Niall kupuje bilety i wchodzimy na teren wesołego miasteczka. Jest tu wszystko od zwykłej wspinaczki górskiej po wielki rollercoaster. Nie ma tłumu, jak to bywa zawsze, ponieważ jest prawie środek tygodnia, do tego południe. Dzieci są w szkole a dorośli w pracy, jednak są wyjątki.
- To gdzie chcesz iść najpierw? - Pyta, chowając nasze bilety do kieszeni.
- Tam. - Wskazuję na wielki diabelski młyn.
- OK.- Uśmiecha się i prowadzi mnie w stronę kolejki. Mam wrażenie, że zebrali się tu wszyscy.
Chwilę czekamy na swoją kolej i wsiadamy z jakąś parą do "wagonika". Lekko się uśmiecham do dziewczyny, która siedzi przede mną i słyszę szept Niall'a:
- Miałem malutką nadzieję, że będziemy sami. - Patrzę na niego i się śmieję. - No co? - Mam ochotę mu powiedzieć "a co? chciałeś mnie przelecieć?" ale hamuję się. Będę miła. Skąd u mnie w ogóle wziął się taki tekst?
- Nic. - Wzruszam ramionami i czuję jak jego dłoń łapie moją. Chce ją zabrać, ale on mocniej ją łapie. Przewracam oczami i czuję jak koło rusza.
Obracam głowę i widzę, że wcale nie jesteśmy daleko od Londynu. Ale chyba Niall nie chciał, żebym sprawdzała jak daleko jesteśmy, tylko żebym miło z nim spędzała czas.
Uśmiecham się sama do siebie i czuję jak chłopak jeździ swoim kciukiem po mojej dłoni. Kiedy ukradkiem oka widzę, jak para siedząca na przeciw się całuje, czuję się dziwnie.
- Ja to bym robił delikatniej. - Mówi mój towarzysz tak, że tylko ja słyszę. Patrzę na parę. Rzeczywiście, wygląda to ohydnie, bo on chyba jej cały język wpycha do buzi.
Robię obrzydzoną minę na co Niall wybucha śmiechem. Para odskakuje od siebie jak by się poparzyli. Mój kolega chce to skomentować, ale w porę zatykam mu buzię.
- Cicho. - Zdejmuję dłoń z jego twarzy i w tym samym momencie zatrzymujemy się. Jesteśmy już na dole.
Szybko to zleciało, nawet nie zdążyłam się nacieszyć jak pięcioletnie dziecko.
Wychodzimy i schodzimy z podestu. Chcę już iść alejką zobaczyć jakie są następne atrakcje, ale chłopak mnie zatrzymuje.
- Mogę cię przeprosić na chwilę? - Pyta a na jego twarzy widzę zażenowanie.
- Pewnie. - Siadam na krawężniku i patrzę jak odchodzi na pewną odległość. Przez chwilę zastanawiam się co robi, ale kiedy wyciąga zapalniczkę i papierosa wiem już wszystko. Z jednej strony dobrze, że odszedł, bo nie znoszę jak ktoś pali przy mnie, ale z drugiej strony jakby przy mnie to wyciągnął to bym mu powiedziała, żeby w ogóle nie palił. Tak umarła moja ciocia, z którą byłam bardzo blisko. Chodziłyśmy razem na zakupy, lody, pomagała mi w pracach domowych, gdy matki nie było w domu. Uśmiecham się sama do siebie. Kiedy tak zatapiam się w swoim świecie, wspominając jak to spędzałam z nią wolny czas czuję dłoń na swoim ramieniu.
- Idziemy? - Unoszę głowę do góry i widzę Niall'a.
- Tak. - Wstaję i chowam ręce do kieszeni. Nie robię tego specjalnie, żeby zrobić mu na złość, po prostu daję je tam. - Wiesz, że z tym można skończyć? - Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła tematu.
- Z czym, z fajkami? - Kiwam głową, kiedy podchodzimy do stanowiska z watą cukrową. - Chciałem rzucić, ale nigdy nie miałem motywacji. - Mówi i pokazuje do sprzedawcy, że chcemy dwie.
- To ją znajdź. - Nic więcej nie mówię, tylko biorę od mężczyzny watę. Chłopak też. Siadamy na krawężniku, bo nie ma miejsca przy stolikach.
- Może się kiedyś znajdzie. - Nie odpowiadam mu tylko delektuję się słodką watą. Próbuję sobie przypomnieć kiedy ja ją ostatnio jadłam, albo gdzieś wyszłam dalej niż do pracy lub do Jes. Nagle przypomina mi się, że miał mi trochę o sobie poopowiadać.
Mam zapłon. Całuje się z nim a nic tak naprawdę o nim nie wiem.
- Niall? Miałeś mi powiedzieć coś o sobie, jesteś mi to dłużny. - Biorę kawałek waty do buzi i czekam na to, co powie.
- Hmm.. - Wzdycha. - Aktualnie nie studiuję, mam zespół z 4 przyjaciół, zapoznam cię z nimi.- Uśmiecha się. - Gramy w klubie Bungolow 6. - Czy ojciec Patric'a nie jest właścicielem tego klubu? - Byłaś tam?
- Nie. - Mimo, że Patric'a ojciec jest właścicielem nigdy tam nie chodziliśmy. Mój przyjaciel nigdy nie chciał zobaczyć swojego ojca nawet przez przypadek.
- Nie wiesz ile tracisz. - Lekko trąca mnie ramieniem. - Mam starszego brata Greg'a. Nie widziałaś go u mnie w domu, bo mieszka ze swoją żoną. A reszty pewnie dowiesz się w swoim czasie. - To ostatnie zdanie trochę mnie zaniepokoiło. Niall wstaje i wyciąga rękę ku mnie, żebym też wstała. Tak robię, idziemy w stronę rollercoaster'a.
- Musimy tam iść? - Zatrzymuję się w połowie drogi. - A jak stamtąd wypadnę? - Zaczynam panikować.
- Przecież pięciolatki chcą wszystkiego spróbować. - Staje za mną i lekko popycha mnie do kolejki, która składa się z góra 10 osób. Mam lekkiego stracha, bo to już na filmach wygląda okropnie, ale stoję grzecznie. Wchodzimy na platformę i wszyscy siadamy. Mężczyzna, który to obsługuje zapina nam pasy i ruszamy. Nie pamiętam nic z tej "przejażdżki" oprócz tego, że strasznie krzyczałam. Ledwo schodzę z siedzenia a już ląduję na trawie, bo tak mi się kręci w głowie. Zaczynam się śmiać sama z siebie, tak że az zaczyna bolec mnie brzuch. Nad swoją głową widzę też roześmianą buzię Niall'a.
- Wstawaj Mała. - Podaje mi rękę i wstaję. - Idziemy stąd coś zjeść, OK? - Kiwam z entuzjazmem głową, bo jestem głodna. Dzisiaj nic nie jadłam, nie licząc waty. Przy samochodzie widzimy, parę z młynu. Zaczynamy się śmiać i szybko siadamy do samochodu.
- To nie było miłe. - Mówię, kiedy zapinam pasy. - Odpowiadam mi tylko cichy łaskot silnika.
- Gdzie jedziemy? - Pytam, kiedy widzę coraz więcej zabudowań.
- Do mnie. - Robię zdziwioną minę, przecież mieliśmy coś zjeść.
- Gotujesz? - Kiwa głową. Nie odzywam się, ale bez pozwolenia włączam radio. Leci aktualnie moja ulubiona piosenka . Zaczynam śpiewać nie zważając na to, że chłopak śmieje się ze mnie. Rzeczywiście zachowuję się dzisiaj jak dzieciak. Oj Delilah - śmieję się sama z siebie w duchu. Szybko dojeżdżamy do apartamentowca Niall'a. Chłopak wjeżdża do wielkiego garażu, gdzie jest pełno samochodów. Nie dziwi mnie widok drogich samochodów. Sama mam BMW X6, ale często go nie używam. Kiedy mogę wolę się przejść. Wychodzę z pojazdu i staję koło Niall'a.
- Co mi ugotujesz? - Mówię, trochę się drocząc.
- Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę. - Wciska guzik i drzwi do windy otwierają się.
- Bardzo. - Uśmiecham się na myśl o jedzeniu. Boże, co się ze mną dzieje? Stojąc w windzie słyszymy tylko strasznie drażniącą muzyczkę. Cieszę się, gdy drzwi się otwierają, za którymi widzę ochroniarza z piętra.
- Dzień dobry państwu. - Mówi na co posyłamy mu uśmiech i znikamy za drzwiami jego apartamentu. Rozbieramy się i bez słowa porozumienia kierujemy się do kuchni. Siadam na krześle i patrze co robi Niall.
Nie powiem, wygląda super biegając po kuchni. W życiu nie spodziewałabym się, że on będzie robił mi obiad.
- Niall, czemu mnie dzisiaj zaprosiłeś? - Pytam, kiedy ten szuka coś w szafce i uderza głową o nią. Musiało boleć. Ledwo powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem. Chłopak staje przede mną.
- Bo mam dzisiaj urodziny i chciałem miło spędzić ten dzień. - Mówi a ja prawie spadam z krzesła.
_____________
Dziękuję bardzo za życzenia :)
Wam już życzę Szczęśliwego Nowego Roku :)
Proszę o komentarze, bo szczerze mówiąc jak się je widzi to aż gęba się cieszy xd
poniedziałek, 29 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Rozdział 4
Wychodzę z mieszkania Niall'a i mijam szeroko uśmiechniętego ochroniarza.
- Dobranoc panno Carter.- Mówi, na co posyłam mu uśmiech i podchodzę do windy. Klikam na strzałkę w dół i zaraz drzwi się otwierają. Po niecałej minucie jestem już na dole.
Wychodzę z budynku i sprawdzam godzinę. Dopiero za 30 minut będzie ostatni autobus, jadący w moją stronę, więc chcąc skorzystać z tego, że już nie pada, siadam na ławce, którą wypatrzyłam niedaleko. Siadam i wyciągam telefon z torebki.
Mam kilka SMSów od Jes i Patric'a. Odpisuję im i chcę już chować urządzenie, ale słyszę swój dzwonek. Na wyświetlaczu widnieje jakiś numer. Niepewnie odbieram.
- Słucham?
- To ja słucham, czemu nie jedziesz do domu tylko siedzisz na tej cholernej ławce pod budynkiem? - Słyszę głos Niall'a, który moim zdaniem jest trochę wkurzony.
- Bo mam autobus dopiero za jakieś 25 minut. Chwilę posiedzę i pójdę sobie. - Podnoszę głowę do góry i widzę w oknie na 5 piętrze. Macham mu energicznie.
- Czekaj, zaraz zejdę. - Nic już mu nie odpowiadam, bo się rozłącza. Po jakiś dwóch minutach widzę chłopaka idącego w moją stronę.
- Hej. - Mówię, jakbym nie rozmawiała z nim przed chwilą.
- Wiedziałem, że to będzie zły pomysł, chodź zawiozę cię. - Wyciąga rękę, ale ja jej nie łapię, tylko zakładam ręce na klatce piersiowej.
- Powiedziałam, że dam sobie radę. - Uśmiecham się głupio.
- Nie denerwuj mnie. - Zaśmiałam się w duchu. Ja mam go nie denerwować? Uniosłam jedną brew. - Mam cię zanieść do tego auta? - Wybucham śmiechem na jego słowa, ale szybko przekonuję się o prawdziwości jego słów. Przerzuca mnie sobie przez ramię i idzie w stronę miejsca, w którym wcześniej zostawił samochód.
- Zostaw mnie! Umiem sama chodzić! Niall! Bo się do ciebie nie odezwę już! - Uderzam go w plecy, ale on nic sobie z tego nie robi. Świetnie.
- Przynajmniej będziesz w domu. - Puszcza mnie jedną ręka i szuka czegoś w kieszeni, jak przypuszczam kluczyków. Po chwili je wyciąga i otwiera drzwi. Kładzie mnie na fotelu i zamyka drzwi.
- Właśnie załatwiłeś sobie to, że nie odezwę się do ciebie więcej. - Mówię, kiedy wsiada i odpala silnik.
- Przecież obydwoje wiemy, że i tak to nie będzie prawdą. - Uśmiecha się i łapie mnie za kolano po czym lekko szczypie i wyjeżdża z parkingu. Przez połowę drogi nie odzywam się do niego, nawet nie patrzę w jego stronę. Chciałam to dociągnąć do końca, ale zaczął mnie łaskotać, kiedy staliśmy na światłach.
- Przestań! Proszę! - Krzyczałam i dławiłam się ze śmiechu.
- To odzywaj się do mnie. - Zabrał swoje ręce i złapał kierownicę, bo zaświeciło się zielone światło.
- Proszę, mówię. - Pyszczę jak gówniara. On tylko patrzy na mnie karcąco i gasi silnik, bo jesteśmy już pod moim domem. Czuję się dziwnie. Równie dobrze mógłby zostawić mnie, żebym czekała na autobus. - Przepraszam. - Szepczę i wychodzę z auta, nie patrząc za siebie, co jest na prawdę trudne. Szukam kluczy w torebce, ale wyprzedza mnie moja mama, która otwiera mi drzwi od drugiej strony.
- Siedziałaś tu cały czas? - Pytam, ale nawet nie czekam na odpowiedz, tylko idę na górę do swojego pokoju. Rzucam torebkę na biurko i podchodzę do okna. Na ulicy nie ma już samochodu Niall'a.
Idę do łazienki i biorę szybki prysznic.
Po wyjściu nie jestem ani trochę zmęczona, więc biorąc pod uwagę to, że nie mam jutro zmiany wyciągam z szuflady zeszyt z tekstami i siadam przy biurku. Biorę długopis do ręki, ale nie potrafię napisać, żadnego słowa. Wciąż mam w głowie wydarzenia z przed niecałej godziny.
Z jednej strony jest miłym, przystojnym i inteligentnym chłopakiem (przynajmniej tak mi się wydaje). Jednak z drugiej strony zbyt szybko przywiązuję się do ludzi i co jeśli zaprzyjaźnię się z nim a później mu się znudzę? Przez takie głupie myśli trzymam się tylko dwójki przyjaciół.
Wstrząsam głową, chcąc wyrzucić dziwne myśli. Zamykam zeszyt i chowam go do szuflady, wiedząc, że nic nie wymyślę. Czasem tak po prostu jest.
Blokada. Czasem trwa jeden dzień a czasem potrafi trzymać tydzień. Gaszę światło i kładę się do łóżka, chcąc by był już następny dzień.
***
Rano budzą mnie głośne rozmowy. Dziwię się, bo mój tata ma wrócić dopiero za 2 dni. Wstaję i szybko idę umyć zęby. Po porannej toalecie zakładam pierwszą lepszą bluzę i idę na dół.
- Mamo, z kim ty tak gad... - Zacinam, bo w życiu nie spodziewałabym się tego widoku. - Co ty tu robisz? - Pytam i patrzę się na mamę.
- Twoja mama mnie wpuściła, ale że jeszcze spałaś to pogadaliśmy sobie. - Mówi, a moja mama wychodzi jak gdyby nigdy nic.
- Ale po co tu przyszedłeś, Niall?
- Bo zabieram cię dzisiaj gdzieś. - Mówi a ja prycham.
- Ciekawe gdzie? - Opieram się o framugę kuchennych drzwi.
- Zobaczysz a teraz idź się ubrać, bo takiej nigdzie cie nie wezmę. - Obraca mnie w stronę schodów i lekko popycha.
- No już idę. - Marudzę i wbiegam po schodach na górę.
Sprawdzam jaka jest pogoda. Słonko świeci, ale jest już prawie środek września, więc postanawiam ubrać czarne rurki, flanelowa koszule i czarne converse'y. Lekko maluję rzęsy tuszem i związuję włosy w kucyka. W biegu znajduję telefon w torebce i zbiegam na dół.
- Jestem już. - Staję przed drzwiami i je otwieram.
- No teraz wyglądasz jak człowiek. - Mówi chłopak i wychodzi na chodnik przed domem.
- Dzięki. - Otwiera mi drzwi i wsiadam do samochodu. - To gdzie jedziemy? - Pytam, gdy odpala silnik.
- Zobaczysz. - Odpowiada a ja ni z tego ni z owego czuję zapach jego perfum.
- A skąd wiedziałeś, że mam dzisiaj wolne? - Nasuwa mi się tysiące pytań.
- Jak ci już mówiłem mam swoje sposoby. - Mruga do mnie i zajmuje się tym co się dzieje na drodze. Przewracam oczami i wpatruję się w migający obraz za oknem.
Nie jedziemy do centrum, przeciwnie, wyjeżdżamy z miasta. Pozostaje mi tylko czekać, aż przyjedziemy na miejsce. Włączam radio, nie pytając o to czy mogę, ale lecą wiadomości, więc szybko to wyłączam.
- Daleko jeszcze? - Pytam jak mała dziewczynka.
- Zaraz będziemy, spokojnie. - Uśmiecha się szeroko i wskazuje na wielkie wesołe miasteczko.
- Czy ja mam 5 lat? - Niall parkuje i wychodzimy.
- Nie, ale dzisiaj będziemy się bawić jakbyśmy mieli po 5 lat. - Łapie mnie za rękę i prowadzi do kasy.
___________
Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz :)
- Dobranoc panno Carter.- Mówi, na co posyłam mu uśmiech i podchodzę do windy. Klikam na strzałkę w dół i zaraz drzwi się otwierają. Po niecałej minucie jestem już na dole.
Wychodzę z budynku i sprawdzam godzinę. Dopiero za 30 minut będzie ostatni autobus, jadący w moją stronę, więc chcąc skorzystać z tego, że już nie pada, siadam na ławce, którą wypatrzyłam niedaleko. Siadam i wyciągam telefon z torebki.
Mam kilka SMSów od Jes i Patric'a. Odpisuję im i chcę już chować urządzenie, ale słyszę swój dzwonek. Na wyświetlaczu widnieje jakiś numer. Niepewnie odbieram.
- Słucham?
- To ja słucham, czemu nie jedziesz do domu tylko siedzisz na tej cholernej ławce pod budynkiem? - Słyszę głos Niall'a, który moim zdaniem jest trochę wkurzony.
- Bo mam autobus dopiero za jakieś 25 minut. Chwilę posiedzę i pójdę sobie. - Podnoszę głowę do góry i widzę w oknie na 5 piętrze. Macham mu energicznie.
- Czekaj, zaraz zejdę. - Nic już mu nie odpowiadam, bo się rozłącza. Po jakiś dwóch minutach widzę chłopaka idącego w moją stronę.
- Hej. - Mówię, jakbym nie rozmawiała z nim przed chwilą.
- Wiedziałem, że to będzie zły pomysł, chodź zawiozę cię. - Wyciąga rękę, ale ja jej nie łapię, tylko zakładam ręce na klatce piersiowej.
- Powiedziałam, że dam sobie radę. - Uśmiecham się głupio.
- Nie denerwuj mnie. - Zaśmiałam się w duchu. Ja mam go nie denerwować? Uniosłam jedną brew. - Mam cię zanieść do tego auta? - Wybucham śmiechem na jego słowa, ale szybko przekonuję się o prawdziwości jego słów. Przerzuca mnie sobie przez ramię i idzie w stronę miejsca, w którym wcześniej zostawił samochód.
- Zostaw mnie! Umiem sama chodzić! Niall! Bo się do ciebie nie odezwę już! - Uderzam go w plecy, ale on nic sobie z tego nie robi. Świetnie.
- Przynajmniej będziesz w domu. - Puszcza mnie jedną ręka i szuka czegoś w kieszeni, jak przypuszczam kluczyków. Po chwili je wyciąga i otwiera drzwi. Kładzie mnie na fotelu i zamyka drzwi.
- Właśnie załatwiłeś sobie to, że nie odezwę się do ciebie więcej. - Mówię, kiedy wsiada i odpala silnik.
- Przecież obydwoje wiemy, że i tak to nie będzie prawdą. - Uśmiecha się i łapie mnie za kolano po czym lekko szczypie i wyjeżdża z parkingu. Przez połowę drogi nie odzywam się do niego, nawet nie patrzę w jego stronę. Chciałam to dociągnąć do końca, ale zaczął mnie łaskotać, kiedy staliśmy na światłach.
- Przestań! Proszę! - Krzyczałam i dławiłam się ze śmiechu.
- To odzywaj się do mnie. - Zabrał swoje ręce i złapał kierownicę, bo zaświeciło się zielone światło.
- Proszę, mówię. - Pyszczę jak gówniara. On tylko patrzy na mnie karcąco i gasi silnik, bo jesteśmy już pod moim domem. Czuję się dziwnie. Równie dobrze mógłby zostawić mnie, żebym czekała na autobus. - Przepraszam. - Szepczę i wychodzę z auta, nie patrząc za siebie, co jest na prawdę trudne. Szukam kluczy w torebce, ale wyprzedza mnie moja mama, która otwiera mi drzwi od drugiej strony.
- Siedziałaś tu cały czas? - Pytam, ale nawet nie czekam na odpowiedz, tylko idę na górę do swojego pokoju. Rzucam torebkę na biurko i podchodzę do okna. Na ulicy nie ma już samochodu Niall'a.
Idę do łazienki i biorę szybki prysznic.
Po wyjściu nie jestem ani trochę zmęczona, więc biorąc pod uwagę to, że nie mam jutro zmiany wyciągam z szuflady zeszyt z tekstami i siadam przy biurku. Biorę długopis do ręki, ale nie potrafię napisać, żadnego słowa. Wciąż mam w głowie wydarzenia z przed niecałej godziny.
Z jednej strony jest miłym, przystojnym i inteligentnym chłopakiem (przynajmniej tak mi się wydaje). Jednak z drugiej strony zbyt szybko przywiązuję się do ludzi i co jeśli zaprzyjaźnię się z nim a później mu się znudzę? Przez takie głupie myśli trzymam się tylko dwójki przyjaciół.
Wstrząsam głową, chcąc wyrzucić dziwne myśli. Zamykam zeszyt i chowam go do szuflady, wiedząc, że nic nie wymyślę. Czasem tak po prostu jest.
Blokada. Czasem trwa jeden dzień a czasem potrafi trzymać tydzień. Gaszę światło i kładę się do łóżka, chcąc by był już następny dzień.
***
Rano budzą mnie głośne rozmowy. Dziwię się, bo mój tata ma wrócić dopiero za 2 dni. Wstaję i szybko idę umyć zęby. Po porannej toalecie zakładam pierwszą lepszą bluzę i idę na dół.
- Mamo, z kim ty tak gad... - Zacinam, bo w życiu nie spodziewałabym się tego widoku. - Co ty tu robisz? - Pytam i patrzę się na mamę.
- Twoja mama mnie wpuściła, ale że jeszcze spałaś to pogadaliśmy sobie. - Mówi, a moja mama wychodzi jak gdyby nigdy nic.
- Ale po co tu przyszedłeś, Niall?
- Bo zabieram cię dzisiaj gdzieś. - Mówi a ja prycham.
- Ciekawe gdzie? - Opieram się o framugę kuchennych drzwi.
- Zobaczysz a teraz idź się ubrać, bo takiej nigdzie cie nie wezmę. - Obraca mnie w stronę schodów i lekko popycha.
- No już idę. - Marudzę i wbiegam po schodach na górę.
Sprawdzam jaka jest pogoda. Słonko świeci, ale jest już prawie środek września, więc postanawiam ubrać czarne rurki, flanelowa koszule i czarne converse'y. Lekko maluję rzęsy tuszem i związuję włosy w kucyka. W biegu znajduję telefon w torebce i zbiegam na dół.
- Jestem już. - Staję przed drzwiami i je otwieram.
- No teraz wyglądasz jak człowiek. - Mówi chłopak i wychodzi na chodnik przed domem.
- Dzięki. - Otwiera mi drzwi i wsiadam do samochodu. - To gdzie jedziemy? - Pytam, gdy odpala silnik.
- Zobaczysz. - Odpowiada a ja ni z tego ni z owego czuję zapach jego perfum.
- A skąd wiedziałeś, że mam dzisiaj wolne? - Nasuwa mi się tysiące pytań.
- Jak ci już mówiłem mam swoje sposoby. - Mruga do mnie i zajmuje się tym co się dzieje na drodze. Przewracam oczami i wpatruję się w migający obraz za oknem.
Nie jedziemy do centrum, przeciwnie, wyjeżdżamy z miasta. Pozostaje mi tylko czekać, aż przyjedziemy na miejsce. Włączam radio, nie pytając o to czy mogę, ale lecą wiadomości, więc szybko to wyłączam.
- Daleko jeszcze? - Pytam jak mała dziewczynka.
- Zaraz będziemy, spokojnie. - Uśmiecha się szeroko i wskazuje na wielkie wesołe miasteczko.
- Czy ja mam 5 lat? - Niall parkuje i wychodzimy.
- Nie, ale dzisiaj będziemy się bawić jakbyśmy mieli po 5 lat. - Łapie mnie za rękę i prowadzi do kasy.
___________
Jeśli przeczytałaś zostaw komentarz :)
piątek, 19 grudnia 2014
Rozdział 3
Jest popołudnie. Wchodzę do niedużej kawiarenki, w której pracuję i od razu czuję ten cudowny zapach świeżo palonej kawy. Uśmiecham się do koleżanki, która stoi za ladą i czeka aż ją zmienię. Kieruję się na zaplecze, żeby założyć fartuch z logo firmy. Szukam telefonu w torebce, co zajmuje mi trochę czasu. Kiedy wreszcie udaje mi się znaleźć urządzenie, chowam je do kieszeni i wychodzę z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- Teraz moja kolej. - Mówię do dziewczyny, która wbija cyferki na kasie.
- To ja spadam. - Na tym kończy się moja rozmowa z nią. Tak na prawdę nigdy nie rozmawiałam z nią dużo. Wiem tylko jak się nazywa i co chce studiować. To nie jest wiele. Przyklejam uśmiech na twarz i obsługuję następnego klienta w kolejce.
- Mała, czarna, bez cukru, poproszę. - Mówi miło wyglądająca kobieta.
- 3funty. - Podaje mi wyliczone pieniądze, które wrzucam do kasy i zajmuję się zamówieniem. Kiedy podchodzę do expresu do kawy widzę, że Sarah jeszcze nie wyszła z pracy.
- Co się stało? - Pytam lejąc kawę do filiżanki.
- Był tu jakiś chłopak i pytał o ciebie.
- Co to był za chłopak? - Pytam, ale ona wzrusza tylko ramionami.
- Nie wiem, dobra muszę lecieć, bo się spóźnię na autobus, pa.
- Pa. - Mówię, gdy już jest za daleko by mnie usłyszeć. Kończę lać kawę i podaję pani naczynie z napojem. Obsługuję jeszcze kilka osób i siadam na krześle, które stoi za ladą. Przez chwilę patrze na przechodniów za szklaną szybą i zauważam, że zaczyna padać. Mimo tego nikt nie ucieka. Przecież wszyscy jesteśmy tu przyzwyczajeni do takiej pogody. Wyciągam swojego Iphone'a i wystukuję SMS'a do Jes. "Czemu nie pracujesz tu razem ze mną? Co?"
Kładę telefon na półkę i idę posprzątać ze stolików. Kiedy wracam, wiedzę, że dostałam wiadomość. "Wywalili mnie. Pamiętasz? XD" Na samom wspomnienie śmieję się. Tak, wywalili ją, bo dodała na serio nieznośnej babie soli do kawy i troszeczkę pieprzu do ciasta. Należało jej się, ale przez to Jes musiała znaleźć sobie inną pracę. A czy wspominałam, że mamy świrniętą szefową? Nie?
Nic jej nie odpisuję, tylko chowam telefon do kieszeni. Uśmiech wkrada mi się na twarz, kiedy widzę znaną mi twarz, która właśnie weszła do kawiarni i zajęła miejsce przy oknie. Od razu wiem co zamówi, więc kładę kawałek szarlotki na talerzyk i herbatę.
- Witaj Edwardzie. - Mówię i siadam naprzeciw starszego pana, po czym przysuwam jedzenie do niego.
- Witam Delilah. Dziękuję. - Posyła mi ciepły uśmiech.
- Jak się czujesz? - Edward przychodzi tu odkąd zaczęłam tu pracować. Dogadujemy się.
Opowiedział mi wiele o swoim życiu. O swojej żonie, która zaginęła 7 lat temu i do dzisiaj nie wiadomo co się z nią dzieje, o tym, że jego syn służy w armii. Opowiedział mi o swojej wnuczce, która skończyła 10 lat. Kiedyś z nią przyszedł. Śliczna, miła dziewczynka z piegami na całej buzi z rudymi włosami. Jak o niej myślę to jej zazdroszczę, ponieważ bardzo ładne są rude kobiety.
- Ból kolana mi doskwiera, ale jest znośny. - Sięga po widelczyk i zaczyna jeść ciasto, które mu przyniosłam. - A co u ciebie?
- Nic specjalnego, cały weekend odpoczywałam.
- I zapewne byłaś na zakupach. - Popija herbatę.
- Tak. - Wychylam się i sprawdzam czy nikt nie czeka, by przyjąć jego zamówienie. Na moje szczęście nikogo nie ma przy ladzie.
- Aa! Przyniosłem ci książkę. - Zagląda do reklamówki, która leży obok niego. - Proszę. - Podaje mi przedmiot.
- Nie ma za co. Jak się podobała? - Sprawdzam tytuł, bo szczerze mówiąc nie pamiętam co mu pożyczałam.
- Nie spodziewałem się takiego zakończenia. Na początku współczułem Ashley, że jej narzeczony zaginął, ale z biegiem czasu znienawidziłem ją. - Zaczęłam się śmiać. Mówił to tak jakby chłopiec z przedszkola opowiadał o nowo poznanej koleżance.
- Przepraszam - Mówię widząc kolejnego klienta. Odchodzę od Edwarda i zajmuję się zamówieniem. Kiedy kończę przy stoliku siedzi jakaś inna osoba a talerzyk i kubek starszego mężczyzny stoją 3 metry ode mnie na ladzie. Książka też. Przyzwyczaiłam się to tego, że wychodzi nic nie mówiąc.
Do końca dnia obsługuję jeszcze góra 10 klientów i zamykam kawiarnię. Pada a ja żałuję, że wcześniej wolałam się przejść. Przeklinam cicho pod nosem i nakładam kaptur, jednak kiedy się obracam wpadam na kogoś. Osoba ta łapie mnie w talii.
- Miłe powitanie, myślę, że też się z tym zgodzisz. - Podnoszę trochę materiał z głowy i widzę uśmiechniętą buzię Niall'a. Mogę poczuć cudowny zapach perfum i papierosów. Nie powiem, podoba mi się to połączenie.
- Cześć. - Uśmiecham się, ale zabieram jego ręce z bioder.
- Byłem wcześniej. - Mówi a ja mam przed oczami Sarah mówiącą, że ktoś o mnie pytał.
- Wiem, ale skąd wiesz gdzie pracuję? - Kieruję się w stronę przystanku, ale zostaję zatrzymana.
- Chodź podwiozę cię. - Idę za nim do Land Rover'a.
- To odpowiesz mi? - Pytam, kiedy otwiera mi drzwi do samochodu.
- Mam swoje sposoby. - Puszcza do mnie oczko, na co ja przewracam oczami. Siadam grzecznie na siedzeniu i zapinam pasy. Torebkę kładę na kolanach. Kiedy Niall jest w środku znowu czuje znowu ten zapach, ale teraz mocniej. Obydwoje siedzimy patrząc w przednią szybę.
- Będziemy tu tak siedzieć? - Pytam zdezorientowana.
- Będziemy, jeśli nie powiesz mi swojego adresu. - Na te słowa wzdycham i podaję mu adres, jednak on nadal nie jedzie.
- Co teraz? - Pytam, sprawdzając godzinę, ponieważ obiecałam mamie, że spędzę ten wieczór z nią.
- Obejrzymy film? - Pyta teraz on.
- No jakaś wolna chwila znajdzie się w tym tygodniu. - Odpowiadam po chwili zastanowienia. Kiedy zaczyna się śmiać nie wiem o co mu chodzi.
- Nie chodzi mi o następne dni, raczej wolałbym teraz. - Krzywię się trochę, ale po zastanowieniu zgadzam się.
***
- Mamo, jestem! - Krzyczę od progu.
- To dobrze córeczko! - Krzyczy z kuchni. My nie ściągając butów wchodzimy do pomieszczenia, w którym jest. - To najpierw zjemy a później obejrzymy Top Model! - Mówi podekscytowana i odwraca się do nas. - O Niall, zjesz z nami?
- Nie dziękuję proszę pani, ale mam pytanie.
- Znowu. - Szepczę cicho, tylko chłopak to słyszy.
- Mogę wziąć Delilah do siebie. Chcielibyśmy obejrzeć film razem, trochę pogadać. - Mama zgadza się bez zastanowienia mówiąc tylko, że jestem już pełnoletnia.
- Coś ty jej zrobił? Inni chłopacy to musieli błagać, żeby mnie puściła. - Mówię siadając na fotel pasażera.
- Urok osobisty - Puszcza mi oczko na co wybucham śmiechem.
Do jego domu docieramy po jakiś 15 minutach. W brew pozorom nie mieszka daleko.
- Czy to jest twoje nowe mieszkanie? - Pytam, kiedy kierujemy się do windy.
- Tak, wczoraj się wprowadziłem. W sumie to był jedyny powód dlaczego do ciebie wczoraj nie zadzwoniłem. - Naciska 5 na klawiaturze i drzwi się zamykają. Stoimy w ciszy. Słychać tylko tą irytującą muzyczkę w tle. Nagle drzwi się otwierają i wychodzimy do holl'u. W recepcji siedzi kobieta i rozmawia jak zauważyłam z ochroniarzem.
- Witam panie Horan. - Mężczyzna się wita.
- Witam.
- A kim jest ta śliczna panienka? - Pyta wskazując na mnie.
- To jest Delilah Carter, moja przyjaciółka. Proszę ją wpuszczać kiedy tylko będzie chciała. - Ledwo się znamy a już przyjaciółka, fajnie. Ochroniarz daje znać, że zrozumiał a my odchodzimy. Niall otwiera drzwi i daje mi wejść pierwszej. Ściągam buty i dopiero wtedy mogę przypatrzeć mieszkaniu. Za duże jest jak na mieszkanie, raczej to apartament. Zajeżdża tu kasą. Wszystko jest perfekcyjnie dopasowane.
- Robimy popcorn? - Pyta i nie czekając na moją odpowiedz idzie jak przypuszczam do kuchni. Idę za nim. Wyciąga opakowanie z popcornem i kładzie do mikrofalówki. Siadam na stołku.
- Myślałam, że będziesz miał maszyne do prażenia popcorn'u. - Droczę się.
- Jest w planach. - Odpowiada poważnie i sięga po miskę.
- No nie no, Niall.. Serio? - Marudzę.
- Żartuję, po co mi to? - Mikrofalówka daje znać, że nasze jedzenie jest gotowe. Wyciąga paczkę i wsypuje zawartość do miski.
- Chodź. - Wstaję za nim i idziemy do salonu. - Co oglądamy? - Pyta i włącza TV.
- Jakiś horror? - Odpowiadam pytaniem na pytanie i siadam na kanapie.
- A nie będziesz się bać? - Pyta jakby nie dowierzał.
- Nie. - Mówię dumnie.
- To oglądamy "Sinister" i zobaczymy co powiesz. - Na jego buzi widnieje wredny uśmieszek, ale ja tylko wzruszam ramionami. Włącza film i siada koło mnie.
***
- Dobra weź to wyłącz. - Zasłaniam rękoma twarz.
- Jesteś pewna? - Śmieje się.
- Tak! Niall, proszę!
- No OK - wstaje i wyłącza.
- Dziękuję. Która godzina? - Pytam sama siebie i patrzę na zegar wiszący na ścianie. Dochodzi 23. - Późno już, złapię taksówkę.
- Nie, zawiozę cię. - Chłopak wstaje za mną i łapie kurtkę.
- Nie, dzięki. - Ubieram się, ale on nie daje za wygraną. - Dam sobie radę. Jestem już duża. - Uśmiecham się kiedy odwiesza kurtkę. Czuję cały czas jego wzrok na sobie, kiedy jestem już ubrana.
- Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Bo jesteś piękna a ja lubię patrzeć na piękne rzeczy. - Pochyla się i składa delikatny pocałunek na moich ustach po czym wychodzę z palącymi policzkami.
______________________
Przepraszam bardzo, że tak długo nie było rozdziału.
- Teraz moja kolej. - Mówię do dziewczyny, która wbija cyferki na kasie.
- To ja spadam. - Na tym kończy się moja rozmowa z nią. Tak na prawdę nigdy nie rozmawiałam z nią dużo. Wiem tylko jak się nazywa i co chce studiować. To nie jest wiele. Przyklejam uśmiech na twarz i obsługuję następnego klienta w kolejce.
- Mała, czarna, bez cukru, poproszę. - Mówi miło wyglądająca kobieta.
- 3funty. - Podaje mi wyliczone pieniądze, które wrzucam do kasy i zajmuję się zamówieniem. Kiedy podchodzę do expresu do kawy widzę, że Sarah jeszcze nie wyszła z pracy.
- Co się stało? - Pytam lejąc kawę do filiżanki.
- Był tu jakiś chłopak i pytał o ciebie.
- Co to był za chłopak? - Pytam, ale ona wzrusza tylko ramionami.
- Nie wiem, dobra muszę lecieć, bo się spóźnię na autobus, pa.
- Pa. - Mówię, gdy już jest za daleko by mnie usłyszeć. Kończę lać kawę i podaję pani naczynie z napojem. Obsługuję jeszcze kilka osób i siadam na krześle, które stoi za ladą. Przez chwilę patrze na przechodniów za szklaną szybą i zauważam, że zaczyna padać. Mimo tego nikt nie ucieka. Przecież wszyscy jesteśmy tu przyzwyczajeni do takiej pogody. Wyciągam swojego Iphone'a i wystukuję SMS'a do Jes. "Czemu nie pracujesz tu razem ze mną? Co?"
Kładę telefon na półkę i idę posprzątać ze stolików. Kiedy wracam, wiedzę, że dostałam wiadomość. "Wywalili mnie. Pamiętasz? XD" Na samom wspomnienie śmieję się. Tak, wywalili ją, bo dodała na serio nieznośnej babie soli do kawy i troszeczkę pieprzu do ciasta. Należało jej się, ale przez to Jes musiała znaleźć sobie inną pracę. A czy wspominałam, że mamy świrniętą szefową? Nie?
Nic jej nie odpisuję, tylko chowam telefon do kieszeni. Uśmiech wkrada mi się na twarz, kiedy widzę znaną mi twarz, która właśnie weszła do kawiarni i zajęła miejsce przy oknie. Od razu wiem co zamówi, więc kładę kawałek szarlotki na talerzyk i herbatę.
- Witaj Edwardzie. - Mówię i siadam naprzeciw starszego pana, po czym przysuwam jedzenie do niego.
- Witam Delilah. Dziękuję. - Posyła mi ciepły uśmiech.
- Jak się czujesz? - Edward przychodzi tu odkąd zaczęłam tu pracować. Dogadujemy się.
Opowiedział mi wiele o swoim życiu. O swojej żonie, która zaginęła 7 lat temu i do dzisiaj nie wiadomo co się z nią dzieje, o tym, że jego syn służy w armii. Opowiedział mi o swojej wnuczce, która skończyła 10 lat. Kiedyś z nią przyszedł. Śliczna, miła dziewczynka z piegami na całej buzi z rudymi włosami. Jak o niej myślę to jej zazdroszczę, ponieważ bardzo ładne są rude kobiety.
- Ból kolana mi doskwiera, ale jest znośny. - Sięga po widelczyk i zaczyna jeść ciasto, które mu przyniosłam. - A co u ciebie?
- Nic specjalnego, cały weekend odpoczywałam.
- I zapewne byłaś na zakupach. - Popija herbatę.
- Tak. - Wychylam się i sprawdzam czy nikt nie czeka, by przyjąć jego zamówienie. Na moje szczęście nikogo nie ma przy ladzie.
- Aa! Przyniosłem ci książkę. - Zagląda do reklamówki, która leży obok niego. - Proszę. - Podaje mi przedmiot.
- Nie ma za co. Jak się podobała? - Sprawdzam tytuł, bo szczerze mówiąc nie pamiętam co mu pożyczałam.
- Nie spodziewałem się takiego zakończenia. Na początku współczułem Ashley, że jej narzeczony zaginął, ale z biegiem czasu znienawidziłem ją. - Zaczęłam się śmiać. Mówił to tak jakby chłopiec z przedszkola opowiadał o nowo poznanej koleżance.
- Przepraszam - Mówię widząc kolejnego klienta. Odchodzę od Edwarda i zajmuję się zamówieniem. Kiedy kończę przy stoliku siedzi jakaś inna osoba a talerzyk i kubek starszego mężczyzny stoją 3 metry ode mnie na ladzie. Książka też. Przyzwyczaiłam się to tego, że wychodzi nic nie mówiąc.
Do końca dnia obsługuję jeszcze góra 10 klientów i zamykam kawiarnię. Pada a ja żałuję, że wcześniej wolałam się przejść. Przeklinam cicho pod nosem i nakładam kaptur, jednak kiedy się obracam wpadam na kogoś. Osoba ta łapie mnie w talii.
- Miłe powitanie, myślę, że też się z tym zgodzisz. - Podnoszę trochę materiał z głowy i widzę uśmiechniętą buzię Niall'a. Mogę poczuć cudowny zapach perfum i papierosów. Nie powiem, podoba mi się to połączenie.
- Cześć. - Uśmiecham się, ale zabieram jego ręce z bioder.
- Byłem wcześniej. - Mówi a ja mam przed oczami Sarah mówiącą, że ktoś o mnie pytał.
- Wiem, ale skąd wiesz gdzie pracuję? - Kieruję się w stronę przystanku, ale zostaję zatrzymana.
- Chodź podwiozę cię. - Idę za nim do Land Rover'a.
- To odpowiesz mi? - Pytam, kiedy otwiera mi drzwi do samochodu.
- Mam swoje sposoby. - Puszcza do mnie oczko, na co ja przewracam oczami. Siadam grzecznie na siedzeniu i zapinam pasy. Torebkę kładę na kolanach. Kiedy Niall jest w środku znowu czuje znowu ten zapach, ale teraz mocniej. Obydwoje siedzimy patrząc w przednią szybę.
- Będziemy tu tak siedzieć? - Pytam zdezorientowana.
- Będziemy, jeśli nie powiesz mi swojego adresu. - Na te słowa wzdycham i podaję mu adres, jednak on nadal nie jedzie.
- Co teraz? - Pytam, sprawdzając godzinę, ponieważ obiecałam mamie, że spędzę ten wieczór z nią.
- Obejrzymy film? - Pyta teraz on.
- No jakaś wolna chwila znajdzie się w tym tygodniu. - Odpowiadam po chwili zastanowienia. Kiedy zaczyna się śmiać nie wiem o co mu chodzi.
- Nie chodzi mi o następne dni, raczej wolałbym teraz. - Krzywię się trochę, ale po zastanowieniu zgadzam się.
***
- Mamo, jestem! - Krzyczę od progu.
- To dobrze córeczko! - Krzyczy z kuchni. My nie ściągając butów wchodzimy do pomieszczenia, w którym jest. - To najpierw zjemy a później obejrzymy Top Model! - Mówi podekscytowana i odwraca się do nas. - O Niall, zjesz z nami?
- Nie dziękuję proszę pani, ale mam pytanie.
- Znowu. - Szepczę cicho, tylko chłopak to słyszy.
- Mogę wziąć Delilah do siebie. Chcielibyśmy obejrzeć film razem, trochę pogadać. - Mama zgadza się bez zastanowienia mówiąc tylko, że jestem już pełnoletnia.
- Coś ty jej zrobił? Inni chłopacy to musieli błagać, żeby mnie puściła. - Mówię siadając na fotel pasażera.
- Urok osobisty - Puszcza mi oczko na co wybucham śmiechem.
Do jego domu docieramy po jakiś 15 minutach. W brew pozorom nie mieszka daleko.
- Czy to jest twoje nowe mieszkanie? - Pytam, kiedy kierujemy się do windy.
- Tak, wczoraj się wprowadziłem. W sumie to był jedyny powód dlaczego do ciebie wczoraj nie zadzwoniłem. - Naciska 5 na klawiaturze i drzwi się zamykają. Stoimy w ciszy. Słychać tylko tą irytującą muzyczkę w tle. Nagle drzwi się otwierają i wychodzimy do holl'u. W recepcji siedzi kobieta i rozmawia jak zauważyłam z ochroniarzem.
- Witam panie Horan. - Mężczyzna się wita.
- Witam.
- A kim jest ta śliczna panienka? - Pyta wskazując na mnie.
- To jest Delilah Carter, moja przyjaciółka. Proszę ją wpuszczać kiedy tylko będzie chciała. - Ledwo się znamy a już przyjaciółka, fajnie. Ochroniarz daje znać, że zrozumiał a my odchodzimy. Niall otwiera drzwi i daje mi wejść pierwszej. Ściągam buty i dopiero wtedy mogę przypatrzeć mieszkaniu. Za duże jest jak na mieszkanie, raczej to apartament. Zajeżdża tu kasą. Wszystko jest perfekcyjnie dopasowane.
- Robimy popcorn? - Pyta i nie czekając na moją odpowiedz idzie jak przypuszczam do kuchni. Idę za nim. Wyciąga opakowanie z popcornem i kładzie do mikrofalówki. Siadam na stołku.
- Myślałam, że będziesz miał maszyne do prażenia popcorn'u. - Droczę się.
- Jest w planach. - Odpowiada poważnie i sięga po miskę.
- No nie no, Niall.. Serio? - Marudzę.
- Żartuję, po co mi to? - Mikrofalówka daje znać, że nasze jedzenie jest gotowe. Wyciąga paczkę i wsypuje zawartość do miski.
- Chodź. - Wstaję za nim i idziemy do salonu. - Co oglądamy? - Pyta i włącza TV.
- Jakiś horror? - Odpowiadam pytaniem na pytanie i siadam na kanapie.
- A nie będziesz się bać? - Pyta jakby nie dowierzał.
- Nie. - Mówię dumnie.
- To oglądamy "Sinister" i zobaczymy co powiesz. - Na jego buzi widnieje wredny uśmieszek, ale ja tylko wzruszam ramionami. Włącza film i siada koło mnie.
***
- Dobra weź to wyłącz. - Zasłaniam rękoma twarz.
- Jesteś pewna? - Śmieje się.
- Tak! Niall, proszę!
- No OK - wstaje i wyłącza.
- Dziękuję. Która godzina? - Pytam sama siebie i patrzę na zegar wiszący na ścianie. Dochodzi 23. - Późno już, złapię taksówkę.
- Nie, zawiozę cię. - Chłopak wstaje za mną i łapie kurtkę.
- Nie, dzięki. - Ubieram się, ale on nie daje za wygraną. - Dam sobie radę. Jestem już duża. - Uśmiecham się kiedy odwiesza kurtkę. Czuję cały czas jego wzrok na sobie, kiedy jestem już ubrana.
- Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Bo jesteś piękna a ja lubię patrzeć na piękne rzeczy. - Pochyla się i składa delikatny pocałunek na moich ustach po czym wychodzę z palącymi policzkami.
______________________
Przepraszam bardzo, że tak długo nie było rozdziału.
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Rozdział 2
Rano budzi mnie głośny śmiech mojej mamy. Nie wiedząc co się z nią dzieje, szybko wstaję z łóżka na proste nogi i wybiegam z pokoju. Kieruję się do jej sypialni, ale jej tam nie ma. Zamykam drzwi i słyszę jakieś głosy na dole schodów. Idę tam. Widzę moją mamę z tatą, który najwidoczniej właśnie wrócił z pracy.
- Czy nie mogłaś trochę ciszej? Przywitałabym się jakbym wstała. - Podchodzę do ojca i go przytulam.
- Cześć Mała. - Posyła mi uśmiech i udaje się z mamą do kuchni. Od kiedy tylko pamiętam mówi na mnie "Mała". Mogę mu mówić, żeby tak mnie nie nazywał, ale i tak wygrywa. Z dobrym humorem wracam do swojego pokoju. Wybieram ubrania na dzisiaj i jak zwykle nie mam co ubrać. No, bo przecież jestem zwykłą dziewczyną. Stoję przed szafą dobre 15 minut i wyciągam czarne rurki i zieloną, flanelową koszulę. Z tym zestawem udaję się do łazienki, gdzie odbywam poranną toaletę i ubieram się. Nakładam lekki makijaż. Wychodzę z pomieszczenia i rzucam się na łóżko. Przypomina mi się wczorajsze spotkanie z Niall'em. Uśmiecham się sama do siebie. Coś ciągnie mnie do tego, żeby sprawdziła mój telefon. Niestety, oprócz godziny nie widnieje tam żadne powiadomienie.Myślę, co dzisiaj robić. W końcu jest niedziela, czeka mnie całe następne 5 dni pracy. Upewniając się, że jest odpowiednia godzina tj. 10.38 dzwonię do swojej przyjaciółki. Odbiera po kilku sygnałach.
- No czego mnie budzisz?! - Słyszę niezadowolony głos Jes.
- Przecież jest już prawie 11. - Zaczynam się śmiać. - Idziemy dzisiaj na zakupy. Co ty na to? - Pytam i w tym czasie daję ją na głośnik. Wstaję i biorę z toaletki mój ulubiony, czarny lakier.
- No dobrze, ale daj mi trochę czasu. - Słyszę jak mruczy coś pod nosem i dokańcza - Będę u ciebie za godzinę, pa Kochana. - Rozłącza się a ja właśnie zaczynam malować paznokcie. Jak zwykle lewa ręka wyszła cudownie, druga nieco gorzej. Po upływie czasu schodzę z butami w ręku do przedpokoju. Kładę obuwie na podłogę i idę do kuchni. Trzeba coś zjeść. Wybieram jogurt i siadam przy stole. Nie ma tu śladu po rodzicach, nawet ich nie słychać. Nie bardzo mnie obchodzi co robią, bo są dorośli. Borę jakąś gazetę, bo przyciąga mnie nagłówek na pierwszej stronie "TU RODZĄ SIĘ TALENTY" a pod tym zdjęcie jakiegoś klubu. Nie znam go, nigdy tam nie byłam. Dokańczam jogurt i wyrzucam opakowanie.
Idę do przedpokoju, zakładam buty i krzyczę:
- Wychodzę z Jes! - Słyszę ciche "OK". Czyli są w domu. W tej samej chwili rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram i nie stoi tam nikt inny jak Jessie. Biorę kluczyki do mojego samochodu i wychodzimy.
- Czemu się wczoraj rozłączyłaś? - Słysze, kiedy zapinam pasy.
- Bo Niall... - Nie daje mi dokończyć, bo zaczyna piszczeć.
- Ooo, moja Del wyrwała chłopaka. - Pstryka mnie w nos na co ja trącam jej rękę.
- Nie wyrwałam. Poznałam go na tym bankiecie. Fajnie się z nim gadało, ale to tylko znajomy. - Kieruję się w stronę miasta. Oczywiście nie byłby to Londyn, gdyby nie korki. Stukam lekko palcami o kierownice.
- Taaak, ja już widzę, że to tylko znajomy. - Śmiesznie rusza brwiami na co staram się nie zacząć śmiać. - No serio. - Robię pytającą minę. - Denerwujesz się, bo mówię, że wyrwałaś. Ostatni raz się tak zachowywałaś jak Nick z siłowni chciał cię zabrać do kina. - Świeci się zielone światło, więc ruszam. - no odpowiedz coś.
- To było dawno.
- Ale jednak. - Poprawia się by widzieć bardziej moją twarz. Robi to zwykle, kiedy chce wyciągnąć jakieś informacje. Zawsze pozna kiedy kłamię. - To opowiedz mi o nim. - Znowu stajemy w korku. To będzie długa trasa- mówię do siebie w myślach.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - To jest jej standardowa odpowiedz. - Opowiadam jej wszystko czego dowiedziałam się wczoraj o nim i o tym jak się zachowywał, nawet o tym, że pali papierosy.
- Papierosy to zły nałóg, ale jak już będziesz nim z nim chodzić to rzuci dla ciebie. - Nie jestem zdziwiona, kiedy słyszę te słowa. Wręcz przeciwnie, zachowuje spokój i jedyne co robię pokazuję przyjaciółce, żeby puknęła się w czoło i parkuję pod galerią.
- Wyłaź, Świrze. - Wychodzimy z auta i szybkim krokiem udajemy się do centrum.
Jes, jak zwykle najpierw ciągnie mnie do H&M. Tam oddzielnie buszujemy między półkami. Znajduję jakieś jeansy i duży sweter, w sam raz na zbliżającą się jesień. Spotykamy się koło przymierzalni. Wybucham śmiechem, kiedy widzę Jessie'kę. Jest cała obładowana ciuchami.
- Mamy jeszcze całą galerię do obejścia a ty już pół sklepu wykupujesz? - Mówię, podając kobiecie przy kabinach ilość ubrań, które przymierzam.
- Cicho bądź, kieszonkowe dostałam. - Wystawia język i chowa się za zasłoną. Ja robię to samo co ona. Przymierzam ubrania, pasują jak ulał. Ubieram się w swoje ciuchy i kieruję się do kasy.
- £21.99 proszę- Mówi kasjerka, na co podaję jej kartę i wpisuję kod. - Dziękuję, zapraszamy ponownie. - Uśmiecham się do kobiety, wychodzę na zewnątrz sklepu i siadam na ławce, by poczekać na przyjaciółkę. Trochę jej to zajmie -śmieję się w myślach i wyciągam telefon z kieszeni. Sprawdzając powiadomienia mam nadzieję, że dostałam chociaż SMSa od Niall'a. Prawdę mówiąc fajnie się mi z nim gadało. Jednak się przeliczam.
Wchodzę jeszcze szybko na Instagram'a i oglądam zdjęcia. Szybko mi się to nudzi i chowam telefon.
- Idziemy? - Widzę moją przyjaciółkę z 2 torbami i kiwam głową. Chodzimy po sklepach jeszcze z dobre 3 godziny. To jest zadziwiające jak kobiety tyle mogą chodzić między półkami w poszukiwaniu czegoś co im się spodoba. Wracam do domu około godziny 17. Jestem zadowolona z moich zakupów.
W kuchni czeka na mnie kartka z wiadomością od mamy "Pojechaliśmy do babci. Obiad masz w piekarniku" Znowu sama. Idę do łazienki i wrzucam nowe rzeczy do pralki, którą włączam. Chcę, żeby moje ubrania pachniały fiołkami a nie fabryką.
Kieruję się do swojego pokoju i włączam laptopa. Po chwili zastanowienia puszczam sobie kolejny odcinek "Pamiętniki wampirów" i kładę się na łóżku. Sama nie wiem, kiedy zasypiam.
Budzi mnie mama mówiąca, żebym wstała, bo jest 21 a ja jestem nie wykąpana. Cóż za troska. Wyłączam laptopa, biorę majtki i koszulkę, i idę do łazienki.
Zmywam makijaż i napuszczam ciepłą wodę do wanny. Ciepła kąpiel dobrze mi robi. Grzeje wiecznie zimne stopy. Po jakiś 30 minutach leniuchowania wychodzę z wanny i się ubieram w "piżamę".
Gaszę światło i kładę się do łóżka. To będzie długi tydzień.
- Czy nie mogłaś trochę ciszej? Przywitałabym się jakbym wstała. - Podchodzę do ojca i go przytulam.
- Cześć Mała. - Posyła mi uśmiech i udaje się z mamą do kuchni. Od kiedy tylko pamiętam mówi na mnie "Mała". Mogę mu mówić, żeby tak mnie nie nazywał, ale i tak wygrywa. Z dobrym humorem wracam do swojego pokoju. Wybieram ubrania na dzisiaj i jak zwykle nie mam co ubrać. No, bo przecież jestem zwykłą dziewczyną. Stoję przed szafą dobre 15 minut i wyciągam czarne rurki i zieloną, flanelową koszulę. Z tym zestawem udaję się do łazienki, gdzie odbywam poranną toaletę i ubieram się. Nakładam lekki makijaż. Wychodzę z pomieszczenia i rzucam się na łóżko. Przypomina mi się wczorajsze spotkanie z Niall'em. Uśmiecham się sama do siebie. Coś ciągnie mnie do tego, żeby sprawdziła mój telefon. Niestety, oprócz godziny nie widnieje tam żadne powiadomienie.Myślę, co dzisiaj robić. W końcu jest niedziela, czeka mnie całe następne 5 dni pracy. Upewniając się, że jest odpowiednia godzina tj. 10.38 dzwonię do swojej przyjaciółki. Odbiera po kilku sygnałach.
- No czego mnie budzisz?! - Słyszę niezadowolony głos Jes.
- Przecież jest już prawie 11. - Zaczynam się śmiać. - Idziemy dzisiaj na zakupy. Co ty na to? - Pytam i w tym czasie daję ją na głośnik. Wstaję i biorę z toaletki mój ulubiony, czarny lakier.
- No dobrze, ale daj mi trochę czasu. - Słyszę jak mruczy coś pod nosem i dokańcza - Będę u ciebie za godzinę, pa Kochana. - Rozłącza się a ja właśnie zaczynam malować paznokcie. Jak zwykle lewa ręka wyszła cudownie, druga nieco gorzej. Po upływie czasu schodzę z butami w ręku do przedpokoju. Kładę obuwie na podłogę i idę do kuchni. Trzeba coś zjeść. Wybieram jogurt i siadam przy stole. Nie ma tu śladu po rodzicach, nawet ich nie słychać. Nie bardzo mnie obchodzi co robią, bo są dorośli. Borę jakąś gazetę, bo przyciąga mnie nagłówek na pierwszej stronie "TU RODZĄ SIĘ TALENTY" a pod tym zdjęcie jakiegoś klubu. Nie znam go, nigdy tam nie byłam. Dokańczam jogurt i wyrzucam opakowanie.
Idę do przedpokoju, zakładam buty i krzyczę:
- Wychodzę z Jes! - Słyszę ciche "OK". Czyli są w domu. W tej samej chwili rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram i nie stoi tam nikt inny jak Jessie. Biorę kluczyki do mojego samochodu i wychodzimy.
- Czemu się wczoraj rozłączyłaś? - Słysze, kiedy zapinam pasy.
- Bo Niall... - Nie daje mi dokończyć, bo zaczyna piszczeć.
- Ooo, moja Del wyrwała chłopaka. - Pstryka mnie w nos na co ja trącam jej rękę.
- Nie wyrwałam. Poznałam go na tym bankiecie. Fajnie się z nim gadało, ale to tylko znajomy. - Kieruję się w stronę miasta. Oczywiście nie byłby to Londyn, gdyby nie korki. Stukam lekko palcami o kierownice.
- Taaak, ja już widzę, że to tylko znajomy. - Śmiesznie rusza brwiami na co staram się nie zacząć śmiać. - No serio. - Robię pytającą minę. - Denerwujesz się, bo mówię, że wyrwałaś. Ostatni raz się tak zachowywałaś jak Nick z siłowni chciał cię zabrać do kina. - Świeci się zielone światło, więc ruszam. - no odpowiedz coś.
- To było dawno.
- Ale jednak. - Poprawia się by widzieć bardziej moją twarz. Robi to zwykle, kiedy chce wyciągnąć jakieś informacje. Zawsze pozna kiedy kłamię. - To opowiedz mi o nim. - Znowu stajemy w korku. To będzie długa trasa- mówię do siebie w myślach.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - To jest jej standardowa odpowiedz. - Opowiadam jej wszystko czego dowiedziałam się wczoraj o nim i o tym jak się zachowywał, nawet o tym, że pali papierosy.
- Papierosy to zły nałóg, ale jak już będziesz nim z nim chodzić to rzuci dla ciebie. - Nie jestem zdziwiona, kiedy słyszę te słowa. Wręcz przeciwnie, zachowuje spokój i jedyne co robię pokazuję przyjaciółce, żeby puknęła się w czoło i parkuję pod galerią.
- Wyłaź, Świrze. - Wychodzimy z auta i szybkim krokiem udajemy się do centrum.
Jes, jak zwykle najpierw ciągnie mnie do H&M. Tam oddzielnie buszujemy między półkami. Znajduję jakieś jeansy i duży sweter, w sam raz na zbliżającą się jesień. Spotykamy się koło przymierzalni. Wybucham śmiechem, kiedy widzę Jessie'kę. Jest cała obładowana ciuchami.
- Mamy jeszcze całą galerię do obejścia a ty już pół sklepu wykupujesz? - Mówię, podając kobiecie przy kabinach ilość ubrań, które przymierzam.
- Cicho bądź, kieszonkowe dostałam. - Wystawia język i chowa się za zasłoną. Ja robię to samo co ona. Przymierzam ubrania, pasują jak ulał. Ubieram się w swoje ciuchy i kieruję się do kasy.
- £21.99 proszę- Mówi kasjerka, na co podaję jej kartę i wpisuję kod. - Dziękuję, zapraszamy ponownie. - Uśmiecham się do kobiety, wychodzę na zewnątrz sklepu i siadam na ławce, by poczekać na przyjaciółkę. Trochę jej to zajmie -śmieję się w myślach i wyciągam telefon z kieszeni. Sprawdzając powiadomienia mam nadzieję, że dostałam chociaż SMSa od Niall'a. Prawdę mówiąc fajnie się mi z nim gadało. Jednak się przeliczam.
Wchodzę jeszcze szybko na Instagram'a i oglądam zdjęcia. Szybko mi się to nudzi i chowam telefon.
- Idziemy? - Widzę moją przyjaciółkę z 2 torbami i kiwam głową. Chodzimy po sklepach jeszcze z dobre 3 godziny. To jest zadziwiające jak kobiety tyle mogą chodzić między półkami w poszukiwaniu czegoś co im się spodoba. Wracam do domu około godziny 17. Jestem zadowolona z moich zakupów.
W kuchni czeka na mnie kartka z wiadomością od mamy "Pojechaliśmy do babci. Obiad masz w piekarniku" Znowu sama. Idę do łazienki i wrzucam nowe rzeczy do pralki, którą włączam. Chcę, żeby moje ubrania pachniały fiołkami a nie fabryką.
Kieruję się do swojego pokoju i włączam laptopa. Po chwili zastanowienia puszczam sobie kolejny odcinek "Pamiętniki wampirów" i kładę się na łóżku. Sama nie wiem, kiedy zasypiam.
Budzi mnie mama mówiąca, żebym wstała, bo jest 21 a ja jestem nie wykąpana. Cóż za troska. Wyłączam laptopa, biorę majtki i koszulkę, i idę do łazienki.
Zmywam makijaż i napuszczam ciepłą wodę do wanny. Ciepła kąpiel dobrze mi robi. Grzeje wiecznie zimne stopy. Po jakiś 30 minutach leniuchowania wychodzę z wanny i się ubieram w "piżamę".
Gaszę światło i kładę się do łóżka. To będzie długi tydzień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)