niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 1

- Delilah, zostaw tą gitarę i ubieraj się. Masz 10 minut.- Mówi moja mama i wychodzi trzaskając drzwiami. Przewracam teatralnie oczami, ponieważ za żadne skarby nie chcę tam iść, ale obiecałam jej. Leniwie wstaję z łóżka i odstawiam instrument na miejsce. Otwieram szafę i wyciągam z niej wcześniej przyszykowaną na tą okazję sukienkę. Szybko ją ubieram i wychodzę z pokoju. Mam właśnie teraz ochotę na to, by uciec do pokoju i się w nim zamknąć na klucz, ale nie robię tego. Zachowuj się, masz 19 lat-myślę. Grzecznie idę na dół, gdzie widzę moją mamę.
- No widzisz jak ślicznie wyglądasz. - Mówi a ja uśmiecham się do niej sztucznie. Ubieram baleriny, ponieważ nie lubię chodzić w szpilkach.
- Idziemy? Chcę, żeby już się to skończyło. - Pytam, na co z entuzjazmem kiwa głową. Może ona będzie się świetnie bawić, ale ja nie.
- Przestań, to tylko kolacja z moją znajomą z pracy. - Mówi to, zamykając drzwi do domu i idziemy do auta. Ja bym była za przejściem się. Po pierwsze to są ostatnie ciepłe dni w tym roku, a po drugie byśmy się jeszcze bardziej spóźniły. Ciekawe kto tam będzie, mam nadzieję, że tak jak ostatnim razem nie będę musiała niańczyć czterolatki. Z rozmyśleń wyrywa mnie głos mamy:
- No jesteśmy już. Nie myśl, że tu zostaniesz. - Posyła mi wielki uśmiech i wychodzimy z samochodu. Próbuję się uśmiechnąć na myśl wejścia i nawet mi się to udaje. Pukamy do drzwi i po kilku chwilach stoi w nich wysoka blondynka, krzycząca na nasz widok. I się zacznie-myślę.
- Ann! Kochana, przyszłaś! O! I jest Delilah! - No tak jestem, ale chce już sobie iść.
- Obiecałam Patty - mówi moja mama. Dobrze, że nie zaczęła mówić o mnie i jaka to jestem uparta.
- Dzień dobry - mówię i wchodzę za kobietami do salonu. W tej chwili mam ochotę udusić moją matkę. Tu jest pełno ludzi. Wszyscy super wystrojeni, żadnych małych dzieci tylko ja. Super. Swoją drogą to pomieszczenie jest cudowne. Też chciałabym, żeby nasz salon tak wyglądał. Wszystko jest utrzymane w odcieniach bieli i beżu. Jest jasno, przestronnie. Urzeka mnie wielki, biały puszysty dywan na środku. Mojemu podziwianiu przeszkadza Patty, podając mi lampkę szampana.
- Proszę - Kobieta uśmiecha się i znika w tłumie. No i co teraz?-pytam sama siebie. Ukradkiem oka widzę wolne krzesło z dala od tego tłumu i chcę jak najszybciej tam dotrzeć. Czuję się jakoś dziwnie bezpiecznie, kiedy tam siedzę. Przyglądam się ludziom, którzy śmieją się, rozmawiają i popijają szampana. Oh, jak ja bym chciała, żeby była tutaj ze mną Jessie-mówię do siebie i za jednym razem wypijam całą zawartość lampki.
- Szampanem trzeba się delektować a nie pić jak piwo. - Słyszę głos obok i automatycznie moja głowa się obraca do źródła dźwięku. Widzę chłopaka, który tak samo jak ja, trzyma już pustą lampkę.
- Mogę zgadywać, że zrobiłeś to samo co ja. - Mówię i wskazuję szklankę.
- Dobra jesteś. Jestem Niall - Chłopak wyciąga rękę, by się przywitać, więc robię to samo. Bądź miła to się zaraz odczepi-myślę, jednak on przysuwa inne krzesło i siada obok mnie. Niech to szlag. - To powiesz mi jak masz na imię? - Patrze na niego jakby był kosmitą, chociaż nie wygląda na takiego. Prawdę mówiąc jest przystojny. Nie wiem czy to zasługa garnituru, w który jest ubrany, czy zawsze tak wygląda.
- Delilah. - Uśmiecham się. Może nie będzie źle. Przynajmniej jest z kim pogadać.
- Ładnie. - Mówi a ja wstaję. - Gdzie idziesz?
- Na dwór, tu jest za gorąco. Jak chcesz to chodź ze mną. - Nic nie odpowiada tylko wstaje i idzie za mną.Odkładam lampkę na jakiś blat. Wychodzimy do ogrodu, gdzie jest już mniej ludzi. Idę na przód, nie zwracając uwagi na to czy nowo poznany kolega idzie za mną. Hipnotyzuje mnie ten przepięknie wyglądający ogród. Jestem ciekawa kto tu mieszka. Żeby mieć taki dom w centrum Londynu trzeba być dobrze ustawionym. Siadam na jednej z ławeczek i w tej chwili dowiaduję się, że Niall nadal jest ze mną.
- Pięknie tu - Mówię, ale on się tylko uśmiecha.- Ile to będzie trwało? - Pytam, mając nadzieję, że będzie wiedział.
- Co? To spotkanie? - Nie, istnienie świata.
- Tak.
- Ostatnio jak się wszyscy spotkali to o 5 rano ich jeszcze słyszałem. - Mówi, a ja tracę nadzieję. - A co? Nie chcesz tu być? - Pyta.
- Trafiłeś w dziesiątkę. Moja mama poprosiła mnie, żebym przyszła z nią, bo mój ojciec jest w podróży. Więc jestem. A ty? Czemu tu przyszedłeś? - Pytam, a on na te słowa wybucha śmiechem.- No co? Powiedziałam coś śmiesznego? - Uspokaja się i mówi:
- W sumie to ja tu nie przychodziłem, ja tu mieszkam. - Słucham co mówi i robię wielkie oczy. - I fajnie, że podoba ci się ogród. To duma mojej mamy. - Powoli dochodzą do mnie słowa, które wypowiada.
- Czyli Patty to twoja mama? I ty mieszkasz w takim zajebistym domu? - Nie dowierzam.
- Tak, to moja mama i mieszkam tu, ale już niedługo się wyprowadzam. - Widzę, że jest dumny z siebie. - I nie gadaj, że ty nie mieszkasz w takim, wiem, że  twoja mama jest prezesem w SICO.
- Może i jest, ale żyjemy normalnie. - Patrzy na mnie, marszcząc czoło.
- Tak, tak. Widziałem jakim samochodem przyjechałyście. - Śmieje się.
- Ale to wyjątek. - Wystawiam mu język i wstaję. Chcę rozejrzeć się po tym wielkim ogrodzie, co nie jest łatwe, bo Niall cały czas się na mnie patrzy. Nie mam nic przeciwko, ale peszy mnie to. Po przejściu w ciszy całego podwórka wchodzimy do domu. Do naszych uszu dostają się śmiechy, rozmowy i cicha muzyka.
- Pomóż mi znaleźć moją mamę. - Proszę mojego towarzysza. Obydwoje się rozglądamy, ale ja jej nigdzie nie widzę.
- Tam jest. - Wskazuje palcem. Co? Pięć razy patrzyłam w tamtą stronę.
- Dzięki. - Podchodzę do niej i proszę, by dała mi kluczyki do samochodu, bo chcę wziąć telefon. Podaje mi bez problemu i zaczyna znowu rozmawiać ze znajomymi. Pewnie, jakbym pojechała do domu nie zauważyłaby, ale i tak ja bym miała później opieprz. Na to prycham pod nosem i wychodzę głównym drzwiami. Kieruję się do miejsca, gdzie zaparkowałyśmy, otwieram drzwi i słyszę znany mi głos.
- Jedziesz już? - Odwracam się i widzę Niall'a z papierosem w dłoni.
- Nie, przyszłam po telefon. - Wymachuję mu urządzeniem przed nosem. Czuję wibracje, więc sprawdzam co się dzieje. Przyszło mi powiadomienie, że mam 7 nieodebranych połączeń od Jessie. - Przepraszam na chwilę. - Odchodzę na bezpieczną odległość i oddzwaniam do przyjaciółki.
- Halo? - Odzywa się głos Jes.
- No dzwoniłaś aż 7 razy. Coś się stało?
- Nie, po prostu dzwoniłam, bo myślałam, że wpadniesz i obejrzymy film.
- Chciałabym, ale jestem na bankiecie z mamą.
- To szkoda... - Nie słyszę więcej co mówił, bo Niall  stuka mnie w ramię a ja się głupia rozłączam.
- Co? - Mówię trochę zdenerwowana i chowam telefon do schowka, po czym zamykam samochód.
- Wołają nas, bo dają jedzenie. - Mówi speszony. Mruczę coś nie zrozumiałego nawet dla mnie pod nosem i idę za nim. Czuję od niego zapach papierosów.
- Czemu się zabijasz? - Mówię, nawet nie myśląc.
- Co? - Odwraca się zdziwiony.
- Mam na myśli to, czemu palisz? - Jego twarz trochę pojaśniała.
- To mnie rozluźnia. - Po tych słowach wchodzi do domu, nie dając dokończyć mi tego co zaczęłam.
Idę za nim. Mówił prawdę. Wszyscy siedzą i spokojnie jedzą posiłek. Stół jest cały zastawiony. Widzę dwa wolne miejsca, w którym jedno jest przeznaczone dla Niall'a. Siadam obok niego i zastanawiam się co zjeść.Wybieram pysznie wyglądające ciasto, na co odzywa się moja matka:
- Delilah, weź sobie coś ciepłego, Kochanie.- Na złość jej wbijam w kawałek ciasta widelczyk i jem. Mam nadzieję, że nie zrobi awantury o to, bo mimo, że ją kocham to ją uduszę. Czuję a sobie wzrok chłopaka, ale kiedy patrzę na niego on się tylko zaczyna śmiać i sam bierze ciasto. Po tym, jak kończę jakaś pani zabiera ode mnie brudny talerzyk i zastępuje go czystym.
- Dziękuje - Cicho mówię.
- Pani Carter - Odzywa się mój sąsiad do mojej matki, na co w całym pomieszczeniu staje się cicho. Dziwi mnie to, ale przynajmniej będę dobrze słyszeć co ten palant wymyślił.- Późno nie jest jeszcze, czy mógłbym Delilah zabrać do miasta? - Opada mi szczęka na te słowa. Powinien mnie się zapytać, a nie jej czy chcę.
- Oczywiście, tylko wróćcie cali. - Posłała mu szeroki uśmiech i wzięła łyk jak podejrzewam kawy.
- To idziemy. - Mów Niall, na co ja nie patrząc na niego mówię:
- Co jeśli nie chcę iść? - Zakłam ręce na piersi.
- Nie rób scen, chodź pójdziemy na kawę - Mówi mi do ucha, na co przechodzą mnie dreszcze. Kiwam głową i wstaję.
- Widziałem, że się zgodzisz - Teraz to on wystawia mi język.
- Ale tylko kawa i wracamy - Wychodzimy z domu i kierujemy się do wielkiej bramy. Idziemy w ciszy. Prawdę mówiąc to nie wiem co mam mówić, o co pytać. Lecz on wie.
- Ile masz tak w ogóle lat? - Pyta.
- 19, a ty? - Otwiera mi drzwi a ja wchodzę do kawiarni. Co za dżentelmen.
- 21. - Siadamy przy stoliku, stojącym przy oknie. Po chwili przychodzi do nas drobniutka kelnereczka z pytaniem co zamawiamy.
- Cappuccino orzechowe z bitą śmietaną. - Jak szaleć to szaleć.
- Ja poproszę białą kawę. - Mówi Niall, po czym dziewczyna znika.
- Coś mało wykwintna ta twoja kawa. - Poprawiam nerwowo sukienkę, jakbym była na głupiej randce.
- Czasem rzeczy proste są najlepsze. - Pojawia się kelnerka z naszym zamówieniem i odeszła.- Powiedz mi coś o sobie. - Upija łyk kawy, ja tak samo.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Wszystko. - Uśmiecha się szeroko.
- To trochę by potrwało.
- Mam czas.
- Więc tak.. hm.. - Przez chwilę zastanawiam się co mu powiedzieć. - W tym roku zdałam maturę, pracuję w kawiarence na przedmieściach. Pracuję tam głównie po to, żeby zapracować sobie na studia, pewnie teraz przyszło ci do głowy, czemu jak rodzice mają forse? Po to, bo chce sama zapracować na siebie. Chcę studiować na Art University. Wiem, ambitnie. Nie mam rodzeństwa, za to mam najlepszych przyjaciół pod słońcem. - Kończąc swoją przemowę i wypijam do końca kawę. - Teraz ty. - Posyłam uśmiech.
- Bardzo bym chciał, ale w czasie twojego opowiadania moja mama wysłała mi SMSa, żebyśmy wracali, bo twoja mama chce już jechać do domu. - No super. Kiedy ja  się świetnie bawię ona chce wracać. Czasem mam wrażenie, że robi to specjalnie. Chłopak wyciąga pieniądze za nasze kawy i kładzie na stoliku.
- No OK. - Słabo się uśmiecham i opuszczamy kawiarnie. Szybko docieramy do jego domu. Na podwórku stoi moja mama z Patty i rozmawiają.
- To jak one jeszcze gadają daj mi swój numer. - Mówi Niall podając telefon, a ja wystukuję rządek cyferek na klawiaturze. - Dzięki. - Moja mama krzyczy, że jedziemy. Podchodzimy do niej i od razu widać, że coś piła.
- Poprowadzę mamo. - Zabieram jej kluczyki i odwracam się do chłopaka. - To cześć - Mówię na co on całuje mnie w policzek. Uśmiecham się, bo to miłe z jego strony.
- Do zobaczenia. - Obchodzę samochód i siadam za kierownicą. Macham jeszcze Patty i jej synowi i odpalam silnik.
- Podoba ci się ten chłopak, co Del? - Odzywa się moja mama, na co odpowiadam stanowczym:
- Fajny jest, tylko tyle. - I włączam głośno radio, tak by jej nie słyszeć.




Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz, to bardzo motywuje :) 

3 komentarze: