko wychodzę z budynku i wsiadam do samochodu. Nie obchodzi mnie to jak Jessie wróci do domu.
Niech ją Patric odwiezie, albo coś sobie sama wymyśli. Niby nic mi nie zrobiła, ale... Tak właściwie nie mam usprawiedliwienia. Z głośnym stęknięciem odpalam silnik i jadę do domu.

***

- Del? Już wróciłaś? Przecież niedawno wyszłaś. - Moja mama otwiera mi drzwi w szlafroku. Kobieto, jest już dawno po południu, ubierz się w końcu.
- No wróciłam, idę do swojego pokoju i nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał. - Ściągam buty, które biorę w rękę i wbiegam po schodach. Rzucam obuwie gdzieś w głąb pokoju i wywalam się na łóżko jak jakaś piętnastolatka.
Co Niall takiego robi, że niby nie powinnam się z nim spotykać? Przecież, gdyby miał coś na sumieniu to by mi wczoraj powiedział, prawda? W mojej głowie pojawiają się pytania, jeden po drugim.  Przede wszystkim skąd Patric zna Niall'a? Próbuję wyrzucić to wszystko z głowy, ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie męczy mnie to. Postanawiam , więc ruszyć się i wyjaśnić wszystko.
Wychodzę z domu jak najciszej, jak tylko potrafię i idę w stronę jego apartamentowca. Nie mam daleko, więc nie chcę brać samochodu to po pierwsze, a po drugie, by się skapnęła, że wyszłam, bo usłyszałaby warkot silnika.
Do głównego wejścia docieram po jakiś 10 minutach. Dziwnie blisko mieszkamy.
Wchodzę do windy, wciskając guzik i zamykam oczy. Niech już się to skończy- mówię sama do siebie. Kiedy słyszę dźwięk otwierających się drzwi wyskakuje z niej jak oparzona.
Na drodze do mieszkania Horan'a stoi mi tylko ta cudowna recepcjonistka. Mam nadzieję, że tu wyczułaś ironie.
- Dzień dobry, panno Carter. - Kobieta wstaje i się wita ze mną. Biorę głęboki oddech i także życzę jej dobrego dnia. Ej, to nie było aż takie trudne.
Swoją drogą dziwię się, że nie ma tu nigdzie tego ochroniarza.Przecież powinien tu wszystkiego pilnować, czyż nie?
Pukam do drzwi Niall'a i czekam, aż otworzy mi, jednak nic się nie dzieje. Pukam jeszcze raz, ale nadal nic.
Podchodzę do recepcjonistki i czekam, aż ta przestanie rozmawiać przez telefon.
- Przepraszam czy Niall wychodził gdzieś?
- Ma pani na myśli pana Horana? - Kiwam głową. - Pan Horan mówił, że idzie na siłownię. - Czy ta kobieta nie mogła mi od razu tego powiedzieć? Czasem ludzie są tacy bezmyślni.
- A gdzie jest ta siłownia? - Pytam, bo przecież jedyne w czym tu się orientuję to gdzie mieści się mieszkanie Niall'a
- Marc panią zaprowadzi. - Zadaje sama sobie pytanie kim do cholery jest Marc, ale moje wątpliwości zostają rozwiane, kiedy przede mną wyrasta ochroniarz z piętra.
- Dobrze, dziękuję. - Marc wyminął mnie bez słowa, ale postanawiam iść za nim. W końcu ma mnie zaprowadzić do tej całej siłowni.
Po przejściu długiego korytarza i zejściu na sam dół w końcu docieramy na miejsce.
Mężczyzna otwiera przede mną drzwi i odchodzi. Super, tak, zostawiaj mnie samą.
Kiedy robię pierwszy krok w głąb wszystkie oczy są skierowane na mnie.
- Cześć. - Mówię i robię jakiś śmieszny gest ręką. W jednym momencie wszyscy wracają do swoich zajęć.
- Delilah? - Za moimi plecami rozbrzmiewa znany mi głos, więc odwracam się.
- Hej. - Mówię niepewnie, jakby za to ktoś miałby mnie zbić.
- Co ty tu robisz? - To pytanie ucieka mi z głowy, ponieważ zajmuję się teraz inną rzeczą. Mianowicie jego ciało wygląda cudownie w tej koszulce bez rękawów i krótkich spodenkach. Jedynym minusem jest jego blizna na kolanie, ale da się to znieść. Czekaj, czekaj Delilah, przyszłaś tu porozmawiać z nim, a nie się ślinić na jego widok.
-Amm.. - Włącz mózgownice dziewczyno. - Musimy porozmawiać. - Jego mina na te słowa nie jest za ciekawa. - Powiem ci wszystko jak będziemy u ciebie w mieszkaniu, nie tutaj. - Rozglądam się na boki, jakby to co mam powiedzieć było jakąś tajemnicą.
- Dobrze, zaczekaj chwilę. - Chłopak wraca tam, gdzie zapewne ćwiczył zanim mu nie przeszkodziłam i wraca z butelką wypełnioną jakimś płynem. - Możemy iść. - Chłopak otwiera przede mną drzwi i idziemy do jego mieszkania.

***

-Dasz mi chwilę? Wezmę prysznic. - Kiwam głową na tak. Wolę jego perfumy niż pot. Siadam na kanapie i wyciągam telefon. Nie dostałam żadnej wiadomości o nie odebranych połączeniach lub SMSa od któregoś z moich przyjaciół. Pewnie się świetnie bawią. Chowam telefon do kieszeni i od razu rzucają mi się w oczy zdjęcia, których wcześniej nie było nad kominkiem. Fajnie będzie go zapalić w zimowy wieczór.
 Wstaję, żeby obejrzeć fotografie. Prawie na każdym jest Niall z jakąś inną osobą. Zaczynam się śmiać, gdy zdaję sobie sprawę, że też mam pełno fotografii na ścianie w pokoju. Kiedy przyglądam się jednemu zdjęciu, ma którym Horan jest z jakimś chłopakiem, czuję dłoń na swoim ramieniu.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - Odwracam się i widzę Nialla' w czystych ubraniach i pachnącego swoimi perfumami. Przysięgam, kiedyś zemdleję od tego zapachu.
- Spotkałam się dzisiaj z moim przyjacielem. - Zaczynam mówić i od razu łapię za sznurek od moich dresowych spodni. Tak, zdenerwowałam się trochę. - I opowiedziałam mu o tobie, a on po tym jak dowiedział się jak masz na nazwisko zabronił mi się z tobą spotykać, ale ja cie lubię, więc chcę się dowiedzieć o co tutaj w tym wszystkim chodzi. Tak, więc mów, bo nie wiem co o tym myśleć. - Tak, zdaję sobie z tego sprawę, że moja wypowiedz była trochę niespójna, ale mam to gdzieś.
-Czekaj, czekaj. Od początku. - Chłopak siada na kanapie, więc ja robię to samo. - Jak ten twój przyjaciel się nazywa?
- Patric... Patric White. - Mówię, a jego pięści się zaciskają. O co tutaj w tym wszystkim chodzi?
- Delilah, on nie jest tym za kogo go masz.
- Bo jakbyś ty był. - Mówię do pod nosem.
- Co?
- Pytam "a kim jest"?. - Kłamię, ale coś słabo mi to idzie.
- Powiedziałaś coś innego, nie jestem głupi.
- Ty też nie byłeś kimś za kogo cie miałam, poza tym Patric to mój przyjaciel, wiem o nim wszystko.
- No najwidoczniej nie powiedział ci wszystkiego. Pamiętasz tą dziewczynę, która mnie no.... - Zacina się, bo najwidoczniej głupio mu o tym mówić.
- Pamiętam, co z nią jeszcze jest nie tak? - Przecież trudno jest takie coś zapomnieć, tym bardziej mi.
- Od Patric'a dostałem namiary na nią. Mówił, że dobrze załatwia sprawę za nieduża cenę. - Mówi, a ja wstaję i nie mogę uwierzyć w to. Chowam twarz w dłonie, próbując zebrać myśli, jednak nic mi z tego nie wychodzi.
- Czyli mój najlepszy przyjaciel i chłopak, który mi się spodobał. - Tak przyznaję to głośno, bo przecież nie będę ukrywać. - nie potrafią upilnować swoich spodni? - Mówiąc to wlepiam wzrok na budynek za oknem.
- Najwidoczniej. - Chłopak wstaje i obejmuje mnie od tyłu. Nie wiem czy to najlepszy pomysł z jego strony. Mam ochotę go uderzyć. Pojawił się i miesza w moim życiu. Wiem rzeczy, o których nie chciałabym wiedzieć.
- Jesteś cholernym dupkiem. - Nie ruszam się, nadal mówię do okna.
- Wiem, ale poprawię się. - Szepcze mi do ucha, a po moim ciele przebiegają ciarki.
- Nie rób tak.
- Jak? - Odwracam się do niego i dmucham mu w zagłębienie między uchem a ramieniem. Widzę ja na jego skórze pojawia się gęsia skórka. - Aaa tak. Przecież  to przyjemne uczucie.
- Ja mam wszędzie łaskot... - Nie dokańczam, bo zdaję sobie sprawę, że właśnie się wygadałam i Niall może wykorzystać to. Mądrze Delilah.
- Łaskotki mówisz? - Chłopak zaczyna mnie łaskotać a ja zginam się w pół.
- Niall, proszę przestań. - Po tych słowach oboje lądujemy na podłodze. - No proszę! - Chłopak przestaje, ale nadal wisi nade mną. - To było strasznie dziecinne. - Mówię i próbuję się podnieść, ale chłopak napiera na mnie. - Niall, chcę wstać.
- Zaraz będą otwierać kluby, chodźmy na drinka. - Czy on nie słyszał mojej prośby? Chcę coś powiedzieć, ale chłopak kładzie palec na moich ustach. - Zgódź się, a wstanę.
- Czy pan mnie szantażuje panie Horan?
- Ależ nie pani Carter. Tak jak? Pójdziesz ze mną?
- A skończę tak jak ostatnio? - Wiem, może i było to chamskie, ale wolę się upewnić.
- Nie.
- To pójdę, ale jak wywiniesz jakiś numer, nie spotkamy się już więcej.- Cmokam go w policzek i zrzucam z siebie.

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 10

(Delilah)

- Mamo. - Szturcham lekko moją rodzicielkę, by się obudziła. Jednak ona nawet nie otwiera oczu.  - No dobra, same z Jess zjemy te pyszne naleśniki. - Mówiąc to, odchodzę od jej łóżka, dobrze wiedząc, że nie śpi, tylko chce, żebym się odczepiła. Otwieram drzwi do jej sypialni i słyszę za sobą jej zachrypły głos
- Już idę do was, chwilka. - Uśmiecham się do drzwi i wychodzę z jej pokoju. W kuchni przy stole siedzi moja przyjaciółka zajadając naleśniki z czekoladą.
Została u mnie na noc po tym, jak włączyłyśmy film i zasnęła mi w łóżku.
Poinformowałam jej mamę i tak, o to jest tu i siedzi, i wpiernicza mi Nutelle.
Nic nowego. Zawsze wyjada mi wszystko z lodówki. Taka niby zdrowo odżywiająca się siatkarka.
- Zaraz zejdzie. Zachowywała się dokładnie jak ja, kiedy nie chciałam wstawać rano. Mimo wszystko słabą jest aktorką. - Siadam na krześle, na przeciw Jess i zaczynam jeść.
- Bo jest muzykiem na emeryturze, oni mają swoje humorki. Aaaa i właśnie Patric napisał mi wiadomość, że robi sobie dzisiaj wole od zajęć i chce się spotkać, za jakąś  godzine.
- No w końcu pomyślał o nas. - Mówię z pełną buzią. - Ale pomyśl jak ja pójdę na studia to jeszcze rzadziej będziemy się spotykać.
- Tak, a bilety do Ameryki są drogie. - Oczywiście to nikt inny, niż moja mama. Jak się uprze to będzie do tego dążyć. Czasem idzie z nią zwariować. Z Jess przerabiałam ten temat i dałam jej do zrozumienia, że nie zostawię jej samej w Londynie.  Mama siada i zaczyna jeść.
- Mamo, wychodzę zaraz, tylko się ogarnę, mam brać klucze czy będziesz w domu? - Przecież muszę wiedzieć, bo ja nigdy nie zapamiętam PINu do furtki a tym bardziej do drzwi.
- Nie, będę w domu. Idziesz z Niall'em? - Biorę brudne talerze ze stołu i wkładam je do zmywarki.
- Nie, spotykamy się z Patric'em. - Co ona taka ciekawska? - Kiedy tata wraca? - Zmieniam temat, bo nie chcę, żeby za dużo wiedziała. Kiedy będę chciała to jej powiem.
- Jutro i będzie miał urlop, więc chyba wybierzemy się na jakieś małe wakacje. Chciałabyś z nami pojechać? Może Hawaje? - Patrze na moją mamę, jak na jakiegoś głupka.
- Nie, mam pracę, a urlop chcę sobie zrobić na wiosnę. - Kiwam na Jess, że wychodzimy i żegnam się z mamą. Wsadzam telefon do kieszeni, zakładam buty i kurtkę i w mgnieniu oka siedzę na fotelu swojego auta, czekając na Jess aż się przebierze. Nie chciało mnie się w ogóle wchodzić do niej do domu. Wystukuję palcami, na kierownicy rytm piosenki, która akurat leci w radio. Dałabym głośniej, gdyby nie fakt, że właśnie dzwoni mi telefon. Wyciągam urządzenie z kieszeni i na sam widok zdjęcia na wyświetlaczu uśmiecham się.
- No co tam?
- No jak to "co tam"? Gdzie wy jesteście?
- Spokojnie Patric, czekam na Jess aż się przebierze. Nic nowego, że się guzdra. Gdzie dokładnie czekasz?
- W centrum handlowym?
- Ty bystrzaku, ale w którym, bo jeśli jeszcze nie zajarzyłeś w Londynie jest kilka, jak nie kilkadziesiąt.
- Ealing Broadway, czekam koło kina, Jess ci nie mówiła?
- Nie. - Właśnie Jess wsiada do samochodu. - Kończę, już przyszła. - Rozłączam się i włączam silnik.
- Kto to był? Niall? - Boże, co wy wszyscy z nim macie? Dajcie sobie spokój.
- Nie, Patric. Czeka już na nas. - Moja przyjaciółka właśnie włączyła głośno muzykę, więc nie dała mi szansy pogadać, tak o. Od czapy. Dziwnie szybko jesteśmy pod galerią. Parkuję na parkingu i idziemy do wejścia.
- Dobra, kino jest na samej górze, ja jadę windą. - Jess idzie w strone wind, ale ja nie idę w jej ślady. Przejażdżka u Niall'a była koniecznością, bo nie widziałam schodów i nie chciałam wyjść na panikarę, ale teraz, kiedy widzę ruchome schody, wolę z nich skorzystać. Tak, mam klaustrofobie.
Oczywiście docieram na miejsce trochę później, ale przynajmniej mogę swobodnie przywitać się z przyjacielem.
- Patric!
- Del! - Wpadamy sobie w ramiona. - Matko, jak ja cie dawno nie widziałem. - Mówi, a za jego plecami daje o sobie znać Jess. - No was dawno nie widziałem. Co u was słychać? - Siadamy na ławkę.
- Wszystko dobrze, pracujemy, wydajemy kasę. Wczoraj byłam w studio i nagrałam następną piosenkę.
- Muszę ją usłyszeć. - Przerywa Jess. No przecież, z tego wszystkiego co sie działo wczoraj, nie włączyłam jej mojej piosenki.
- A co u ciebie?
- Miałem w poprzednim tygodniu testy, wszystkie zdałem.
- No jestem z ciebie dumna. - Burzę mu jego cudowną fryzurę.
- I mam dziewczynę. Ma na imię Lucy. Miała dzisiaj się spotkać z nami, żebym wam ją przedstawił, ale musiała być dzisiaj na zajęciach.
- To szkoda. - Wtrąca Jess. - Ale jeśli już mówimy o związkach to.. - Zatrzymuje się tu, nie mam pojęcia po co. Chce zrobić jakieś napięcie czy co? No dajesz Jess. - Del znalazła sobie chłopaka.
- On nie jest moim chłopakiem. Ona sobie coś ubzdurała. - Patrze na przyjaciółkę i stukam się w czoło.
- Powiedz coś o nim. - Super. Może nie?
- Poznałam go w sobotę na imprezie u jego mamy. - Na szczęście wie o co mi chodzi. Wie, że czasem muszę chodzić za mojego tate. Tak swoją stroną czasem mu współczuję. - Jest miły, mieszka nie daleko, zakolegowaliśmy się. Nasze mamy pracują razem w wytwórni. - No przecież, właśnie jego mama pracuje tam. Dopiero się skapnęłam. Mam nadzieje, że nic nie wie o moim nagraniu. - Interesuje sie muzyką, tak jak ja. - I to jest najlepsze w tym całym powalonym koleżeństwie.
- Zapomniałaś dodać, że się z nim całowałaś, przynajmniej raz. - Wtrąca Jess za co mam ochotę ją uderzyć.
- To w takim razie od niego masz tą opryszczkę na ustach? - Kieruje swój palec na moją twarz.
- Co?! - Wyciągam telefon z kieszeni i wpatruję się w ekran. Nic mi nie wyskoczyło na ustach. Telefon to jednak dobre lusterko.
- Głupi jesteś. - Szturcham go w ramię, śmiejąc się.
-  A ty Jess? Wyrwałaś któregoś? - Zwraca sie do mojej przyjaciółki
- Coś ty. Ja mam prace i treningi, nie mam czasu na romansowanie. Mówiłam ci? Jak ostatnio wzięłam Del na siłownię to wszyscy do niej zarywali, więc z nimi gadała. A ja jak głupia trenowałam.
- Nie zarywali, tylko chcieli rozmawiać. - Próbuję, się głupio usprawiedliwić, ale na darmo. Przyjaciele rzucają mi tylko głupie spojrzenia.
- Mała Del, ma branie widzę. Dużo się tutaj beze mnie dzieje.
- Trzeba było iść tak jak my, za rok na studia.
- Ale i tak skończymy razem, w sensie w jednym roku. Moje studia dłużej trwają. - Tu muszę mu przyznać rację.
- Racja. - Mówi Jess. - Ale my teraz też się nie opieprzamy, my pracujemy. - Wypina dumnie pierś na co wybuchamy śmiechem.
- Taka dumna, a w ciągu trzech miesięcy została wywalona z dziesięć razy. - Puszczam do niej oczko.
- W tym raz przez ciebie i nie zapomnę ci tego.
- Dobra, dobra, ale tą historię znamy wszyscy. - Nagle wpadam na pomysł. - Chodźcie do kina, co? Jak już tu tak siedzimy. - Kiwają głową na tak, więc wstajemy i idziemy do kasy. - Co oglądamy? - Na kilku ekranach wyświetlają się filmy.
- Może "Gra tajemnic"? - Podpuszczam ich. Gra w tym filmie mój ulubiony aktor - Benedict Cumberbatch.
- O czym to? - Pyta dziewczyna.
- No zobaczysz, widziałam zwiastun, proszę chodźcie na ten film. - Robię minę małego dzieciaka, na Patric'a zawsze to działa.
- Dobrze, idziemy. - Chłopak kupuje nam bilety i idziemy kupić jakąś przekąskę. W sali kinowej mamy miejsca na samej górze, chociaż ja bym wolała troszkę niżej. Zajmujemy je i zajadając popcorn czekamy na film. Nie ma wielu ludzi, to dobrze, bo nie lubię tłumu.
- Delilah?
- Co? - Pytam Patric'a biorąc garść popcornu.
- Jak się nazywa ten chłopak co się z nim tak zaprzyjaźniłaś? - No przecież, nie powiedziałam mu. Co za gapa.
- Niall Horan. - Mówię, a mój przyjaciel krztusi się colą, którą właśnie pije.

_______________

Hej :)
Jeśli rozdział się spodobał zostaw komentarz :)